„Był to spokojny dzień
w Konoha. Na opuszczonym placu, na który rzadko przychodziły inne dzieci bawiłyśmy
się z siostrą w chowanego. Zakryłam dłońmi oczka i zaczęłam głośno liczyć.
-Raz.. dwa… trzy…
cztery… szukam- wykrzyczałam i śmiejąc się wniebogłosy zaczęłam szukać
siostry. Patrzyłam już we wszystkich znajomych mi kryjówkach i nigdzie jej nie
było. Zrezygnowana usiadłam na kamieniu i zaczęłam się zastanawiać, gdzie też
ona może być… Po chwili usłyszałam krzyk. Było to krzyk dziewczynki… dziecka
takiego jak ja. Aanami. Przeszło mi przez myśl i nie zważając na
niebezpieczeństwa biegiem ruszyłam ku źródłu głosu. Zmęczona długim biegiem w o
końcu dobiegłam do zaułka między domami, kilka metrów dalej od placu. Zdziwiło
mnie to, co tutaj robi moja siostrzyczka, w końcu miałyśmy się bawić na placu…
zapewne zastanawiałabym się dalej, co ona tutaj robi, gdyby nie kolejny krzyk.
Pobiegłam w tamta stronę, przy okazji przewracając jakąś puszkę z farbą, która
stała na pudle.
- O kurczaki!-
Powiedziałam, gdy zauważyłam, że wybrudziłam sobie tą farbą nową sukienkę -
Mamusia mnie zabije…- moje rozważania przerwał kolejny krzyk.
Dobiegłam do końca
zaułka i zauważyłam mężczyznę w długim czarnym płaszczu z szerokim kapeluszem
na głowie, stojącym nad Aanami. Postąpiłam krok do przodu i wypłoszyłam jakąś
myszkę, która z piskiem wróciła do swojej norki. Mężczyzna zwrócił się w moją
stronę. Znad ronda kapelusza nisko osadzonego na twarzy, zauważyłam jedno oko,
które świeciło się na czerwono. Oprócz kapelusza miał na twarzy dziwną
pomarańczową maskę.
- Proszę,
proszę, kogo my tu mamy?- Powiedział.
- Proszę zostawić moją
siostrzyczkę - odpowiedziałam stanowczo.
- A jak nie to, co?
- Zawołam swoją
mamusię i tatusia.
- Hahaha - zaczął się
śmiać - Twoi rodzice nie przeszkodzą mi w zdobyciu jej oczu - powiedział.
Przeraziłam się, gdy
usłyszałam, że chce zabrać oczy Aanami. Odwrócił się do mnie tyłem i zaczął
podchodzić do mojej siostrzyczki, która zaczęła krzyczeć. Poczułam w sobie
dziwną moc, która zbierała się w mojej głowie. Przeraziłam się, że jeśli nie
dam ujścia owemu uczuciu, to wybuchnie mi głowa. Pozwoliłam, by to odczucie
zawładnęło moją główką. Przeraziłam się, gdy to coś zaczęło napływać do moich
oczu. Poczułam jak z oczu, kapią mi łzy, które gdy opadły na ziemie rozpuściły
asfalt. Przymknęłam powieki, czując jak bolą mnie oczka.
Przetarłam je
piąstkami, ale to nic nie dało. Po chwili usłyszałam kolejny krzyk i otworzyłam
powieki. Chwyciłam za jakiś kamyczek i rzuciłam w mężczyznę. Obrócił się szybko
i zamarł patrząc w moje oczy. Czerwone oko przestało się świecić, gdy upadł na
ziemię krzycząc z bólu.
Czułam się dziwnie,
jakby ten krzyk sprawiał, że czułam się lepiej. Mężczyzna krzyczał coraz
głośniej, aż w końcu zamilkł. Wystraszona Aanami podbiegła szybko do mnie, a ja
wpatrywałam się w nieruchome ciało mężczyzny. Wiedziałam, że nie żyje… ale
wcale nie czułam się z tego powodu źle. Usłyszałam kroki na końcu uliczki, aż w
końcu ucichły za nami. Nie czułam nic, nie chciało mi się płakać… nawet nie
potrafiłam się roześmiać. Usłyszałam głos ojca.
- Hanami, Aanami… nic
wam nie jest? – spytał - słyszeliśmy krzyk.
- Hanami mnie
uratowała - powiedziała moja siostrzyczka.
