Postać ubrana w czarny płaszcz po cichu przemierzała korytarz. Jej
kroki nie wydawały żadnego dźwięku, a sama idealnie chowała się w cieniu. Nikt
nie wiedział o tym, że znajduje się w tym budynku. Nie zdradzało jej
skrzypienie parkietu, ani blask księżyca wpadającego do środka. Nikt nie
spodziewał się jej tutaj, więc nikt się nie bał.
Delikatnie otworzyła drewniane drzwi i wślizgnęła się do pomieszczenia
w momencie, gdy na korytarz weszli strażnicy. Poprawiła czarny kaptur na głowie
i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Pokój wypełniał stos książek ustawionych na starych drewnianych
regałach. Ich grzbiety zdradzały obiecujące tytuły, lecz postać nie zwróciła na
nie najmniejszej uwagi. Z wypracowaną precyzją przemierzyła pomieszczenie i
schowała się za jednym z regałów, gdy blask latarki wypełnił pomieszczenie.
- Czysto – mruknął ktoś i wyszedł.
Postać odsunęła się od drewna i delikatnie przekroczyła przez
pomieszczenie, zatrzymując się przy jednym z regałów. Uniosła głowę do góry i w
tym momencie blask księżyca oświetlił kawałek jej twarzy, na której widniał
uśmiech.
Postać sprawnie wskoczyła na regał, nie wydając przy tym najmniejszego
dźwięku, i dłonią dotknęła sufitu. Ukazał się na nim pewien symbol, a za nim
kolejne. Jej dłoń sprawnie przesuwała się po znakach, w odpowiedniej kolejności
naciskając na konkretne z nich. Nagle z sufitu spadły drobinki kurzu, a on sam
zdawał się unieść, dzieląc na kwadraty. Postać popchnęła jedne z nich i
przesunęła je w bok. Jej oczom ukazało się przejście na wyższą kondygnację…
ukryty poziom budynku.
Delikatnie i zarazem ostrożnie wsunęła się do środka i rozejrzała się
po zaciemnionym wnętrzu. Wstała z klęczek i zapaliła latarkę, która znikąd
wyrosła w jej ręce. Zauważyła kolejny pokój zastawiony regałami, lecz dobrze
wiedziała, że to nie koniec jej podróży. Podeszła do przeciwległego końca
pomieszczenia i raptownie zwróciła się w lewo. Zrobiła trzy kroki w przód, a
następnie dwa w prawo. Nie było to chodzenie bez celu, ponieważ całe te
pomieszczenie wypełnione było najróżniejszymi pułapkami, a zawiła droga, którą
teraz przemierzyła, była jedynym uwolnionym od nich fragmentem. Przesunęła
dłonią po ścianie i w puściła w nią trochę swej czakry, a na owej powierzchni
znów pojawiły się symbole. Sprawnie naciskała na odpowiednie i chwilę później
jej oczom ukazały się metalowe drzwi. Bez wahania je popchnęła i weszła do
pomieszczenia wypełnionego metalowymi pułkami, na których ułożone były pudełka.
Postać przeszła po pomieszczeniu, kierując się we wcześniej wybranym
kierunku. Dobrze wiedziała, po co tu przyszła i nie chodziło tu o drobne
zlecenie, które dostała kilka dni temu. Przyszła tu głównie dla siebie. Miała
nadzieję, że chociaż w tym archiwum odnajdzie to, co ją interesuje. Znalazła
się tu nieprzypadkowo, ponieważ trafiła na ślad tej biblioteki w kilku
poprzednich, do których się włamywała. Lecz dopiero w Konoszańskim archiwum
była jasna wzmianka, że tu może znajdować się cokolwiek. Jakieś nazwisko,
wioska, kraj… Cokolwiek, by odnaleźć to, co szukała.
Zatrzymała się przy jednym z metalowych regałów, na którego szczycie
widniała plakietka ukazująca datę sprzed trzydziestu pięciu lat. Minęło sporo
czasu, jednakże wiedziała, że te informacje, których szukała, nie zostały
zniszczone. Nie mogły.
