.

.

Rozdział 34 - Zepsuty element układanki

Pisany pod natchnieniem: [klik] i [klik], tą drugą polecam pod wszystkie części rozdziału pisane kursywą ;P
----

Otworzyłam oczy. Znajdowałam się pośrodku niczego. W miejscu, gdzie nic nie było oprócz mnie. Z nieba spadały białe okruszki. Śnieg. Spoglądałam jak swobodnie zlatują z błękitnego nieba na ziemię, jak układają się na niej niczym białe dywany. Zauważyłam, że sama leżałam na owym kobiercu.
Chwyciłam w dłoń garść śniegu i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nim nie był. Nie przypominał go ani konsystencją, ani temperaturą. Podobny był jedynie z kształtu. Zaskoczona zauważyłam, że był to papier. Tony kartek pociętych na małe skrawki i zalegających na ziemi. A ja leżałam na jednej z fałd.
Wyciągnęłam rękę przed siebie, w stronę nieba, chcąc coś chwycić. Choć sama do końca nie wiedziałam, czym owa rzecz była. Miałam wrażenie, że jest już blisko, że wystarczy, że wyciągnę dłoń a chwycę to. Jednakże nic tam nie było. A z nieba wciąż, niczym deszcz, sypał się papier.
Zacisnęłam dłoń w pięść i przymknęłam oczy. A gdy je otworzyłam, zobaczyłam centralnie nad sobą, sylwetkę mężczyzny bez twarzy. Nie miał na sobie maski. Jego twarz po prostu była czarną plamą. Przestraszona zakryłam usta dłońmi, jakbym chciała uciszyć mój niemy krzyk.
Kim był ten ktoś? Dlaczego mam wrażenie, że był kimś dla mnie ważnym? Dlaczego nie mogę przypomnieć sobie jego twarzy? Czy to właśnie jego chciałam chwycić?
Wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, lecz przeszła przez niego, niczym przez zjawę. Jakby tak naprawdę go tu nie było. W tym samym momencie rozpadł się na tysiące kartek, które wylądowały na mnie, dusząc mnie i przygniatając do ziemi. Odbierały mi powietrze… zabijały.

