.

.

Rozdział 1 - Hanami Uchiha

- Hejka chłopaki!
Postacie, które znajdowały się w pomieszczeniu przybrały na  twarze wyraz zdumienia, towarzyszący usiłowaniu przypomnienia sobie danej osoby.
- Yy… wujku Hidanie, może byś tak zamknął buzie? - powiedziała moja siostra.
- Aanami? - wykrzyczał zdumiony białowłosy.
-No, tak, a co myślałeś, że prostytutka? - powiedziałam.
-Umh… ale się dziewczyny zmieniłyście… - odrzekł, po czym rzucił na ziemię swoją kosę. Podbiegł do nas i zaczął ściskać.
- Wujku, jak by się ojciec dowiedział, że macasz mnie po tyłku, to by pokonał twoją nieśmiertelność i cię zabił! - wywarczałam przez zaciśnięte zęby.
Hidan odsunął się ode mnie szybko.
- Hanami, co ty tu robisz? - spytał Kakuzu.
- No, stoję?
- Hm, to w sumie dobra odpowiedź - odrzekł. Na moje szczęście nie miał zamiaru się przytulać.
Przeleciałam wzrokiem po wszystkich zebranych osobach. Był tutaj Hidan, Kakuzu, Kisame, Pain, Deidara, Sasori i Tori – czyli wszyscy znajomi mi członkowie, oraz cztery osoby, które pierwszy raz widziałam na oczy.
- Więc chyba mamy załatwioną sprawę z pokojami i członkami - powiedział władczym tonem Pain.
- No, raczej - odrzekł Kisame, ten, który wcześniej był za oddaniem naszego pokoju.
- Hanami, Aanami, później porozmawiamy, dlaczego tu jesteście i dlaczego do cholery ojciec o tym nie wie! Lecz teraz przedstawię wam resztę, której nie znacie - powiedział lider. - To jest Karin, Juugo, Sasuke i Suigetsu - wskazywał kolejno na osoby.
- A to jest Aanami i Hanami Uchi… - zaciął się - owe bliźniaczki - przedstawił nas.
- Hej - mruknęłam z dezaprobatą.
Sasuke stał i wpatrywał się w nas przez jakieś kilka minut.
- Czego? - warknęłam. Jego twarz przybrała wyraz zdenerwowania, a może nawet wkurzenia, po czym znów objęła ją maska obojętności.
- Nic. Po prostu jesteście podobne do mojej starej znajomej, Sakury Har…
- No, raczej. W końcu to nasza matka - przerwałam mu, wiedząc o kogo mu chodzi.
Jego twarz, jak i reszty osób, które zostały nam przedstawione, wyrażała głębokie zdumienie. Chciał zapewne coś powiedzieć, lecz wtrącił się Pain:
- Dziewczyny, idźcie do swojego pokoju i zostawcie bagaże, a następnie do mojego gabinetu.
- Oczywiście - powiedziała Aanami.