Ojciec podbiegł do
mnie, a ja nadal wpatrywałam się w martwe ciało. Czułam jak owa moc uchodzi z
moich oczu. Tatuś kucnął przede mną i przyjrzał mi się. Po chwili zamarł wpatrując
się w dwa czarne punkciki w miejscu, gdzie powinny być oczy. Zawołał moją mamę,
ta podbiegła szybko do mnie. Cała moc uszła, gdy spojrzała w moje oczy. Ale
nadal nie mogłam się rozpłakać. Rodzice wymienili nerwowe spojrzenia. Po czym
tato wziął mnie na ręce i zabrał z zaułka…”
„Siedziałyśmy z Aanami
w naszym pokoiku. Bawiłyśmy się lalkami.
- A teraz Noemi
pójdzie z Riką na spacer - powiedziała moja siostra.
- Nie! Rika nie chce
iść na spacer! - zaprotestowałam.
- Właśnie, że chce! Bo
na spacerze poznają Hiroko! - odrzekła moja siostrzyczka.
- Hiroko mogą poznać w
domu, nie muszą iść na spacer! - powiedziałam, wyrywając z rąk Aanami moją
lalkę.
- Właśnie, że nie! - zaczęła
się szarpać moja siostra.
Po kilku minutach
szarpania, bez entuzjazmu zaczęłam się wpatrywać w głowę lalki Riki szybującej
nad naszymi głowami, by w końcu wylądować kilka metrów za nami. W rączkach
trzymałam ciało bez głowy, które kiedyś można było nazwać lalką.
Poczułam jak wzbiera
we mnie owa dziwna moc, moje oczy stawały się coraz bardziej piekące i już
miałam zamiar ją uwolnić, gdy usłyszałam krzyk Aanami. Moc po części ulotniła
się ze mnie zostawiając tylko piekące oczka. Do naszego pokoju szybko wbiegła
mama. Popatrzyłam się na nią, podbiegła do mnie i odciągnęła mnie od Aanami.
- Co zrobiłaś
siostrze? Mów szybko -zaczęła na mnie krzyczeć.
- Ale Mamusiu ja nic
nie zrobiłam, sama zaczęła płakać.
- Nie kłam, przecież
widzę po twoich oczach! - krzyczała nadal i zaczęła mną mocno potrząsać.
Poczułam ból w
miejscach gdzie ściskała mnie mama. Do oczu napłynęły mi łzy, których nie
kontrolowałam. Lecz nie były one kwasowe. To były takie zwykłe słone łzy. Do
pokoju wszedł tatuś.
- Sakura zostaw ją -
powiedział spokojnie.
- Ale ona użyła
Nonegana na Aanami - odrzekła moja matka.
Nie wiedziałam, o czym
oni mówią.
- Nie. Spójrz -
polecił mój ojciec.
Mama się obróciła i
dopiero teraz zauważyłam dwie czerwone plamki spływające twarzy Aanami.
- Uaktywnił jej się
Sharingan - krzyknął wesoło mój ojciec i wziął Aanami na ręce, która właśnie
przestała płakać.
Jej oczy świeciły się
na czerwono. Wszyscy wyszli z pokoiku i zostawili mnie samą. Łzy napłynęły mi
do oczu. Otworzyłam drzwi na taras i uciekłam z domu. Pobiegłam do lasu i tam,
usiadłam na jakimś kamieniu. Nie czułam już łez spływających po moich
policzkach. Nie czułam już nic… i było mi z tym dobrze…”
„Od kilku lat mieszkaliśmy
już razem z mamą, Aanami i tatusiem w tym dziwnym kamiennym domu. Było tu dużo
wujków, ale żadnej cioci. No i byli tu też dwaj chłopcy, którzy się razem z
nami bawili, gdy pozwalał na to wujek Pain. Wujek był fajny. Miał dużo
metolowych cosiów na twarzy i uszach, za które można było ciągać i wcale za to
nie krzyczał. Kiedy rodzice szli na jakąś wycieczkę i Aanami bawiła się z Tori’m
i Itakoi’m, to ja szłam do wujka pokoju, w którym było strasznie ciemno…
Przybiegałam do niego
i siadałam mu na kolanach i przypatrywałam się jak pisze coś w swoich
papierach. Czasami dawał mi jakieś kartki bym mogła sobie coś narysować, a gdy
już kończyłam chwalił mnie i dawał lizaka… Lubiłam wujka, Paina, był fajny. Oprócz
wujka Paina, był jeszcze Deidara, z którym lepiłam figurki i które potem
latały i gdy już były wysoko, wysoko nad moją głową to wybuchały. Wujek Deidara
też był fajny.. i miał takie długie żółte włosy, w które można było wsadzić
makaron i wcale go nie było widać! I nigdy nie okrzyczał mnie za to, że chowam
w jego włosach kluski! Oprócz wujka Deidary był jeszcze Sasori. Robił on nam
lalki z drewna i drewniane mieczyki, którymi się biłyśmy i nigdy nie wbiła nam
się drzazga! Wujek był fajny, ale nie pozwalał chować się w swojej kukiełce, a
w niej było tak fajnie! Oprócz wujka Sasori'ego był jeszcze Kakuzu, który cały
czas mówił o pieniążkach… i nigdy nie chciał dać jednego na loda. A jak mu się
ukradło jednego to krzyczał mocno i trzeba się było chować za wujkiem Hidanem.
