Minęło kilka dni od
tego nieudanego testu. Oczywiście Pain był pod wrażeniem umiejętności, które
pokazałam przed atakiem, a przynajmniej tylko tak mówił. Aanami miała druga
próbę. Oczywiście nie udało jej się pokonać Sasuke, ale była blisko… Chodziłam
całymi dniami bardziej ponura niż zwykle, cały czas zastanawiając się, kto był moim księciem.
Pewnego dnia na
śniadaniu Pain miał dla nas ogłoszenia. Oprócz kłótni, kto ma iść po
zakupy, odkąd pamiętam zawsze był z tym
problem, ważnym ogłoszeniem było przydzielanie misji i zespołów. Gdy większość
organizacji dostała zadanie i dowiedziała się z kim idzie, wyszła z kuchni
zostawiając mnie, Aanami, Sasori’ego i Sasuke samych.
- Eee.. wujku… a gdzie
nasze misje? - zapytała Aanami.
- Póki co nie
dostaniecie żadnej. Za to przydzielę wam sensei’ów, byście mogły rozwinąć swoje
umiejętności przed jakąkolwiek wyprawą – powiedział Pain - Twoim nauczycielem
Aanami będzie Sasori, gdyż razem z nim będziesz mogła rozwijać swoje
umiejętności medyczne. Natomiast twoim, Hanami, Sasuke.
- No, chyba cię coś
swędzi! - powiedziałam, energicznie podnosząc swoje szanowne cztery litery z
krzesła.
- Nie wcale mnie nic
nie swędzi…
- No, to chyba dzisiaj
nie lałeś!
- Byłem dzisiaj w
ubikacji…
- No, to…
- Hanami, do czego
zmierzasz? - przerwał mi Pain.
- Sasuke nie może być
moim sensei’em! - powiedziałam lekko podniesionym głosem pozbawionym
jakiejkolwiek emocji.
- Dlaczego?
- Bo prędzej się
pozabijamy, niż on mnie czegoś nauczy!
- Nie uważam tak,
Sasuke jest dla Ciebie idealny, biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej szkolił Cię
Itachi! - zaczął krzyczeć Pain.
- Ale on ma Sharingana!
Powinien uczyć Aanami!
- Pomoże ci
kontrolować Nonegana! A Aanami uczy Sasori!
- Ale ja nie chcę!
- A mi lata i powiewa
to, co ty chcesz!
- Ale…
- Dość! Powiedziałem,
że tak ma być to będzie! Za karę jeszcze dzisiaj będziesz miała pierwszy
trening za piętnaście minut, a jak się na nim nie pojawisz, to ci wtargnę do
głowy i zrobię burze myśli! - wykrzyczał Lider - Koniec dyskusji!
Zrezygnowana opadłam
na krzesło. Reszta zebranych przypatrywała się uważnie naszej kłótni. Po jakichś
piętnastu minutach ciszy Pain wyszedł, a za nim Aanami i Sasori. Sasuke
poruszył się lekko na krześle.
- Zbieraj się, za
piętnaście minut trening. Na sali… - powiedział i zrobił to, co wcześniej
pozostali.
Położyłam głowę na
stole. Po kilku minutach wstałam i ruszyłam ku mojemu pokojowi. Oczywiście
kilka razy zatrzymywał mnie ktoś z Akatsuki, narzekając, że tymi swoimi
krzykami szkła w oknach powybijałam. Będąc w pokoju chwyciłam kaburę z kunai’ami
i swoją katanę. Przyodziałam płaszcz i buciki, nie noszę ich po siedzibie bo
jeszcze podeszwy zetrę, i, przemierzając niezliczone korytarze, ruszyłam ku
salce treningowej. Sasuke siedział już tam, wpatrując się w ścianę.
- Rozciągnij się -
polecił.