Ruszyłyśmy przez korytarz w stronę naszego starego lokum. Znajdowało się ono w najdalszej części labiryntu, zaraz za pokojem naszego ojca. Po jakichś piętnastu minutach dotarłyśmy w końcu pod drzwi. Nacisnęłam klamkę i nic. Powtórzyłam czynność, lecz drzwi dalej pozostawały zamknięte. Lekko zirytowana zaczęłam się im przyglądać, po czym po chwili zorientowałam się, że są zapieczętowane. Składając ręce w odpowiednie znaki wykonałam jutsu, którym zawsze posługiwał się Pain, kiedy coś pieczętował. Usłyszałam lekki trzask i drzwi stanęły otworem.
Weszłam do środka i włączyłam światło. Pokój był w identycznym stanie w jakim go zostawiłyśmy. Dwa duże łóżka przy przeciwległych ścianach, po lewej wejście do naszej łazienki w kolorze błękitu. Ściany pokoju były kremowe, lecz co jakiś czas występował biały wzorek.
Wciągnęłam powietrze, by następnie głośno je wypuścić. Ostatnim razem byłam w tym pokoju gdy miałam dziesięć lat. Malowałyśmy go razem z ojcem, choć i tak byłyśmy tu tylko tydzień. Meble, które w owym czasie zostały wymienione, ponieważ jako pięciolatki pomazałyśmy poprzednie flamastrami i zadrapałyśmy kunai’ami, były lekko zakurzone, lecz nadal utrzymały swój połysk i mahoniowy odcień.
Rzuciłam mały plecak, wcześniej zapieczętowany na nadgarstku, na łóżko i ruszyłam do łazienki przemyć twarz. Zapatrzyłam się w lustro. Moje długie hebanowe włosy, których wcześniej nie związałam, ułożyły się teraz w artystyczny nieład, a oczy zmieniły kolor, ukazując moje emocje. Tak to właśnie ze mną było. Dzięki mojemu jakże wspaniałemu kekkei genkai nie wyrażałam żadnych emocji - nie miałam uczuć. Rozpoznać, czy byłam wesoła, zdenerwowana, podekscytowana i tak dalej, można tylko i wyłącznie po „szalonych oczach”. Dlaczego szalonych? Bo zmieniały kolory, na przykład kiedy byłam podekscytowana, jak w tej chwili, moje oczy miały barwę błękitu. Choć zawsze starałam się mieć zwykłe hebanowe oczy, jak moja siostra, nie mogłam, ponieważ co chwila zmieniały kolor. Gdyby nie oczy byłabym wielkim chodzącym głazem. Nie mogłam się uśmiechać, choć moje ciało wyraźnie tego chciało, przez co ten uśmiech był marną imitacją i zawsze wychodził okropnie. Nigdy nie płaczę, choć zdarza się, że łzy lecą mi same z siebie. Nie odczuwałam zdenerwowania, lecz oczy wyraźnie je ukazywały. Moja siostra nawet wypracowała system, przez co rozpoznawała moje emocje.
Usłyszałam pukanie, więc odwróciłam się od lustra. Kątem oka zauważyłam, że oczy przybrały czarną barwę, czyli według mojej siostry stałam się obojętna. Wytarłam twarz ręcznikiem i opuściłam łazienkę.
Moja siostra właśnie otwierała drzwi do pokoju. Bez słowa ruszyłam razem za nią. Gdy byłyśmy na korytarzu, zatrzymałam się przed pokojem, który wcześniej był własnością mojego ojca i spojrzałam na tabliczkę z imieniem właściciela. Ujrzałam imię „Sasuke”. Zauważyłam, że Aanami czeka na mnie kilka metrów dalej, więc ruszyłam w jej stronę.
Po kilku ciągnących się w nieskończoność minutach znalazłyśmy się przed gabinetem lidera. Aanami zapukała lekko, a gdy usłyszałyśmy „wejść”, uchyliła drzwi. W pomieszczeniu jak zwykle panował półmrok, więc odruchowo sięgnęłam ku włącznikowi światła. Powstrzymałam się kilka centymetrów przed urządzeniem i ruszyłam w głąb gabinetu ku lekkiemu promykowi świecy.
- Siadać - polecił właściciel.
- Doprawdy wujku, ja nie wiem, jak ty nie oślepłeś w tych ciemnościach - rzuciłam niedbale.
Odpowiedziała mi cisza.
- Interesują mnie dwie rzeczy…
- Tak, tak – przerwałam mu - otóż jesteśmy tu, ponieważ...
- Stwierdziłyśmy, że… - przerwała mi siostra.
- ANBU nas ogranicza… - rzekłam spokojnie.
- A my chcemy większej…
- Siły i umiejętności, więc…
- Postanowiłyśmy przystąpić do Akatsuki…
- By zdobyć większą moc i...
- Stać się silniejszymi - dokończyła Aanami.
- Przestańcie!
 -Ale co? - zapytała głupkowato Aanami.
Tej to było fajnie, bo geny odziedziczyła po matce, a kekkei genkai po ojcu, a ja nie dość, że kekkei genkai matki to geny ojca.