Wujek Kakuzu nie był fajny, on był straszny. Jeszcze był Hidan, który był
przezabawny i pozwalał rzucać w siebie nożykami jak bawiliśmy się w wojnę. On
był taki fajny! Zawsze był złym biju i my w czwórkę jako najpotężniejsi ninja
na świecie musieliśmy go złapać i zabić.
Często po takiej naszej
zabawie, trzeba było coś naprawiać, gdyż testowaliśmy na nim nowe jutsu,
których się nauczyliśmy. Zapomniałam o tym, że co tydzień wujek Pain zabierał
nas wszystkich na polankę i uczył nowych rzeczy. Czasami tatuś mi pokazywał
jakieś ogniowe sztuczki na dużej sali albo mama uczyła kontrolować moje oczy…
ale nie bawiła się już ze mną jak kiedyś. No i zapomniałam o wujku Kisame,
który nas uczył pływać w jeziorze! Ale przy tym była zabawa!
Mieszkaliśmy w tym
domu długo i długo, aż pewnego dnia, gdy mama z tatą ruszyli na wycieczkę,
miałam takie złe mrowienie w brzuchu… i gdy jak zwykle poszłam do wujka Paina
rysować i powiedziałam mu o tym odczuciu.
To powiedział, żebym
się nie martwiła i że nic im się nie stanie. Ale to uczucie mnie nie opuściło.
W nocy wrócił mój tato, ale nie było z nim mamy. Był taki smutny i biedny, a
jak spytałam się gdzie mamusia to nic nie powiedział tylko polecił obudzić
Aanami, która już spała. Gdy ją obudziłam do pokoju wszedł tato.
- Dziewczynki mam złą
wiadomość – powiedział - chodzi o mamę, ona już nie wróci.
- Jak to nie wróci ?-
spytała Aanami - poszła na drugą wycieczkę?
- Nie… chodzi o to -
zaczął tato.
- Ona umarła, prawda? -
zapytałam się go.
Spojrzał na mnie
zdziwiony, ale pokiwał głową. Nie poczułam się smutna, nawet nie poleciały mi
łzy z oczu… tylko powtórzyłam jego gest i w milczeniu pokiwałam głową.
- Jak to umarła? - spytała
Aanami.
- Pamiętasz jak wujek
Hidan był biju i atakował kraj i my go zabiliśmy? - spytałam.
Aanami pokiwała głową.
- To z mamą jest tak
samo… tylko, że ona nie wstanie i nie zacznie zabawy od nowa…
- Mama była biju? -
zapytała Aanami.
- Nie - odpowiedział
tatuś - Ale jak biju już nie żyje - odparł ze smutkiem w głosie.
- Ale…- zaczęła Aanami
- Ona nie może nas zostawić! - krzyknęła z łzami w oczach.
- Nie zostawi was… będzie
na zawsze w waszym sercu.
