.

.

Rozdział 13 - Zniknęła

Z furią uderzyłem w najbliższe drzewo. 
- Idiota - powiedziałem po raz kolejny, wbijając pięść w pień. - Głupek, idiota, debil… BAKA! - wykrzyczałem.
Ponowiłem atak, niszcząc doszczętnie niczemu nie winne drzewo. Mimo wszelkich starań wyrzuty sumienia nie minęły i przeradzały się w złość. Nie wiedziałem dlaczego to powiedziałem. Byłem zły. Zły na nią - na Lynn i jej plan, na Paina i na Ayanami. Tak… Chyba najbardziej byłem wściekły na tą przeklętą dziewczynę. Bezkarnie dotykała ciała Hanami! A do tego, jej się to podobało! Wiem to, czułem tą przyjemność.
Nie zastanawiałem się nad tym wcześniej, ale od jakiegoś czasu odczuwałem to, co czuję Hanami, nawet jeżeli jest daleko. Teraz ją rozumiałem… Te słowa… Te piekielne słowa, które nigdy nie powinny paść z moich ust, zraniły ją i to bardzo. Czułem to… Jakbym ranił siebie, nie ją. Ale najgorsze były jej łzy. Słone potoki bezkształtnej cieczy, spływające strumieniami po jej aksamitnych policzkach. 
- Idiota! - krzyknąłem, atakując kolejne drzewo.

Czułem jej chęć śmierci. Chęć, która obejmowała każdą komórkę ciała, ona atakowała również mnie. Ale dlaczego ją to tak dotknęło? Nie raz ją tak wyzywali. Na pewno… ale… dlaczego?!.
Rozwaliłem kolejne drzewo. Kątem oka zauważając leżące na ziemi niedopałki jej czarnej sukienki, przypomniał mi się widok ramiączek zsuniętych z ramion i odkrywających je. Coś się we mnie zagotowało.
Uderzyłem po raz kolejny. W głowie stanął mi obraz po naszym wieczorze z sake. Jej usta połączone z moimi. Jej język bawiący się z moim. Jej dłonie w moich włosach i jej aksamitne ciało. Mogłem ją mieć. Całą na własność, całą na zawsze… Była taka piękna, taka rozkoszna… taka upita. Mimo ogromnej chęci nie mogłem tego zrobić. Bo kim ja jestem, że mógłbym ją zatrzymać dla siebie na dłużej niż na całą noc? Jestem nikim! Nawet nie mam rangi, bo nigdy nie należałem do żadnej wioski. Jestem nikim! Bo nigdy nie zrobiłem niczego na przekór ojcu. Jestem nikim! Jestem tylko cholernym potworem! Tylko cholernym pojemnikiem na demona, który jest we mnie zamknięty. Jestem nikim!
Zrezygnowany usiadłem na kamieniu.
- Uspokój się - powiedział Shi.
- Łatwo powiedzieć, uspokój się… Ona mnie teraz nienawidzi!
- Uspokój się! – powtórzył, stanowczo.
- Nie, nie uspokoję się!
- Uspokój się i słuchaj! - wykrzyczał we mnie demon.
Na początku nie usłyszałem nic, potem poczułem coś na kształt zdziwienia, które potem przemieniało się w przerażenie.

Gdzie jesteś mój Książę?”,  usłyszałem jak przez mgłę.
Wiedziałem czyj to głos… Hanami. Spróbowałem wejść do jej głowy. Na marne, nie było jej. Spała? A może…?

Nie kończąc zadawanego pytania samemu sobie, złożyłem pieczęcie w jutsu i wykrzyczałem: Kage Bunshin no Jutsu. Po chwili otoczyło mnie około sto klonów. Czakra wyparowała jak woda podczas gotowania. Przytrzymałem się lekko drzewa. Moje klony rozbiegły się na wszystkie strony w poszukiwaniu dziewczyny. Ja sam, odczekawszy chwilkę, ruszyłem w ich ślady.
Gdzie jesteś mój Książę?” - jej pytanie chodziło mi po głowie. Czy zdarzę? Spytałem sam siebie?