- Mówić jednocześnie, że jedna zaczyna, a druga kończy.
- Dobra - mruknęłam.
- Więc dlaczego ojciec nic o tym nie wiedział?
- Nie zaczyna się zdania od „więc” – powiedziałam, przez co o mały włos nie dostałabym książką, gdyby nie mój refleks.
-Bo by nam nie pozwolił. To oczywiste - odparła moja siostra.
Pain zacmokał kilka razy, co znaczyło, że się z nami zgadzał, choć nie do końca.
- Prawdę powiedziawszy ojciec wiedział, że przyjdziecie. Dlatego polecił mi bym wysłał Itakoi’ego wam naprzeciw. Jak widać minęłyście się z nim, choć z tego co wiem zaraz będzie w siedzibie, wiec sobie z nim porozmawiam.
- Nie. Specjalnie szłyśmy ukrytą ścieżką, by ANBU nas nie wytropiło. Natomiast on zapewne poszedł drogą obok wodospadu - powiedziałam.
- Niech Ci będzie. O to wasze płaszcze - odrzekł i podał nam dwa płaszcze w czerwone chmurki. - Nic wam chyba nie muszę tłumaczyć?
- Nie, wiemy wszystko. - Tym wesołym gestem Aanami, zakończyliśmy rozmowę i opuściłyśmy gabinet.
Poczułam lekkie burczenie w brzuchu. No, tak, emocje mogło mi wykasować ale głodu to już nie! Aanami znikła już za korytarzem prowadzącym do naszego pokoju, a ja dobrze wiedziałam, że zmieni kierunek i pójdzie do salonu podrywać Tori’ego, syna Paina i Konan, która zaraz po porodzie opuściła Akatsuki. Przez to wujek był skazany sam wychowywać bękarta.
Mając głęboko w poważaniu, co też wyprawia moja bliźniaczka, ruszyłam do kuchni. Jednak te kilka dziecięcych lat spędzonych w organizacji przydało się do czegoś, przynajmniej znałam rozmieszczenie wszelkich pomieszczeń. Po kliku chwilach stałam już przy lodówce, nie zauważając nawet, że przy stole siedzi kilka osób.
- Nie trzeba was oprowadzić po kryjówce? - spytał jakiś kobiecy głos.
Odwróciłam głowę od wnętrza lodówki i rzuciłam kobiecie jedno z moich mniej pogardliwych spojrzeń, ale zarejestrowałam jak drgnęła.
- Po co ktoś ma mnie oprowadzać, skoro znam tą kryjówkę jak własną kieszeń? - zapytałam.
- Przecież dopiero co przybyłaś – powiedziała, na co ja westchnęłam.
- Ja tutaj zostałam spłodzona, tutaj się urodziłam, tutaj mieszkałam od trzeciego roku życia do śmierci matki, czyli do piątego roku życia. Potem razem z ojcem razem wróciliśmy, gdy miałam dziesięć lat, ale znowu odeszliśmy i tutaj jestem teraz.
- Chcesz powiedzieć, że Haruno była mordercą w Akatsuki? - spytał Juugo.
- Mordercą to mało powiedziane. Tutaj aktywowała swoje kekkei genkai, przez co stała się mistrzynią w swoim fachu - skrytobójstwie.
- Haruno nie miała kekkei genkai - rzucił Sasuke.
- Może wtedy, gdy ty ją znałeś nie, ale aktywowała je po przyłączeniu się do organizacji z lekką pomocą ojca.
- Skąd to wiesz skoro byłaś mała gdy zginęła?
- Zostawiła dziennik - powiedziałam, po czym spojrzałam na Sasuke.
- Twoje oczy - powiedziała dziewczyna.
- Co?
- Twoje oczy są czerwone.
- Ach tak... Nie wiecie o moich szalonych oczach. Teraz zapewne jestem wesoła. Przynajmniej według mojej siostry, bo ja nie odczuwam emocji.
- Mówiłaś, że z pomocą twojego ojca aktywowała kekkei genkai. Więc zapewne należał do organizacji. Kim był? - spytał Sasuke, umiejętnie kryjąc zdziwienie moimi słowami.
Przemilczałam jednak jego słowa i nie udzieliłam mu odpowiedzi na pytanie.
- Eh, jak się nazywasz? - zapytał Suigetsu.
- Hanami, Hanami Uchiha - powiedziałam dumie, prostując pierś.
Moje oczy zapewne miały kolor fioletowy, jak uważała moja siostra, z powodu dumy.

Zebrani mieli zdziwione twarze. Sasuke energicznie wstał, tak że przewrócił krzesło i ruszył ku mnie z włączonym Sharinganem. Zamarłam na chwilę. Sasuke był moim wujkiem, bratem mojego ojca, Itachi’ego Uchihy.

1 komentarz:

  1. Ochh to się dzieje! ItaSaku, jeden z moich ulubionych paringów, choć niestety tak nierealnych! ;c Ciekawych rzeczy dowiaduje się od razu na wstępie, fajny pomysł z tym kekkei genkai, no i gdzie kurna podziewa się mój Itaś? Bo chyba nie został zabity przez Sasuke? No i właśnie, co też takiego zrobi Sasuke Hanami? Lecę się dowiedzieć ;3

    OdpowiedzUsuń