Otworzyłam oczy. Nie poznawałam pokoju, w którym byłam. Czułam jedynie tępy ból głowy, spowodowany wczorajszą, sporą dawką alkoholu. Jednakże nie przyniósł on spodziewanego efektu, bowiem tylko pod jego wpływem mogłam się uwolnić od snów, które towarzyszą mi każdej nocy od przywrócenia mi wzroku.
Wciąż pamiętam jak przeraziła mnie feeria barw, które raziły mnie po oczach. Przyzwyczajona bowiem byłam do ciemności. Jednak w szybkim tempie wszystko wróciło do normy, a ja mogłam swobodnie patrzeć na wszystko. Kilka dni po tym Aanami wraz z Itakoim odeszli do jego ojca, zostawiając mnie samą.
Nie powiedziałam jej o snach, nie chciałam jej martwić. Jednak gdy odeszła, zaczęły się  nasilać, stały się bardziej nużące, męczące. Pojawiały się coraz częściej, nawet na jawie. A jedynym sposobem by je wyciszyć był alkohol.
Trudno pomyśleć, że było to miesiąc temu. Miałam wrażenie, jakby od ich odejścia minęła wieczność. Zapewne to rutyna dnia w Ame tak na mnie działała. Ciągle płaczące niebo, szarość, brak misji, uziemienie. Jedynym urozmaiceniem były kłótnie pomiędzy Deidarą i Yoshito na temat ich wzajemnego wyglądu. Bywało to całkiem zabawne zważywszy, że obaj mają długie włosy. Co prawda Yoshito miał mniej kobiece rysy twarzy, ale to nie zmieniało faktu, iż z włosami przesadził.
Był on tak naprawdę szarooki – jak ja, z białymi włosami – jak moje, sięgającymi mniej więcej do łydek – jak u mnie, związane były niemalże przy końcu gumką. Na twarz spadało mu kilka krótszych, niesfornych kosmyków. Jakby ktoś nas razem zobaczył faktycznie mógłby nas wziąć za rodzeństwo. Zaśmiałam się w duchu. Twierdził, iż byliśmy kuzynostwem, choć nie bardzo mu wierzyłam.
Obróciłam głowę, by spojrzeć na drugą stronę łóżka i zobaczyłam kompletnie mi nieznanego mężczyznę. Zapewne spotkałam go wczorajszego wieczora w barze i razem wylądowaliśmy w jego mieszkanku. Ostatnio często mi się to zdarzało, cena za zapomnienie o snach.
Cicho wstałam z łóżka i szybko się ubrałam. Omiotłam po raz ostatni pomieszczenie i wyskoczyłam przez okno. Był to domek jednopiętrowy, więc nie było to dla mnie wielkim wyczynem. Zaczęłam kierować się w sobie tylko znanym kierunku, z kieszeni spodni wyciągając karton papierosów. Zapaliłam jednego z nich i z uwielbieniem zaciągnęłam się jego tytoniowym dymem. Było to dobrym sposobem na uciszenie porannego kaca.
Weszłam do jednej z pobliskich tawern i zamówiłam sake. Usiadłam przy jednym ze stolików i zaczęłam pić podany mi przez kelnera trunek. Jedyna skuteczna metoda na kaca – upić się ponownie. Nic więc dziwnego, że w niedługim czasie opróżniłam całą szklaną butelkę. Zostawiłam wyliczoną kwotę na drewnianym, brudnym blacie stołu i wyszłam, nie pożegnawszy się z nikim.
Znalazłam się na opustoszałej, brudnej uliczce. Przy ścianach leżały niesprzątane śmieci, przez co zalęgły się w nich szczury. Najbardziej upadła dzielnica Ame. Żaden szanujący siebie przestępca nie odważyłby się tu wejść. Jednak dla mnie było to niczym. Zdarzało mi się już spać w gorszych miejscach. To cud, że dzisiaj obudziłam się u kogoś w domu.
Nie miałam pojęcia jak wrócić do kryjówki, a w głowie zaczynałam odczuwać skutki sake. Z pijackim uśmiechem na ustach wskoczyłam na dach sąsiedniego budynku i zaczęłam przemieszczać się w nieznane. Zdziwiło mnie to lekko gdy po chwili znalazłam się w pobliżu więzienia. Czyżbym jednak nie uciekła w nocy tak daleko jak mi się wydawało? Czy znowu Pain mnie śledził i czeka w swoim biurze na mnie, by ponownie mnie zrugać? Zachowuje się gorzej niż moja matka – przejmuje się mną. Jakby mu na mnie zależało, czy coś…
Z cichym westchnięciem weszłam do budynku i zaczęłam wspinać się po starych, zakurzonych schodach. Miałam ochotę położyć się gdzieś, w którymś opuszczonym pomieszczeniu i zasnąć tak, by nie musieć wstawać, aż do wieczora. A wtedy znowu uciec, by po raz kolejny się upić. Tylko po to by nie widzieć przed oczami owego mężczyzny bez twarzy z mojego snu.
Ku mojemu nieszczęściu na korytarzu zderzyłam się z Sasuke, który spojrzał na mnie krytycznym spojrzeniem. Nie dziwiłam mu się, wyglądałam jak menel. Nie myłam się chyba od kilku dni.
- Co ty z sobą robisz? Nie plam mojego nazwiska – warknął w moją stronę i próbując odejść uderzył w ramię.
Jednak ja złapałam go szybko, przycisnęłam do ściany i przyłożyłam mu przedramię do szyi podduszając.
- Hej, Orochimaru, spóźniłeś się. Miałeś nauczyć mnie nowej techniki – wywarczałam do niego.
Jego oczy zadrżały ze zdziwienia.
- Co ty gadasz? – spytał.
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami. Puściłam go i złapałam się za głowę. Czułam się dość dziwnie. Jakby ktoś wyciął mi kawałek z życia, jakbym przed chwilą nie była sobą, choć dobrze wiedziałam co zrobiłam. Złapałam się za głowę i zmrużyłam powieki. Coraz częściej zdarzają mi się takie małe „wpadki” po operacji. Gdy nagle zaczynam mówić coś bez sensu, coś co nie ma dla mnie znaczenia. Coś, czego wcześniej nie wiedziałam.
- Wszystko z tobą w porządku? – zapytał.
Posłałam mu zamglone alkoholem spojrzenie.
- Nie pij już więcej. Idź spać – warknął i odszedł.
Jednak ja byłam pewna, że sen niczego nie załatwi. Coś się we mnie zmieniało. Jakbym się psuła.