***
Energicznie wstałam, wywracając krzesło w kuchni. Wybiegłam w pomieszczenia, zanurzając się w ciemnościach korytarzy. Biegłam cały czas, nie zatrzymując się ani na chwilę. Po kilku minutowym biegu bez pukania wparowałam do pomieszczenia. Zwinnie uniknęłam lecącej w moim kierunku z zawrotną prędkością książki i, oddychając ciężko, stanęłam pryz biurku. Lider zmierzył mnie zimnym wzrokiem.
- Puka się - powiedział.
- Coś jest nie tak z misją Hanami i Tori’ego - powiedziałam szybko.
- Wszystko jest w porządku. Właśnie wracają.
- Nie! – krzyknęłam. - Nic nie jest w porządku!
- Nie podnoś głosu na mnie! - krzyknął Pain.
- Coś jest nie tak z ich misją!
- Wszystko….
- Nagato! - krzyknęłam, przez co musiałam zrobić unik przed kunai'em - Coś jest nie tak! - powiedziałam, uderzając pięścią w biurko - Hanami… ona… ona… Zniknęła! - krzyknęłam.
Oczy Paina rozszerzyły się gwałtownie, po czym powróciły do normy.
- Jesteś pewna? Wiesz co to znaczy? - zapytał spokojniej.
- Tak... Jestem pewna na sto procent. Hanami zniknęła.

***
Ocknęłam się. Znajdowałam się w jakimś wozie… śmierdzącym wozie. Nadal miałam zawiązane oczy, ręce i nogi. Nie miałam jak się uwolnić. Podsunęli mi coś pod nos i rozwiązali dłonie.
- Jedz - powiedzieli.
Niepewnie, z wciąż zawiązanym oczami, wzięłam to, co mi podali i powoli zaczęłam jeść. Smakowało okropnie - coś jak podeszwa od buta. Czułam jak z każdym gryzem mój organizm słabnie. Super! Dosypali mi czegoś do tego gówna. Zaczęłam z powrotem tracić świadomość. „Mój Książę?” - zapytałam, zatapiając się w ciemności.

***
Usłyszałem to. Było to na tyle dziwne, że aż przystanąłem w miejscu, zastanawiając się, czy to aby nie ja powtórzyłem jej słowa w głowie. Ale to było coś innego. To była ona…. Na pewno. Ale jej głos…. Był tak jakby… pozbawiony nadziei? Czyżby nie wierzyła w to, że ją znajdę? W to, że ją uratuję? Choćbym miał zginać, trafić na tortury, to znajdę cię.
Przystanąłem na chwilę, zauważając jakiś czarny skrawek leżący przy krzaku. Gdy wziąłem w ręce tkaninę, zamarłem. To był płaszcz Hanami. Czyli najgorsze nadeszło - porwali ją. A to wszystko była moja wina!
Jeden z moich klonów powrócił.
- I co? – zapytałem.
- Nic - odpowiedział.
Hanami… Hanami, gdzie jesteś?

***
Jak przez mgłę słyszałam strzępki rozmów porywaczy.
- … ale mamy tylko jedną - powiedział jeden.
- …lepiej byłoby dwie ale… - odpowiedział inny.
- …też się nada…
- Ona ma to?
- … tak… spali żywcem.
- A szef?
- ….. będzie tam…. Tak…. Ta wioska… nareszcie…
- Wszystko gotowe?
- …czekaliśmy tylko…
- na… nią.

- Jak daleko…
- …Chwila…
- …a adres….
- …Konoha.
- …tam?
- ….Czeka…. 
- …co jeszcze?
- …uaktywnić… zabija…
- …jesteś pewien?
- …wszystko idzie…planem.
Gdzie jesteś mój Książę? - spytałam po raz ostatni, poddając się naporowi senności. Nie było w mym głosie już nadziei na ratunek, nie było w nim nic…

***
- Już biegnę - powiedziałem sam do siebie i pobiegłem w stronę organizacji. Ojciec na pewno ma plan.


1 komentarz:

  1. Wieeeem, że często umieszczam w komentarzach cytaty, które mi się podobają, ale ten..:
    'Jej usta połączone z moimi. Jej język bawiący się z moim. Jej dłonie w moich włosach i jej aksamitne ciało. Mogłem ją mieć. Całą na własność, całą na zawsze… Była taka piękna, taka rozkoszna… taka upita. Mimo ogromnej chęci nie mogłem tego zrobić.'
    Matko..... jakie piękne słowa *.* Zakochałam się w nich i w Torim! Och wiem, że to wszystko mówił przez zazdrość i złość, niech już znajdzie Hanami! Strasznie romantyczne to ich połączenie myśli ;3

    OdpowiedzUsuń