Przeleciała wzrokiem po tytułach wypisanym czarnym markerem po pudłach,
szukając czegokolwiek, co miałoby jakikolwiek związek z tym, czego szuka. Kilka
razy przeglądała zawartość pojedynczych pudełek, po czym niezadowolona
odkładała je na miejsce. Już przez cały miesiąc szuka czegokolwiek związanego z
tym, co zdarzyło się trzydzieści pięć lat temu, lecz wszystkie archiwa, które
odwiedziła, pozostawiały ją z kwitkiem, nie zdradzając nic.
Nagle zauważyła malutkie, wąskie pudełko, na którego boku było
napisane „Mapa siedzib klanów”. Ponownie
się uśmiechnęła, co było widać w nikłym świetlne jej latarki. Przejechała
dłonią po pudełku i otworzyła je. Jej oczom ukazała się drewniana szkatułka, o
długości nie dłuższej jak metr. Postać postanowiła ją otworzyć, lecz coś jej to
uniemożliwiało. Przeklęła siarczyście pod nosem i ponownie spojrzała na
szkatułkę w poszukiwaniu jakiejkolwiek podpowiedzi co do pieczęci, jaka została
na niej użyta.
Zrezygnowana położyła znalezisko na podłodze, po czym szybko złożyła
pieczęcie, a przedmiot zniknął w obłoku dymu. Odłożyła puste pudełko na miejsce
i przeszła do kolejnego regału w poszukiwaniu przedmiotu, na który dostała
zlecenie. Bez większych kłopotów odnalazła odpowiednie pudełko i z jego wnętrza
wydobyła rzecz owiniętą w purpurowy materiał. Chcąc się upewnić, rozłożyła go,
a jej oczom ukazał się połyskujący kryształami sztylet, z których został
wykonany. Według zleceniodawcy miał jakieś specyficzne właściwości, lecz ją na
chwilę obecną to nie obchodziło. Miała go jedynie dostarczyć do osoby, która ma
w zamian za niego przekazać jej inną broń. Tą, której szukała przez wiele lat,
jeszcze zanim to wszystko się zdarzyło i zanim zaczęła przeszukiwać archiwa w
poszukiwaniu informacji.
Ponownie złożyła pieczęcie, a przedmiot zniknął w obłoku dymu.
Odłożyła pudełko i wróciła do wejścia, którym tu weszła. Opuściła
pomieszczenie, a ściana szybko ukryła owe drzwi. Postać, nie odwracając się,
zrobiła dwa kroki w tył i trzy w prawo. Nie mogła się obrócić, gdyż na podłoże
musiała padać stopa ułożona tylko i wyłącznie w ten sposób jak teraz. Inaczej
zmieniłby się nacisk i zaatakowały by ją niezliczone pułapki. Cofnęła się do
małego kwadratu w podłodze i opuściła się na dół, ponownie stawiając stopy na
regale. Zeskoczyła z niego, nie zauważając nawet, że sufit nie zasklepił się
tak jak wcześniej uczyniło się ze ścianą i pozostawił w sobie odkryty kwadrat i
podział na inne zamknięte wejścia.
Delikatnie uchyliła drzwi i wyślizgnęła się na korytarz, stawiając
pewne kroki na posadzce. Sprawnie ukryła się w mroku, gdy obok niej przebiegł
mężczyzna w stroju strażnika i zniknął w pokoju, z którego właśnie wyszła. Po
budynku rozniósł się alarm. Postać przeklęła siarczyście pod nosem i rozejrzała
się po korytarzu. Zaraz zjawią się tu strażnicy. Zablokują wszystkie wyjścia i
nie pozostawią jej żadnej drogi ucieczki. Westchnęła cicho i z rozbiegiem
ruszyła na okno znajdujące się naprzeciw niej. Uderzyła w nie barkiem, a siła
pędu rozbiła szybę, przez którą wypadała na zewnątrz. Delikatnie opadła na nogi
na jeden z dachów i, nie oglądając się za siebie, skakała po nich, kierując się
w sobie tylko znanym kierunku. Wyczuwała za sobą pościg, słyszała ich krzyki,
lecz nie przejmowała się tym, wciąż uciekając w jedną stronę.