Sen nie przychodził łatwo. Chyba nawet tego nie chciałam. Bo po co? By znów się męczyć z czymś czego nie rozumiem? Z kimś kogo nie pamiętam choć chyba powinnam. Bałam się. Mogłam to stwierdzić śmiało. Ja, morderca, złodziej, wyszkolony ninja niemalże codziennie stawiający na szali własne życie, bałam się zwykłego snu. Snu, który powinien być wybawieniem od stresu, który władał mną codziennie. Zabawne co może zrobić jeden człowiek w moich myślach.
Przewróciłam się na drugi bok czując tępe kłucie w głowie i ocierającą się o niemożliwość suchość w gardle. Przymknęłam oczy rozmasowując skronie, po raz kolejny zastanawiając się co by było, gdybym jednak nie odzyskała wzroku. Czy te wszystkie sny i dziwaczne słowa wypowiadane przeze mnie, ale nie umyślnie, występowałyby, gdybym nie widziała? Pewne było, że na pewno nie odeszła by Aanami. Czy to wszystko wiązało się z jej brakiem? Mój umysł cierpiał po jej zniknięciu, w momencie gdy ponownie zaczęłyśmy się dogadywać?
Z cichym westchnięciem wstałam i rozejrzałam się po pokoju, po którym walały się tony ubrań. Odkąd nie ma Aanami, nie ma kto mi nawet posprzątać. Podniosłam się z łóżka i po narzuceniu pierwszych lepszych ubrań wyszłam z pomieszczenia w stronę kuchni.
Jak zwykle było tam pusto. Nic dziwnego w końcu po reorganizacji Akatsuki nawet w głównej siedzibie było pusto. Teraz znajdowałam się tutaj tylko ja, nowy, Sasuke, Deidara i Lider. Jednak wszyscy mieli swoje sprawy na głowie, ważniejsze niż przesiadywanie w kuchni. Wyciągnęłam kubek z szafki i powoli wypełniłam go wodą z kranu, by następnie podnieść go do ust i zacząć łapczywie pić.        
- Wizerunek upadku człowieka – usłyszałam za plecami głos nowego, za co w odpowiedzi rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie.
- Tak dziękujesz siostrze za przywrócenie wzorku? Upijając się jak szmata? – pytał.
- Nic nie wiesz – warknęłam – więc się nie wypowiadaj.
Wyszłam z pomieszczenia. Szłam korytarzami starego więzienia w celu opracowania drogi ucieczki. Jakby nie patrzeć wczorajsza jest już pewnie zablokowana przez Lidera, albo będzie obstawiona. A jakoś musiałam wyjść z siedziby, żeby móc się upić i spokojnie usnąć.

