Z
furią uderzyłem w najbliższe drzewo.
- Idiota
- powiedziałem po raz kolejny, wbijając pięść w pień. - Głupek, idiota, debil…
BAKA! - wykrzyczałem.
Ponowiłem
atak, niszcząc doszczętnie niczemu nie winne drzewo. Mimo wszelkich starań
wyrzuty sumienia nie minęły i przeradzały się w złość. Nie wiedziałem dlaczego
to powiedziałem. Byłem zły. Zły na nią - na Lynn i jej plan, na Paina i na
Ayanami. Tak… Chyba najbardziej byłem wściekły na tą przeklętą dziewczynę.
Bezkarnie dotykała ciała Hanami! A do tego, jej się to podobało! Wiem to,
czułem tą przyjemność.
Nie
zastanawiałem się nad tym wcześniej, ale od jakiegoś czasu odczuwałem to, co
czuję Hanami, nawet jeżeli jest daleko. Teraz ją rozumiałem… Te słowa… Te
piekielne słowa, które nigdy nie powinny paść z moich ust, zraniły ją i to
bardzo. Czułem to… Jakbym ranił siebie, nie ją. Ale najgorsze były jej łzy.
Słone potoki bezkształtnej cieczy, spływające strumieniami po jej aksamitnych
policzkach.
- Idiota!
- krzyknąłem, atakując kolejne drzewo.
Czułem
jej chęć śmierci. Chęć, która obejmowała każdą komórkę ciała, ona atakowała
również mnie. Ale dlaczego ją to tak dotknęło? Nie raz ją tak wyzywali. Na
pewno… ale… dlaczego?!.
Rozwaliłem
kolejne drzewo. Kątem oka zauważając leżące na ziemi niedopałki jej czarnej
sukienki, przypomniał mi się widok ramiączek zsuniętych z ramion i
odkrywających je. Coś się we mnie zagotowało.
Uderzyłem
po raz kolejny. W głowie stanął mi obraz po naszym wieczorze z sake. Jej usta
połączone z moimi. Jej język bawiący się z moim. Jej dłonie w moich włosach i
jej aksamitne ciało. Mogłem ją mieć. Całą na własność, całą na zawsze… Była
taka piękna, taka rozkoszna… taka upita. Mimo ogromnej chęci nie mogłem tego
zrobić. Bo kim ja jestem, że mógłbym ją zatrzymać dla siebie na dłużej niż na
całą noc? Jestem nikim! Nawet nie mam rangi, bo nigdy nie należałem do żadnej
wioski. Jestem nikim! Bo nigdy nie zrobiłem niczego na przekór ojcu. Jestem
nikim! Jestem tylko cholernym potworem! Tylko cholernym pojemnikiem na demona,
który jest we mnie zamknięty. Jestem nikim!
Zrezygnowany
usiadłem na kamieniu.
- Uspokój się - powiedział Shi.
- Łatwo
powiedzieć, uspokój się… Ona mnie teraz nienawidzi!
- Uspokój się! – powtórzył, stanowczo.
- Nie,
nie uspokoję się!
- Uspokój się i słuchaj! - wykrzyczał we
mnie demon.
Na
początku nie usłyszałem nic, potem poczułem coś na kształt zdziwienia, które
potem przemieniało się w przerażenie.
„Gdzie jesteś mój Książę?”, usłyszałem jak przez mgłę.
Wiedziałem
czyj to głos… Hanami. Spróbowałem wejść do jej głowy. Na marne, nie było jej.
Spała? A może…?
Nie
kończąc zadawanego pytania samemu sobie, złożyłem pieczęcie w jutsu i
wykrzyczałem: Kage Bunshin no Jutsu.
Po chwili otoczyło mnie około sto klonów. Czakra wyparowała jak woda podczas
gotowania. Przytrzymałem się lekko drzewa. Moje klony rozbiegły się na
wszystkie strony w poszukiwaniu dziewczyny. Ja sam, odczekawszy chwilkę,
ruszyłem w ich ślady.
„Gdzie jesteś mój Książę?” - jej pytanie
chodziło mi po głowie. Czy zdarzę? Spytałem sam siebie?
***
Energicznie
wstałam, wywracając krzesło w kuchni. Wybiegłam w pomieszczenia, zanurzając się
w ciemnościach korytarzy. Biegłam cały czas, nie zatrzymując się ani na chwilę.