Aanami się rozpłakała,
tatuś podszedł do nas i przytulił. Zauważyłam, że z jego oczu również popłynęły
łzy… ale ja nie płakałam… nie mogłam…”
„Miałam czternaście
lat. Od śmierci matki mieszkaliśmy w Konoha. Wujek Naruto od kilku lat był
Hokage i tylko, dlatego możliwa była dzisiejsza wizyta chłopaków. Szłyśmy z,
Aanami, która cieszyła się z tego, że zobaczy starych znajomych, w stronę muru
do jednej z bram. Było to jedyne wejście, w którym nie było straży, co było
dziwne. Konoha naprawdę uważa się za tak wielką i silną, że zapomina o
obronie…
Powoli już mi się
nudziło to życie w wiosce. Co prawda ludzie przyjęli nas gościnnie mimo to, że
jesteśmy z klanu Uchiha… Wyjaśniła się sprawa z tym wymordowaniem swojej
rodziny przez ojca i jest już czysty i o nic go nie oskarżają. Nawet nie
zwracają uwagi na to, że był w Akatsuki. Razem z Aanami miałyśmy własne
oddziały ANBU i co raz wyruszałyśmy na jakieś misje. Choć uważałam, że znacznie
lepiej byłoby nas dać w jednym oddziale to nie spierałam się o to z Hokage. Już
coraz lepiej kontrolowałam swojego Nonegana,
z czego byłam niezwykle dumna, czasami oczywiście zdarzało mi się nad
nim tracić kontrolę, ale szybka interwencja Aanami pomagała. Służyłam jako
wykrywacz kłamstw w Konosze i byłam obecna przy wszelkich przesłuchaniach.
Natomiast Aanami w tym czasie pracowała w szpitalu.
Zatrzymałyśmy się
przed bramą i wpatrywałyśmy się w dwie postacie idące w naszym kierunku. Po
kilku minutach spokojnego marszu w końcu stanęli przed nami dwaj starsi od nas
chłopcy. Jeden uśmiechnął się do mnie promiennie, objął mnie ramieniem i razem
rozmawiając ruszyliśmy powrotem do wioski. Obejrzałam się i zauważyłam, że Tori
idzie z rękami w kieszeniach, leniwie odpowiadając na pytanie uśmiechniętej
Aanami. Patrzył się na mnie takim dziwnym wzrokiem, że aż odwróciłam twarz.
Udając zainteresowanie rozmową z Itakoi’m myślałam nad tym spojrzeniem.
Doszliśmy do naszego
domu, skąd unosiła się smuga dymu wynurzającego się z komina. Weszliśmy do
środka i już z daleka było czuć zapach Ramenu, który był specjałem ojca.
Weszliśmy do kuchni i zobaczyłam ojca wlewającego do misek porcje dania. Był
taki spokojny i opanowany. Odkąd pamiętam taki był… ale bardziej po śmierci
matki. Usiedliśmy przy stolę i zaczęliśmy jeść. Po obiedzie, podczas, którego
ojciec wypytywał chłopaków o organizację poszliśmy na spacer (ojciec został w
domu, szykować się na misję). Zatrzymaliśmy się w parku, gdzie kiedyś jako
dzieci bawiłyśmy się z Aanami. Dalej był taki opustoszały. Stanęłam sobie właśnie
na skraju parku wpatrując się bez większego zainteresowania w horyzont, gdy
usłyszałam głosy moich rówieśników.
- Te, ty bez uczuć! -
krzyknął któryś.
- Ja mam imię
powiedziałam powoli.
- Ta… wielka Uchiha.
Dziw, że ojciec was jeszcze w nocy nie zabił - powiedział i cała grupka zaczęła
się śmiać.
Ściągnęłam brwi i
zacisnęłam pięść.
- Te! Zmienno oka! – krzyknął
- Jesteś dziwolągiem, bo twoje oczy nie mają jednej barwy! - powiedział inny i
znowu śmiech.
Już chciałam na nich
skoczyć, gdy zauważyłam, że otaczają je powoli kartki papieru. Zaczęły wirować
wokół nich a później zaatakowały. Gdy znikły zauważyłam, że chłopcy mają liczne
rany, z których sączy się krew. Spojrzałam się, na Tori’ego. A on na mnie… miał
takie samo dziwne spojrzenie, a jednocześnie determinację na twarzy.
Poczułam w brzuchu
takie ciepło, które promieniowało od żołądka, wątrobę i kierowało się aż do
serca. Czułam jak kąciki ust podnoszą się lekko do góry tworząc coś na kształt
uśmiechu. Odwróciłam twarz i ponownie zauważyłam owe kartki, a także
niedźwiedzia skradającego się za chłopakami. Ci chcąc uciec od papieru
odwrócili się i zaczęli wrzeszczeć widząc misia. Uciekli w drugą stronę, a ja
zauważyłam zwijającego się ze śmiechu Itakoi’ego w miejscu gdzie wcześniej stał
niedźwiedź. Podeszłam powoli do Tori’ego i powiedziałam.