***
Usłyszałem pukanie do drzwi i z cichym westchnięciem zniechęcenia zezwoliłem na wejście. Do pomieszczenia wszedł Sasuke i nie odzywając się ani słowem rozsiadł się na krześle naprzeciw mnie. Nie odzywał się, więc przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Ja - pogrążony w papierach, on - w myślach.
Uważnie mu się przyglądając odłożyłem długopis, dając odpocząć dłoni jak i oczom po wielogodzinnym wpatrywaniu się w kolumny liczb. Kto by pomyślał, że rachunkowość jest tak nużąca i trudna? Kakuzu dotychczas się tym zajmował, ale teraz wszystko spadło na mnie. Przetarłem dłonią oczy i zmęczonym spojrzeniem obrzuciłem pomieszczenie, starając się zapomnieć o tym ile kosztuje roczny zapas alkoholu, papieru toaletowego,  a nawet żarcia. Kto by pomyślał, że za to tyle się płaci?
- Co Cię do mnie sprowadza? - spytałem.
- Hanami. Coś jest z nią nie tak - rzucił.
Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się ironicznie, zanurzając dłoń w swoich czerwonych włosach.
- Mówisz? Zupełnie tego nie zauważyłem - odpowiedziałem.
Sasuke spojrzał na mnie zimno. Wstałem z fotela ignorując strzyknięcie wszystkich stawów, co było wynikiem zasiedzenia. Ahh… powalczyłoby się trochę - pomyślałem.
- Chodź, coś Ci pokażę - powiedziałem.
Wstał i razem opuściliśmy gabinet, by następnie schodząc po starych, zakurzonych schodach opuścić siedzibę i zagłębić się w tunelach.
Niedługo po tym znajdowaliśmy się pod małym domkiem stojącym w biedniejszej dzielnicy miasta. Pewnie otworzyłem drzwi i razem weszliśmy do środka. Małym korytarzem zmierzaliśmy do jedynych zamkniętych drzwi, by po przejściu przez nie znaleźć się w pomieszczeniu wypełnionym stęchłym powietrzem. Unosił się w nim zapach skrzepłej krwi i pleśni. Pokój ten okazał się być sypialnią, gdzie na łóżku z rozrzuconymi włosami leżał mężczyzna, wyglądający jakby spał.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? - zapytał Sasuke.
Podszedłem do łóżka i jednym ruchem zrzuciłem kołdrę z łóżka. Naszym oczom ukazał się materac w całości zabrudzony krwią. Odwróciłem mężczyznę na plecy. Na jego brzuchu znajdowało się multum czerwonych, zalepionych skrzepłą krwią ran, oczy otworzone były w przerażeniu, a usta zamarłe w niemym krzyku.
- Został uduszony. Po śmierci zadano mu sześćdziesiąt ran kłutych - powiedziałem.
-  Po co mi to mówisz? - zapytał.
- To trzydzieste morderstwo w tym miesiącu - dodałem.
- W Amegakure grasuje seryjny morderca? - spytał głupio.
- Owszem. Mam dowód, że Hanami była tu zeszłej nocy. Tak jak przy wszystkich wcześniejszych morderstwach. Lądują z baru razem z nią w ich pokojach i nigdy z nich nie wychodzą .
- Chcesz powiedzieć, że… - zaczął.
Skinąłem głową.
- To ona. Ale wydaje mi się, że robi to nieświadomie - rzekłem.
- Bardzo możliwe, dzisiaj rano… - zaczął, ale go uciszyłem.
- Wyłaź Yoshito! - warknąłem.
Do naszych uszu doszedł cichy śmiech i po chwili przez okno wskoczył białowłosy, nonszalancko zarzucając włosy na plecy.
- W czym mogę pomóc? - zapytał, jakbym właśnie go nie przyłapał na podsłuchiwaniu.
Syknąłem cicho, starając się opanować nerwy.
- Nie ładnie podsłuchiwać pracodawców - rzuciłem.
- Dzięki temu wciąż żyję - odpowiedział - Więc mówicie, że tego dokonała moja mała kuzyneczka? Pysznie - dodał.
- Owszem to ona. Dlatego będziesz ją dzisiaj śledził i przyprowadzisz do organizacji nim znowu do tego dojdzie - powiedziałem wskazując ręką na zmasakrowane ciało.
Białowłosy skinął głową i cicho pogwizdując wyskoczył przez okno. Męczący, aczkolwiek konieczny był przypływ młodej krwi do organizacji. Jakby nie patrząc Młody miał specyficzne, cenione umiejętności złodzieja i po części skrytobójcy.
- Co planujesz zrobić? - spytał Sasuke, beznamiętnie wpatrując się w zmarłego.
- Pomóc jej. Cokolwiek się dzieje, to ona nieświadomie morduje ludzi. Ciekawi mnie, jak to się dzieje…