Isei nigdy nie był zorganizowanym człowiekiem, zawsze liczyła się dla
niego chwila. I może właśnie dlatego wylądował na ulicy, szukając pożywienia w
kontenerach. Z nadzieją, że uda mu się przeżyć chociaż kolejną noc.
Kiedyś był wysoko ustawionym urzędnikiem. Zarządzał jedną z
ważniejszych firm, żył w dostatku z rodziną, która z uśmiechem go witała, gdy
wracał do domu. Kiedyś coś znaczył, a teraz jest tylko wyrzutkiem
społeczeństwa. Może gdyby bardziej zorganizował sobie czas, zauważyłby dużo
wcześniej, że firma bankrutuje. A gdyby się tak stało, to nie wziąłby tej
nieszczęsnej łapówki od tego tajemniczego człowieka. Gdyby wszystko potoczyło
się tak, to nie wylądowałby na tej ulicy, w tym śmietniku. Lecz tak się nie
stało i znajduje się tu i teraz, wygrzebując coraz to nowsze rzeczy z
kontenera.
Westchnął cicho. Który to raz do głowy nachodziły mu myśli w stylu:
„Co by było gdyby?” . Kiedyś nie zaprzątał sobie nimi głowy, lecz teraz zbyt
często powracały.
Isei, mimo iż nie był zorganizowany, to zawsze był bardzo ambitny i
ciekawski. I to przysporzyło mu wiele kłopotów, jak i osadziło na wysokiej
pozycji w firmie. Jego ciekawskość sprawiła, że znał sekrety, o których nikt
wolał nie wspominać. Właśnie to sprowadziło go na dno… bo wiedział za dużo.
Jego ciekawskość była tak wielka, że nic dziwnego, że gdy usłyszał cichy
huk w końcu zaułka, to ruszył w jego stronę. Nie mógł się powstrzymać. Szurając
podziurawionymi, starymi butami o powierzchnię, poczłapał w kierunku odgłosu.
- Jest tu kto? – zapytał, jednak odpowiedziała mu cisza.
- Jest tu… - zaczął, lecz zamarł, gdy jakaś silna ręka zacisnęła się
wokół jego szyi i przygwoździła do jednej ze ścian.
Nie widział postaci, lecz wiedział, że jest niezwykle silna i że jest
ninja. W innym przypadku usłyszałby jej kroki i zareagował w porę. Przecież
zawsze był szybki i miał wyćwiczony refleks. Gdyby ta postać nie była shinobi,
na pewno nie dopuściłby do takiej sytuacji.
Zauważył, że nad jego głową przeskakują kolejni ninja. Lecz tym razem
ANBU Tsukigakure. Szybko przelecieli nad wąskim zaułkiem i wylądowali na dachu
naprzeciwko. Szukali kogoś, w innym wypadku nie zapuściliby się w te rejony
Wioski Wodospadu. Bowiem w owej części gromadziły się tylko nikomu niewinne
wyrzutki, ludzie ulicy tacy jak on, którzy nie stanowili zagrożenia wobec
władzy i społeczeństwa.
Uścisk zelżał na jego szyi, a ten głęboko wciągnął powietrze.
Zauważył, że postać ma na sobie czarny płaszcz, który idealnie zakrywał ciało,
a na głowę zarzucony miała kaptur. Zapewne dlatego jej nie zauważył. Postać
delikatnie pochyliła się nad nim, zbliżając swoją twarz do niego. Zauważył
piękną, dziewczęcą twarz o przerażająco i dziwnie szarych oczach, które nie
miały źrenic. Nagle na tęczówkach ukazał się jakiś czarny symbol, który zaczął
wirować. Wyglądał jak wir tworzący się w jej oczach.
Poczuł narastający ból głowy, po czym martwy opadł na ziemie. To był
definitywny koniec Isei’ego, dawnego szefa wielkiej firmy, dawnego ojca i męża.
