- Hejka chłopaki!
Postacie, które
znajdowały się w pomieszczeniu przybrały na
twarze wyraz zdumienia, towarzyszący usiłowaniu przypomnienia sobie
danej osoby.
- Yy… wujku Hidanie,
może byś tak zamknął buzie? - powiedziała moja siostra.
- Aanami? - wykrzyczał
zdumiony białowłosy.
-No, tak, a co
myślałeś, że prostytutka? - powiedziałam.
-Umh… ale się
dziewczyny zmieniłyście… - odrzekł, po czym rzucił na ziemię swoją kosę.
Podbiegł do nas i zaczął ściskać.
- Wujku, jak by się
ojciec dowiedział, że macasz mnie po tyłku, to by pokonał twoją nieśmiertelność
i cię zabił! - wywarczałam przez zaciśnięte zęby.
Hidan odsunął się ode
mnie szybko.
- Hanami, co ty tu
robisz? - spytał Kakuzu.
- No, stoję?
- Hm, to w sumie dobra
odpowiedź - odrzekł. Na moje szczęście nie miał zamiaru się przytulać.
Przeleciałam wzrokiem
po wszystkich zebranych osobach. Był tutaj Hidan, Kakuzu, Kisame, Pain,
Deidara, Sasori i Tori – czyli wszyscy znajomi mi członkowie, oraz cztery
osoby, które pierwszy raz widziałam na oczy.
- Więc chyba mamy
załatwioną sprawę z pokojami i członkami - powiedział władczym tonem Pain.
- No, raczej - odrzekł
Kisame, ten, który wcześniej był za oddaniem naszego pokoju.
- Hanami, Aanami,
później porozmawiamy, dlaczego tu jesteście i dlaczego do cholery ojciec o tym
nie wie! Lecz teraz przedstawię wam resztę, której nie znacie - powiedział
lider. - To jest Karin, Juugo, Sasuke i Suigetsu - wskazywał kolejno na osoby.
- A to jest Aanami i
Hanami Uchi… - zaciął się - owe bliźniaczki - przedstawił nas.
- Hej - mruknęłam z
dezaprobatą.
Sasuke stał i wpatrywał
się w nas przez jakieś kilka minut.
- Czego? - warknęłam.
Jego twarz przybrała wyraz zdenerwowania, a może nawet wkurzenia, po czym znów
objęła ją maska obojętności.
- Nic. Po prostu
jesteście podobne do mojej starej znajomej, Sakury Har…
- No, raczej. W końcu
to nasza matka - przerwałam mu, wiedząc o kogo mu chodzi.
Jego twarz, jak i
reszty osób, które zostały nam przedstawione, wyrażała głębokie zdumienie.
Chciał zapewne coś powiedzieć, lecz wtrącił się Pain:
- Dziewczyny, idźcie
do swojego pokoju i zostawcie bagaże, a następnie do mojego gabinetu.
- Oczywiście -
powiedziała Aanami.
Ruszyłyśmy przez
korytarz w stronę naszego starego lokum. Znajdowało się ono w najdalszej części
labiryntu, zaraz za pokojem naszego ojca. Po jakichś piętnastu minutach
dotarłyśmy w końcu pod drzwi. Nacisnęłam klamkę i nic. Powtórzyłam czynność,
lecz drzwi dalej pozostawały zamknięte. Lekko zirytowana zaczęłam się im
przyglądać, po czym po chwili zorientowałam się, że są zapieczętowane.
Składając ręce w odpowiednie znaki wykonałam jutsu, którym zawsze posługiwał
się Pain, kiedy coś pieczętował. Usłyszałam lekki trzask i drzwi stanęły
otworem.
Weszłam do środka i
włączyłam światło. Pokój był w identycznym stanie w jakim go zostawiłyśmy. Dwa
duże łóżka przy przeciwległych ścianach, po lewej wejście do naszej łazienki w
kolorze błękitu. Ściany pokoju były kremowe, lecz co jakiś czas występował
biały wzorek.
Wciągnęłam powietrze,
by następnie głośno je wypuścić. Ostatnim razem byłam w tym pokoju gdy miałam
dziesięć lat. Malowałyśmy go razem z ojcem, choć i tak byłyśmy tu tylko
tydzień. Meble, które w owym czasie zostały wymienione, ponieważ jako
pięciolatki pomazałyśmy poprzednie flamastrami i zadrapałyśmy kunai’ami, były
lekko zakurzone, lecz nadal utrzymały swój połysk i mahoniowy odcień.