***
Po raz kolejny wychyliłam podsuniętą mi przez barmana czarkę z sake i bezceremonialnie odstawiłam ją na blat.
- Cześć piękna - usłyszałem kobiecy głos przy uchu - Śliczne masz te włoski.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Kobieta przysiadła się obok mnie nieproszona i niby przypadkowo położyła dłoń na moim udzie. Mrugnęła do mnie  i uśmiechnęła się lubieżnie.
- Co taka śliczna dziewczyna robi w takim miejscu sama? - spytała, jednocześnie napełniając moją czarkę.
- Mogłabym zapytać o to samo… - odrzekłam jednym ruchem opróżniając podsunięte mi naczynie i dając się kokietować dziewczynie.
Nie widziałam różnicy w tym kto mnie podrywa. Zawsze równało się to z darmowym alkoholem na zapomnienie i noclegiem.
Po wypiciu kilku kolejek poczułam jak zaczyna wirować mi w głowie. Z cichym śmiechem dałam się kobiecie wyprowadzić z baru i oparta na niej przemierzałam uliczki Amegakure.
Wylądowaliśmy w jej mieszkaniu gdzie ta zaczęła mnie obsypywać pocałunkami, ja pozostawałam bierna. Dałam się jej zaprowadzić do sypialni i popchnięta wylądowałam na, nie bardzo miękkim łóżku. Dziewczyna ułożyła się obok i zaczęła mnie powoli rozbierać.
Poczułam, że wirowanie w głowie się nasila i po chwili straciłam przytomność. Zdążyłam jeszcze tylko uświadomić sobie, że kobieta niewątpliwie dosypała mi czegoś do alkoholu i zaśmiać się cicho pod nosem.

Wysunęłam przed siebie rękę chcąc zasłonić rażące światło. Podniosłam się do siadu i zauważyłam, że leżę na polanie pośrodku lasu. Usłyszałam cichy, męski głos nucący jakąś nieznaną mi piosenkę.
Zobaczyłam, że niedaleko ode mnie na trawie leży mężczyzna z rękami założonymi pod głową.
Wstałam i podeszłam do niego, z przerażeniem spostrzegając iż nie ma on twarzy. Gdy znalazłam się metr od niego przestał nucić i odwrócił głowę pozbawioną twarzy w moją stronę.
- Długo jeszcze będziesz mnie nie pamiętać? - zapytał.
Wszystko się rozmyło, a ja ponownie znalazłam się w świecie z wiecznie sypiącym białym papierem, leżąc na jednej z hałd stworzonych przez niego. Znów byłam sama, lecz do moich uszu dochodziła melodia nucona przez człowieka bez twarzy.