- Dziękuję, ale to
było niepotrzebne.
- Nie ma, za co -
powiedział.
Niewiele myśląc
pocałowałam go w policzek. Nie wiedziałam, dlaczego to robię. Po prostu miałam
na to tak wielką ochotę, że nie mogłam się powstrzymać. Spojrzałam na jego
twarz, której wyraz był nieodgadniony. Ale ciepło w brzuchu nie ustąpiło tylko
paliło mocniej, gdy spojrzałam w jego oczy…”
Otworzyłam gwałtownie
oczy. Ze zdumieniem stwierdziłam, że leże na łóżku, które nie należy do mnie.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam jasne meble i niebiesko-szare ściany. Nie byłam
nawet w swoim pokoju. To gdzie byłam? Spróbowałam usiąść, ale poczułam ból z
tyłu głowy, ignorując owe odczucie usiłowałam nadal się podnieść, choć
skutecznie umożliwiała mi to czyjaś ręka położona na moim ramieniu. Podniosłam
wzrok i zauważyłam przed sobą Tori’ego.
- Co ty tu robisz? - spytałam
kładąc się z powrotem.
- To jest mój pokój -
powiedział spokojnie.
Zdziwiłam się. Nigdy
nie byłam w jego pokoju! Wszędzie tylko nie tu!
- Co ja tu robię? - spytałam.
- Sasuke mi Ciebie dał.
Kazał się tobą zaopiekować a sam poszedł do lidera.
- Czemu nie jestem u
siebie?
- Bo pękła rura i wam
pokój zalało - odpowiedział spokojnie.
Uchyliłam lekko kołdrę
i zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie.
- A, czemu jestem
rozebrana?
- Bo wpadłaś do
jeziora i byłaś mokra… a jakoś nie chciałem mieś mokrego łóżka - powiedział.
Wiedziałam, że kłamie.
- Co mi jest?
- Byłaś zmęczona i z
braku sił wpadłaś do jeziora. Sasuke Cię wyciągnął i przyniósł tutaj. Aanami
razem z Sasori'm stwierdzili, że nic Ci nie będzie o ile przez kilka dni
poleżysz spokojnie i nie będziesz się wiercić.
- Ile spałam?
- Sześć dni-
odpowiedział spokojnie. Spojrzałam na jego twarz… znów był na niej ten
nieodgadniony wyraz, co kiedyś… kiedyś, gdy miałam czternaście lat. Ciepło znów
oblało mój brzuch, atakując moje serce. Usłyszałam cichy dziewczęcy śmiech. Mój
śmiech. Tori popatrzył na mnie zdziwiony, lecz ja nadal się śmiałam czując
wibrację w brzuchu…. To chyba były przysłowiowe motyle…
Co było kiedyś? Ja i ty?
Co było kiedyś? Realistyczne sny?
Co było kiedyś? Ból i cierpienie?
Co było kiedyś? Serca skinienie?
Co było kiedyś? Dziecinne uśmiechy?
Co było kiedyś? Niesione echem śmiechy?
Co było kiedyś? Śmierć i pożegnanie?
Co było kiedyś? Nastoletnie wyznanie?
Co było kiedyś? Splecione ręce?
Co było kiedyś? Miłość w piosence?
Co było kiedyś? Zroszone trawy?
Co było kiedyś? Zakurzone ławy?
Co było kiedyś? My i oni?
Co było kiedyś? Twa dłoń na mej dłoni?
Co było kiedyś? Nie wiem, a ty?
Co było kiedyś? Byliśmy my…
Och takie trochę.. smutne te jej wspomnienia z dzieciństwa. Sakura najpierw sama stwierdziła, że aktywuje sobie Nonegan, a gdy potem okazało się, że to przeszło na jej córeczkę to ją traktowała jak nie wiem.. No i jeszcze kiedy Aanami aktywował się Shringan.. Strasznie ją jakoś tak zaniedbywali czasami, bym powiedziała. A ten koleś, którego zabiła to był Tobi?
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałam jak sobie wyobraziłam walkę między Hidanem-bijuu i czterema wielkimi ninja, to musiało być słodkie ;3 Ciągnięcie kolczyków Paina i wsadzanie makaronu we włosy Deidary też fajne ^^
Uhuhuh motylki w brzuchu! Mam nadzieję, że jeszcze sobie poleży w tym pokoju Toriego ;>