Rzuciłam mały plecak,
wcześniej zapieczętowany na nadgarstku, na łóżko i ruszyłam do łazienki przemyć
twarz. Zapatrzyłam się w lustro. Moje długie hebanowe włosy, których wcześniej
nie związałam, ułożyły się teraz w artystyczny nieład, a oczy zmieniły kolor,
ukazując moje emocje. Tak to właśnie ze mną było. Dzięki mojemu jakże
wspaniałemu kekkei genkai nie wyrażałam żadnych emocji - nie miałam uczuć.
Rozpoznać, czy byłam wesoła, zdenerwowana, podekscytowana i tak dalej, można tylko
i wyłącznie po „szalonych oczach”. Dlaczego szalonych? Bo zmieniały kolory, na
przykład kiedy byłam podekscytowana, jak w tej chwili, moje oczy miały barwę
błękitu. Choć zawsze starałam się mieć zwykłe hebanowe oczy, jak moja siostra,
nie mogłam, ponieważ co chwila zmieniały kolor. Gdyby nie oczy byłabym wielkim
chodzącym głazem. Nie mogłam się uśmiechać, choć moje ciało wyraźnie tego
chciało, przez co ten uśmiech był marną imitacją i zawsze wychodził okropnie.
Nigdy nie płaczę, choć zdarza się, że łzy lecą mi same z siebie. Nie odczuwałam
zdenerwowania, lecz oczy wyraźnie je ukazywały. Moja siostra nawet wypracowała
system, przez co rozpoznawała moje emocje.
Usłyszałam pukanie,
więc odwróciłam się od lustra. Kątem oka zauważyłam, że oczy przybrały czarną
barwę, czyli według mojej siostry stałam się obojętna. Wytarłam twarz
ręcznikiem i opuściłam łazienkę.
Moja siostra właśnie
otwierała drzwi do pokoju. Bez słowa ruszyłam razem za nią. Gdy byłyśmy na
korytarzu, zatrzymałam się przed pokojem, który wcześniej był własnością mojego
ojca i spojrzałam na tabliczkę z imieniem właściciela. Ujrzałam imię „Sasuke”.
Zauważyłam, że Aanami czeka na mnie kilka metrów dalej, więc ruszyłam w jej
stronę.
Po kilku ciągnących
się w nieskończoność minutach znalazłyśmy się przed gabinetem lidera. Aanami
zapukała lekko, a gdy usłyszałyśmy „wejść”, uchyliła drzwi. W pomieszczeniu jak
zwykle panował półmrok, więc odruchowo sięgnęłam ku włącznikowi światła.
Powstrzymałam się kilka centymetrów przed urządzeniem i ruszyłam w głąb
gabinetu ku lekkiemu promykowi świecy.
- Siadać - polecił
właściciel.
- Doprawdy wujku, ja
nie wiem, jak ty nie oślepłeś w tych ciemnościach - rzuciłam niedbale.
Odpowiedziała mi
cisza.
- Interesują mnie dwie
rzeczy…
- Tak, tak –
przerwałam mu - otóż jesteśmy tu, ponieważ...
- Stwierdziłyśmy, że…
- przerwała mi siostra.
- ANBU nas ogranicza…
- rzekłam spokojnie.
- A my chcemy
większej…
- Siły i umiejętności,
więc…
- Postanowiłyśmy
przystąpić do Akatsuki…
- By zdobyć większą
moc i...
- Stać się
silniejszymi - dokończyła Aanami.
- Przestańcie!
-Ale co? - zapytała głupkowato Aanami.
Tej to było fajnie, bo
geny odziedziczyła po matce, a kekkei genkai po ojcu, a ja nie dość, że kekkei
genkai matki to geny ojca.
- Mówić jednocześnie,
że jedna zaczyna, a druga kończy.
- Dobra - mruknęłam.
- Więc dlaczego ojciec
nic o tym nie wiedział?
- Nie zaczyna się
zdania od „więc” – powiedziałam, przez co o mały włos nie dostałabym książką,
gdyby nie mój refleks.
-Bo by nam nie
pozwolił. To oczywiste - odparła moja siostra.
Pain zacmokał kilka
razy, co znaczyło, że się z nami zgadzał, choć nie do końca.
- Prawdę powiedziawszy
ojciec wiedział, że przyjdziecie. Dlatego polecił mi bym wysłał Itakoi’ego wam
naprzeciw. Jak widać minęłyście się z nim, choć z tego co wiem zaraz będzie w
siedzibie, wiec sobie z nim porozmawiam.