Obudziłam się rano, w głowie wciąż słysząc nuconą przez niego melodię. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i ze zdziwieniem zorientowałam się, że pokój ten nie należał do poznanej wczoraj w barze kobiety. Przewróciłam się na drugi bok i spostrzegłam, że miejsce na łóżku obok mnie było puste, choć ciepłe.
Nie rozmyślając nad tym długo, podniosłam się na łokciach i rozejrzałam się wokół łóżka w celu znalezienia swoich ubrać. Nigdzie ich nie widziałam.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i po chwili zza nich wysunął się białowłosy, owinięty jedynie w biały, puchowy ręcznik. Jego długie jasne włosy przykleiły się do jego mokrego ciała, a po umięśnionym brzuchu wolno spływały stróżki wody.
- Już wstałaś - oznajmił, jakby nieco zdziwiony.
Roztropnie podniosłam kołdrę i z przerażeniem zauważyłam,  że jestem naga. Spojrzałam na chłopaka pytająco.
- Czy my...? - zaczęłam beznamiętnie, opanowując emocje.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, nie rozumiejąc i zaśmiał się cicho.
- Oczywiście, że nie, głupia - warknął chłodno - Dostałem polecenie przyprowadzić Cię do organizacji, więc tak zrobiłem. Byłaś już naga jak cię zabierałem - dodał.
Zaśmiałam się cicho, mimo pulsującego bólu w czaszce.
- Nie posądzałam Cię o taki chłód  w głosie. Czemu go ukrywasz, skoro spotykasz go z naszej strony na co dzień? - zapytałam siadając, jednocześnie ignorując fakt, że kołdra się ze mnie zsunęła i odsłoniła nagą klatkę piersiową.
- Za bardzo lubię sprzeczać się z blondynką - powiedział z uśmiechem - Jestem chłodny tylko w samotności, gdyż tylko wtedy morderca może zdejmować złudną maskę. Czyżbyś zapomniała?
- Wychowano mnie na wojownika walczącego w obronie słabszych. Szkolono mnie na ninja, słuchającego rozkazów, nie na mordercę dążącego za kasą. Nie musze się kryć  - odpowiedziałam.
- Nie zdziw się jak przez to zginiesz - rzucił - Zbieraj się, nie spędzisz u mnie całego dnia, kuzyneczko.
- Przestań tak do mnie mówić, nie jesteśmy spokrewnieni - powiedziałam.
Wstałam i ubrałam się w leżący na krześle płaszcz Yoshito. Opuściłam jego pokój nim zdążył mi odpowiedzieć. On nie mógł być moim kuzynem! Przecież tylko ja, jedynie ja mam przeklętego Nonegana!
Po drodze do swojego pokoju weszłam do kuchni, by napić się wody i uspokoić suchość w gardle. Na moje nieszczęście znajdował się tam Deidara i Sasuke.
Z cichym westchnięciem podeszłam do zlewu i nalałam wody do kubka, by następnie ochoczo wypić jego zawartość.
- Tak wcześnie w organizacji? - usłyszałam pytanie blondyna.
- Obudziłam się u nowego, podobno Lider kazał mnie sprowadzić - rzekłam, rozsiadając się na krześle.
- Masz na sobie jego płaszcz - wtrącił Sasuke.
- A co mam łazić nago? Nie ma sprawy - warknęłam w odpowiedzi.
- Co ty ze sobą robisz? - zapytał.
Poczułam lekki zawrót głowy.
- A co ty możesz o tym wiedzieć? Nie wiesz jak się czuję! Ty nigdy nawet nie miałeś rodziny! - wrzasnęłam i zdziwiona złapałam się za głowę.
Czułam jakby coś rozsadzało ją od środka, a przed oczami przelatywały mi nie moje wspomnienia, nie moje sny, nie moi znajomi, nie moje życie. Przytłoczona ich nadmiarem spadłam z krzesła i zwinęłam się na podłodze, zakrywając uszy dłońmi gdy znikąd zaczęły dochodzić do mnie głosy. Z bólu krzyknęłam i zwymiotowała.
Usłyszałam czyjś podniesiony głos. Ktoś podniósł mnie z podłogi. Atak nie ustępował, lecz w przerwach między czyimiś wspomnieniami ujrzałam nad sobą zimną twarz rudego.
- Błagam, napraw mnie - wyszeptałam i zemdlałam.

***
- Wiesz o co chodzi? - zapytał Sasuke.
- Owszem, właśnie potwierdziła moją teorię. Całkiem zabawne. Najwidoczniej po zablokowaniu wspomnień o Torim, uwolniła inne - cudze, które pieczętowała wcześniej. A ponieważ uczestniczyła w przesłuchaniach w Konosze, więc całkiem dużo nie jej przeżyć wyciekło do jej mózgu i przejmują nad nią kontrolę - stwierdziłem - Ciekawe jednak co sprawia, że nagle zaczynają nią władać.
- A moje? - zapytał Sasuke - Moje wspomnienia też cytuje - rzucił zły.
- Najwidoczniej twoje też czytała. Myślę, że po usunięciu tych nie jej przeżyć wszystko wróci do normy, a ona przestanie świrować - rzuciłem.
- Jak to zrobisz? - spytał Yoshito pojawiając się jak zwykle znikąd.
- Tego jeszcze nie wiem. Zabierz ją do pokoju. Deidara - posprzątaj tutaj - powiedziałem i wyszedłem kierując się do biura, ignorując zrozpaczone jęknięcie blondyna.
Westchnąłem cicho. Gdyby nie obietnica dana Sakurze, gdybym nie był ojcem chrzestnym Hanami, gdyby nie jej oczy - nie interesowałbym się pomocą dziewczynie i pozwalał staczać się dalej. Jednak sytuacja jest inna, a ona jest użytecznym i ważnym pionkiem. Muszę pomóc ukochanej mojego syna i wrócić jej dawną sprawność umysłu, bo bez niej będzie bezużyteczna.
By to zrobić zmuszony jestem sprowadzić Ningendō. Tylko wtedy będę pewny powodzenia. Niestety nie jestem moim synem, który używa wszystkich umiejętności Rinnegana w jednym ciele. Ja jestem liderem Akatsuki. Posiadam potężne sześć ścieżek i jestem niepokonany. Tylko dlaczego muszę bawić się w rodziców Hanami?