Bez słowa skargi, co
było u mnie niespotykane, wykonałam czynność i po pół godziny (nie chciało mi
się szybciej) byłam już rozgrzana i przygotowana na dalszy trening. Jakiż był
mój zawód, gdy zamiast czegoś nowego powtarzałam stare ćwiczenia, na przykład
rzut kunai’em do ruchomego celu. Dlaczego stare? Bo zawsze tak zaczynał się mój
trening z ojcem. Jeśli by się tak przyjrzeć wujaszkowi, to nie był brzydki, a
do tego bardzo podobny do mojego tatusia. Kolejnymi ćwiczeniami okazały się
proste jutsu atakujące, klonowanie, zmiana wizerunku i takie duperele, ogółem było
nudno.
Po jakichś trzech
godzinach żmudnego treningu zobaczyłam, że się zmęczyłam, co było u mnie
niespotykane - zapewne jeszcze nie do końca doszłam do siebie po ostatnim
ataku. Sasuke przysiadł niedaleko mnie.
- Opowiedz mi o swoim
kekkei genkai – polecił.
- Po co chcesz
wiedzieć?
- Żeby się dowiedzieć,
jak mam cię uczyć nad nim panować - skłamał.
Dobrze wiedziałam, że
to nie był powód, dla którego chciał wiedzieć o moim Noneganie.
- Nie wiem od czego
zacząć… Sama nie wiem o nim za dużo, tylko tyle, ile sama odkryłam…
- Jak włączyła go
twoja matka? I dlaczego?
- No, tak… Warto chyba
od tego zacząć. No cóż… Wiem tylko tyle, ile wyczytałam z jej pamiętnika. Wiem,
że moja matka się kiedyś w tobie kochała… oraz o tym, że ty w niej nie. Ale
przespałeś się z nią, co było dla niej najgorszym ciosem, bo wiedziała, że
robisz to tylko dlatego, że nalegała – dodałam, patrząc znacząco na niego, lecz
ten nie zareagował na moje słowa - Po waszej wspólnej nocy, po tym jak
odszedłeś drugi raz, zaszła w ciąże. W głębi serca wiedziała, że nie chce tego
dziecka. Bała się o nie… ale postanowiła je urodzić i wychować. Żyła z tym
postanowieniem kilka miesięcy, aż do czasu gdy poroniła - powiedziałam.
Spojrzałam na twarz
Sasuke, był zdruzgotany tymi wiadomościami. Nie byłam pewna czy kontynuować,
lecz zaczęłam mówić dalej:
- Później kilka kartek
jest wyrwanych, ale wiem, że przyszedł do niej ojciec i zaproponował dołączenie
do Akatsuki. A że nic ją już nie trzymało w Konoha, to odeszła. Cały czas była
w depresji po stracie dziecka i nie dawało jej to żyć. Pewnego dnia wpadła na
pomysł, że mogłaby wykasować sobie uczucia. Później znowu nie ma kilku kartek,
ale domyślić się można, że znalazła książkę, w której było napisane o Noneganie.
Pisało, że jest to kekkei genkai, którego pełnej aktywacji nie przeżyła żadna
osoba i dlatego nie ma żadnego klanu z nim – wyjaśniłam Jest to umiejętność,
przy której aktywowaniu osobnik ma wykasowywanie wszystkie uczucia i emocje, a
do tego również wspomnienia, które były z nimi związane. Przy pomocy ojca
aktywowała Nonegana. Nie miała pojęcia, że jest on dziedziczny. Zapomniała zupełnie
o tobie i o tym, co do ciebie czuła, choć wiedziała, że byłeś kiedyś w Konoha.
A to, że się w tobie zakochała, wiedziała tylko z pamiętnika. Dalszej historii
nie ma co opowiadać, bo jej skutki masz przed sobą. Wiem tylko, że matka nigdy
nie kochała ojca taką miłością jak ciebie. Była ona szczera, prawdziwa i
odwzajemniona, lecz mimo to inna od tamtej – rzekłam - Pierwszej miłości nigdy
się nie zapomina – dopowiedziałam, po czym ponownie spojrzałam na Sasuke.
Wyglądał tak, jakby
analizował całą moją wypowiedź.
- Opowiedz, co wiesz o
swoim Noneganie.