To był jego koniec zadany niewidzialnym ciosem tajemniczej postaci.
Owa postać, nie przejmując się martwym ciałem żebraka, opuściła alejkę
i powolnym krokiem zaczęła kierować się w kierunku jednej z karczm znajdującej
się w owej części Takigakure. W owym barze czekał na nią zleceniodawca, który
miał dać jej w zamian za kryształowy sztylet inne, o wiele ciekawsze. Spotkali
się jeszcze dzisiaj, gdyż postać musiała tego wieczoru opuścić Wioskę Wodospadu
i udać się w pewne miejsce. Nareszcie miała wrócić do domu. Nie znalazła go ani
informacji, których szukała, choć być może znajdują się w zapieczętowanej
szkatułce, lecz dostanie w swe ręce ową cenną broń.
Wkroczyła do obskurnej tawerny, którą wypełniali pijani ludzie i
mimowolnie przypomniała sobie misję sprzed wielu tygodni, gdy znajdowała się w
podobnym barze. Tylko tamten nazywał się chyba „Motylek”? Tak… chyba tak
właśnie się nazywał. Przemierzyła szybkim, długim krokiem pomieszczenie i
stanęła za mężczyzną siedzącym plecami do drzwi, w kącie karczmy.
- Masz? - spytał.
Dziewczyna w odpowiedzi rzuciła na stół owinięty w purpurowy materiał
sztylet.
- Ostrożnie – zawył mężczyzna.
Z czcią podniósł przedmiot i wyciągnął go z materiału. Kryształ błysną,
oświetlony światłem w barze. Szybko schował sztylet i podał jej przez ramię
półmetrowe pudełko obite granatową skorą, na której wyrysowane były orientalne
wzory.
Dziewczyna wzięła pudełeczko i schowała je pod płaszcz, nie
sprawdzając zawartości. Dobrze wiedziała, że mężczyzna jej nie oszukał, za
bardzo się jej bał. Ostatnimi czasy zasłynęła w światku przestępczym jako
doskonała złodziejka jak i morderczyni. Nazwano ją potocznie „Oczami Śmierci”,
co nie mijało się z prawdą, bowiem takie właśnie miała oczy. Tylko
zleceniodawcy przeżyli bliskie spotkanie z nią, ale nikt nigdy nie widział jej
twarzy. Przez niecały miesiąc została otoczona sławą i każdy z przestrachem
patrzył na nią, gdziekolwiek by się nie znalazła. Mimo iż na ścianach nie były
porozklejane jej plakaty z ceną za schwytanie, to już nieraz została
zaatakowana przez łowców nagród, którzy spodziewali się dostać za nią sporą
sumkę. Nikt jednak jej nie docenił i nie pomyślał, że ona nie zabija jedynie
oczami.
Przemierzając opustoszałe uliczki, szybkim krokiem opuściła miasto i
skryła się w jaskiniach wokół niego. Położyła pakunek na ziemi i ponownie
wykonała szybkie pieczęcie, a rzecz zniknęła w obłoku dymu. Nie ściągając z
siebie płaszczam wskoczyła w zimną wodę, kierując się w znanym sobie kierunku,
by opuścić Takigakure.
Zabawne, że przez niecały miesiąc jej płaszcz stał się równie
rozpoznawalny jak płaszcz Akatsuki. Lecz jej nie zależało na sławie. Nie lubiła
nawet zabijać. Dla niej liczyła się tylko ta informacja, której przez cały
miesiąc szukała w archiwach wszystkich wiosek. Trafiła na delikatne ślady,
które doprowadziły ją do Takigakure, lecz tutaj nie znalazła nic. Oprócz
zapieczętowanej mapy.
Nooo tajemnica tajemnice pogania w tym rozdziale :D Rozumiem, że Oczy Śmierci, to Hanami, która przeszła na kolejny poziom Nonegana, zmieniła wygląd i teraz szuka informacji o klanie Shin ;>
OdpowiedzUsuń