- Nie. Specjalnie
szłyśmy ukrytą ścieżką, by ANBU nas nie wytropiło. Natomiast on zapewne poszedł
drogą obok wodospadu - powiedziałam.
- Niech Ci będzie. O
to wasze płaszcze - odrzekł i podał nam dwa płaszcze w czerwone chmurki. - Nic
wam chyba nie muszę tłumaczyć?
- Nie, wiemy wszystko.
- Tym wesołym gestem Aanami, zakończyliśmy rozmowę i opuściłyśmy gabinet.
Poczułam lekkie
burczenie w brzuchu. No, tak, emocje mogło mi wykasować ale głodu to już nie!
Aanami znikła już za korytarzem prowadzącym do naszego pokoju, a ja dobrze
wiedziałam, że zmieni kierunek i pójdzie do salonu podrywać Tori’ego, syna Paina
i Konan, która zaraz po porodzie opuściła Akatsuki. Przez to wujek był skazany
sam wychowywać bękarta.
Mając głęboko w
poważaniu, co też wyprawia moja bliźniaczka, ruszyłam do kuchni. Jednak te
kilka dziecięcych lat spędzonych w organizacji przydało się do czegoś,
przynajmniej znałam rozmieszczenie wszelkich pomieszczeń. Po kliku chwilach
stałam już przy lodówce, nie zauważając nawet, że przy stole siedzi kilka osób.
- Nie trzeba was
oprowadzić po kryjówce? - spytał jakiś kobiecy głos.
Odwróciłam głowę od
wnętrza lodówki i rzuciłam kobiecie jedno z moich mniej pogardliwych spojrzeń,
ale zarejestrowałam jak drgnęła.
- Po co ktoś ma mnie
oprowadzać, skoro znam tą kryjówkę jak własną kieszeń? - zapytałam.
- Przecież dopiero co
przybyłaś – powiedziała, na co ja westchnęłam.
- Ja tutaj zostałam
spłodzona, tutaj się urodziłam, tutaj mieszkałam od trzeciego roku życia do
śmierci matki, czyli do piątego roku życia. Potem razem z ojcem razem
wróciliśmy, gdy miałam dziesięć lat, ale znowu odeszliśmy i tutaj jestem teraz.
- Chcesz powiedzieć,
że Haruno była mordercą w Akatsuki? - spytał Juugo.
- Mordercą to mało
powiedziane. Tutaj aktywowała swoje kekkei genkai, przez co stała się
mistrzynią w swoim fachu - skrytobójstwie.
- Haruno nie miała
kekkei genkai - rzucił Sasuke.
- Może wtedy, gdy ty
ją znałeś nie, ale aktywowała je po przyłączeniu się do organizacji z lekką
pomocą ojca.
- Skąd to wiesz skoro
byłaś mała gdy zginęła?
- Zostawiła dziennik -
powiedziałam, po czym spojrzałam na Sasuke.
- Twoje oczy -
powiedziała dziewczyna.
- Co?
- Twoje oczy są
czerwone.
- Ach tak... Nie
wiecie o moich szalonych oczach. Teraz zapewne jestem wesoła. Przynajmniej
według mojej siostry, bo ja nie odczuwam emocji.
- Mówiłaś, że z pomocą
twojego ojca aktywowała kekkei genkai. Więc zapewne należał do organizacji. Kim
był? - spytał Sasuke, umiejętnie kryjąc zdziwienie moimi słowami.
Przemilczałam jednak
jego słowa i nie udzieliłam mu odpowiedzi na pytanie.
- Eh, jak się
nazywasz? - zapytał Suigetsu.
- Hanami, Hanami
Uchiha - powiedziałam dumie, prostując pierś.
Moje oczy zapewne miały
kolor fioletowy, jak uważała moja siostra, z powodu dumy.
Zebrani mieli
zdziwione twarze. Sasuke energicznie wstał, tak że przewrócił krzesło i ruszył
ku mnie z włączonym Sharinganem. Zamarłam na chwilę. Sasuke był moim wujkiem,
bratem mojego ojca, Itachi’ego Uchihy.
Ochh to się dzieje! ItaSaku, jeden z moich ulubionych paringów, choć niestety tak nierealnych! ;c Ciekawych rzeczy dowiaduje się od razu na wstępie, fajny pomysł z tym kekkei genkai, no i gdzie kurna podziewa się mój Itaś? Bo chyba nie został zabity przez Sasuke? No i właśnie, co też takiego zrobi Sasuke Hanami? Lecę się dowiedzieć ;3
OdpowiedzUsuń