***
Otworzyłam oczy i zauważyłam wiecznie sypiący papier imitujący śnieg. Do moich uszu dochodziła nucona przez męski głos melodia.
Czułam ból w boku więc złapałam się za niego i ze zdziwieniem zauważyłam, że ubrudzony jest ciepłą cieczą. Zaciekawiona podniosłam dłoń do oczy i spostrzegłam, iż cała była zabrudzona krwią. Byłam ranna. Ale dlaczego?
Wciąż sypał na mnie papierowy śnieg, a ja leżałam sama, wykrwawiając się powoli i wsłuchując w melodie nuconą przez męski głos. Było mi zimno, ale nawet nie próbowałam się ogrzać. Mimo rany i męczącej samotności czułam się bezpiecznie w tym zamkniętym świecie wypełnionym sztucznym, niegasnącym światłem i papierem.
Tylko dlaczego tu byłam?
Poczułam, że coś mokrego kapie mi na twarz. Otworzyłam oczy i zauważyłam nad sobą mężczyznę bez twarzy. To z jego nieistniejących oczu skapywały na mnie łzy.
- Umierasz - wyszeptał.
Skinęłam głową i podniosłam rękę próbując go dotknąć. Jednak ponownie dłoń przeszła przez niego, jakby w ogóle nie istniał.
- Kim jesteś? - spytałam.
- Uważaj na siebie. Grozi Ci niebezpieczeństwo - rzekł.
- Nie. Tutaj nic mi się nie stanie - stwierdziłam pewnie.
- Umierasz- wyszeptał.
- Nie rozumiem Cię - odpowiedziałam zmieszana.
Zaśmiał się cicho.
- Jak zawsze - odrzekł.
Jego włosy zsunęły się z ramion i załaskotały mnie w policzki.
- Napraw mnie -wyszeptałam smutno, gdy zauważyłam, że papier na którym leże przesiąknięty jest krwią.
- Długo jeszcze będziesz mnie nie pamiętać? – zapytał cicho i zniknął.

Otworzyłam oczy i zauważyłam nad sobą Ningendō - jedno z ciał Lidera.
- Skończyłem - powiedział znudzonym głosem - Jesteś cała.

 ---
Z dużym opóźnieniem, ale jest ;P
Tak wiem, nudny jest jak flaki z olejem i płatki na mleku, no ale taki miałam pomysł ;) Nie obiecuje, że w następnym zacznie się coś dziać... ;/ Sama jeszcze nie wiem co będzie w następnym ^^

PS. Dostałam się do załogi na kruczych-szablonach, jeśli ktoś chciałby zamówić szablon to zapraszam ;P


 R E K L A M A

4 komentarze:

  1. Dobra, moim zdaniem najlepszy rozdział! Hanami staczająca się na dno – rewelacja. W sensie takim, że przecież nie ma nic bardziej wzruszającego, niż oszpecone piękno, prawda? Te słowa ‘napraw mnie’ idealnie odzwierciedlały sytuację. Ogółem te sny.. Świetny pomysł. Mogłabym wychwalać i wychwalać, mam wrażenie jakby przez tą, swoją drogą, dość znaczną, przerwę w pisaniu, twój styl się zmienił i rozwinął. Było naprawdę dobrze, ciekawie, poruszająco i refleksyjnie. Lider kolejny raz okazał się.. hm dupkiem. Już myślałam, że troszczy się o Han, ale on robi wszystko dla własnego interesu. Tego Nowego jakoś nie lubię. Facet bez twarzy to oczywiście Tori, również nie mogę się doczekać, kiedy go sobie w końcu przypomni.
    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o to, to ktoś mi kiedyś napisał, że Hanami jest zbyt doskonała. Więc postanowiłam ją "popsuć", żeby nie odnoszono takiego wrażenia ^^
    Dziękuję ;)
    Pozdrawiam,
    Hanami

    OdpowiedzUsuń
  3. JeJUU! Przeczytałam wszystko i chcę więcej ! :D

    OdpowiedzUsuń