- Jest
sześciostopniowy. Za jego pomocą mogę czytać myśli, wykrywać prawdę,
paraliżować, wykasowywać pamięć, zabijać, czego mogłeś doświadczyć na skórze i
odpierać ataki umysłowe. To takie połączenie Rinnegana z Sharinganem,
zmutowane kilkakrotnie i bardzo trudne do opanowania. Moja matka miała tylko
cztery stopnie. Nie potrafiła paraliżować i wykrywać prawdy.
- Interesujące -
powiedział.
Zapadła między nami
cisza. Popatrzyłam mu w oczy. Nie był zainteresowany tym, co powiedziałam o
kekkei genkai, a raczej historią mojej matki.
- Kochałeś ją? -
spytałam, wyrywając go z zamyśleń.
- Co?
- Pytam się czy ją
kochałeś… Moją matkę.
Nie odpowiedział.
- Wtedy, gdy pierwszy
raz użyłam na tobie Nonegana i po dezaktywacji, spojrzałam na ciebie, miałam
zielone oczy, jak te matki. Wtedy na twojej twarzy zobaczyłam ból, jeszcze
gorszy jak ten po rozrywaniu synaps… Ból po stracie kogoś bliskiego.
- Koniec treningu -
powiedział i zostawił mnie samą na sali treningowej.
Posiedziałam tam
chwile, rozmyślając o wszystkim i o niczym, a szczególnie o moim księciu i
wyszłam, ruszając do salonu.
Był prawie pusty, na
kanapie siedział rozwalony Kisame, oglądając jakąś głupią telenowele, przy
stoliku prowadził rozrachunek Kakuzu, a na fotelu siedział granatowowłosy Tori.
Jeszcze raz… granatowowłosy? Czy to możliwe by Tori był moim księciem? Nie, to
nie możliwe…
- Co się gapisz? -
spytał.
Popatrzyłam na niego
jednym z moich bardziej pogardliwych spojrzeń, co nie zrobiło na nim wrażenia.
Zamiast tego poczułam znajome ukłucie w głowie. O nie! Ty mi w głowie czytać
nie będziesz, pomyślałam, po czym zaatakowałam go moją umysłową kataną. I
resztę popołudnia spędziłam walcząc z Tori'm, na myśli.
Oczywiście, gdy już
wygrywałam, to użył podstępu - podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać, ale to
i tak nie pomogło mu wygrać, natomiast bardzo rozśmieszyły go próby
uśmiechnięcia się przez moje usta… Dostał za to z kopniaka w brzuch i
zaczęliśmy się bić, rozwalając przy tym cały salon, ale Kisame z Kakuzu
najwyraźniej tego nie zauważyli. Zresztą to chyba i lepiej.
Co widzisz gdy patrzysz na mnie? Ją?
Co widzisz gdy dotykasz mnie? Ją?
O czym myślisz gdy widzisz mnie? O niej?
Co słyszysz gdy mówię do Ciebie? Ją?
Co czujesz gdy walczę z tobą? Ją?
Co widzisz gdy myślisz o mnie? Ją?
Co słyszysz gdy śpiewam dla Ciebie? Ją?
Co odpowiesz gdy spytam kogo kochasz? Ją?
Ale jej nie ma. Jestem tu ja.
Jestem jak ona i wiem co to strach.
Więc bez obawy. Podejdź to do mnie.
Przytul mnie czule i powiedz co czujesz.
Powiedz, że kochasz ją nie mnie.
Powiedz, że czujesz ją nie mnie.
Powiedz, że widzisz ją nie mnie.
Powiedz, że słyszysz ją nie mnie.
Powiedz, że myślisz o niej, nie o mnie.
Powiedz to do mnie. A ja powiem to do niej.
'-No, to…
OdpowiedzUsuń-Hanami, do czego zmierzasz?' Genialna była tamta wymiana zdań i jej zakończenie xD
Nonegan, zdaje się być aż za mocny, no i Kekkei Genkai - czyli coś co dziedziczy się linią krwi, więc Sakura nie mogła go sama aktywować, ale rozumiem, że zmodyfikowałaś to na potrzeby opowiadania ;D
Ogólnie fajny rozdział, coraz bardziej lubię Toriego!