Po kilku minutowym biegu bez pukania wparowałam do pomieszczenia. Zwinnie
uniknęłam lecącej w moim kierunku z zawrotną prędkością książki i, oddychając
ciężko, stanęłam pryz biurku. Lider zmierzył mnie zimnym wzrokiem.
- Puka
się - powiedział.
- Coś
jest nie tak z misją Hanami i Tori’ego - powiedziałam szybko.
- Wszystko
jest w porządku. Właśnie wracają.
- Nie!
– krzyknęłam. - Nic nie jest w porządku!
- Nie
podnoś głosu na mnie! - krzyknął Pain.
- Coś
jest nie tak z ich misją!
- Wszystko….
- Nagato!
- krzyknęłam, przez co musiałam zrobić unik przed kunai'em - Coś jest nie tak! -
powiedziałam, uderzając pięścią w biurko - Hanami… ona… ona… Zniknęła! -
krzyknęłam.
Oczy
Paina rozszerzyły się gwałtownie, po czym powróciły do normy.
- Jesteś
pewna? Wiesz co to znaczy? - zapytał spokojniej.
- Tak...
Jestem pewna na sto procent. Hanami zniknęła.
***
Ocknęłam
się. Znajdowałam się w jakimś wozie… śmierdzącym wozie. Nadal miałam zawiązane
oczy, ręce i nogi. Nie miałam jak się uwolnić. Podsunęli mi coś pod nos i
rozwiązali dłonie.
- Jedz
- powiedzieli.
Niepewnie,
z wciąż zawiązanym oczami, wzięłam to, co mi podali i powoli zaczęłam jeść.
Smakowało okropnie - coś jak podeszwa od buta. Czułam jak z każdym gryzem mój
organizm słabnie. Super! Dosypali mi czegoś do tego gówna. Zaczęłam z powrotem
tracić świadomość. „Mój Książę?” -
zapytałam, zatapiając się w ciemności.
***
Usłyszałem
to. Było to na tyle dziwne, że aż przystanąłem w miejscu, zastanawiając się,
czy to aby nie ja powtórzyłem jej słowa w głowie. Ale to było coś innego. To
była ona…. Na pewno. Ale jej głos…. Był tak jakby… pozbawiony nadziei? Czyżby
nie wierzyła w to, że ją znajdę? W to, że ją uratuję? Choćbym miał zginać,
trafić na tortury, to znajdę cię.
Przystanąłem
na chwilę, zauważając jakiś czarny skrawek leżący przy krzaku. Gdy wziąłem w
ręce tkaninę, zamarłem. To był płaszcz Hanami. Czyli najgorsze nadeszło -
porwali ją. A to wszystko była moja wina!
Jeden
z moich klonów powrócił.
- I
co? – zapytałem.
- Nic
- odpowiedział.
Hanami…
Hanami, gdzie jesteś?
***
Jak
przez mgłę słyszałam strzępki rozmów porywaczy.
- …
ale mamy tylko jedną - powiedział jeden.
- …lepiej
byłoby dwie ale… - odpowiedział inny.
- …też
się nada…
- Ona
ma to?
- …
tak… spali żywcem.
- A
szef?
- …..
będzie tam…. Tak…. Ta wioska… nareszcie…
- Wszystko
gotowe?
- …czekaliśmy
tylko…
- na…
nią.
- Jak
daleko…
- …Chwila…
- …a
adres….
- …Konoha.
- …tam?
- ….Czeka….
- …co
jeszcze?
- …uaktywnić…
zabija…
- …jesteś
pewien?
- …wszystko
idzie…planem.
Gdzie jesteś mój Książę? -
spytałam po raz ostatni, poddając się naporowi senności. Nie było w mym głosie
już nadziei na ratunek, nie było w nim nic…
***
- Już
biegnę - powiedziałem sam do siebie i pobiegłem w stronę organizacji. Ojciec na
pewno ma plan.
Wieeeem, że często umieszczam w komentarzach cytaty, które mi się podobają, ale ten..:
OdpowiedzUsuń'Jej usta połączone z moimi. Jej język bawiący się z moim. Jej dłonie w moich włosach i jej aksamitne ciało. Mogłem ją mieć. Całą na własność, całą na zawsze… Była taka piękna, taka rozkoszna… taka upita. Mimo ogromnej chęci nie mogłem tego zrobić.'
Matko..... jakie piękne słowa *.* Zakochałam się w nich i w Torim! Och wiem, że to wszystko mówił przez zazdrość i złość, niech już znajdzie Hanami! Strasznie romantyczne to ich połączenie myśli ;3