- Hanami, Tori, co wy,
do cholery, zrobiliście z salonem!? - wydarł się Pain, wchodząc do owego
pomieszczenia.
- Yy... Nic? -
powiedziałam, wciąż siedząc Tori’emu na brzuchu i dusząc go rękoma.
- Jak to nic? Połowa
mebli jest w szczątkach!
- To on zaczął -
powiedziałam, nadal nie schodząc i nie wypuszczając Tori’ego z uścisku.
- Ja? To ty mnie
kopnęłaś!
- Ale ty zacząłeś mnie
łaskotać!
- To nie był powód do
dostania w brzuch!
- Był!
- Nie był!
- Był! - krzyknęłam
jeszcze głośniej.
Zapewne nadal
prowadzilibyśmy tą jakże wyrafinowaną dyskusję, gdy nagle do pokoju
wparował Hidan.
- Co tu tak głośno? -
spytał, po czym spojrzał na mnie i na Tori’ego, trwających w dwuznacznej
pozycji – Hm… zawsze myślałem, że Hanami lubi na ostro. Ale po tobie, Tori, się
tego nie spodziewałem. I jeszcze wolisz być na dole? - powiedział po chwili
zastanowienia.
Wszyscy wpatrywaliśmy
się w niego z otwartymi buziami. Tak mnie zszokowały jego wywody, że
zapomniałam zupełnie o tym, że dusiłam Tori’ego. On zapewne też zapomniał o
naszej kłótni i otwierał co raz usta, jakby chciał zaprzeczyć, lecz po chwili
znów zamykał, co wyglądało komicznie. Stop! Hanami. O czym ty myślisz? Wzięłam
jakiś drewniany kawałek mebla, który nie przetrwał naszej bójki, i rzuciłam nim
w Hidana.
- O czym ty myślisz? -
powiedziałam oburzona.
Ignorując moje
pytanie, zaczął się śmiać. Po kilkudziesięciu minutach ataku śmiechu, podczas
których my wpatrywaliśmy się w niego jak w głupka, wciąż rozbawiony powiedział:
- Żebyście widzieli
swoje miny.
- Jak ja ci dam zaraz
minę – powiedziałam, wstając, lecz poczułam, że coś jest nie tak.
Nie mogłam wstać z
Tori’ego… Po kilku nieudanych próbach on też zaczął mnie spychać i ściągać,
lecz nadal tkwiliśmy w tej samej pozycji. Zdezorientowana spojrzałam na Tori’ego,
potem na zgromadzonych, czyli Paina, Hidana, Kakuzu i Kisame. Nie wiedziałam
dlaczego nie mogłam zejść z tego głupka.
- No, co jest? –
krzyknęłam, na co wszyscy, oprócz mnie, Paina i Tori’ego, wybuchli śmiechem.
Hidan wskazał palcem w
miejsce za mną. Obejrzałam się i zauważyłam pustą puszkę super klejącego kleju.
No, ładnie musieliśmy wywalić tą puszkę i teraz byliśmy do siebie przyklejeni.
Tylko co ona robiła w salonie?
- Jak mam się odkleić?
– spytałam, jak atak śmiechu im minął.
- Z tego, co wiem,
chyba trzeba iść z tym pod wodę - powiedział Sasori, wchodząc do pomieszczenia.
Westchnęłam. Teraz
musiałam się jakoś dostać do łazienki. Niespodziewanie Tori się okręcił, przez
co leżałam na plecach pod nim i stykaliśmy się całkowicie brzuchami.
- Inteligent… Jeszcze
bardziej nas przykleiłeś – mruknęłam, ignorując to, że prawie stykaliśmy się
nosami.
- Cicho bądź i nie
komentuj - powiedział zirytowany.
Polecił mi założyć mu
nogi na pas i spleść za plecami. W normalnych warunkach już by dostał, ale to
zdecydowanie nie były normalne warunki. Gdy wykonałam polecenie, dźwignął się
na rękach, usiadł na kolanach, a później wstał i ze mną przyczepioną, ruszył do
wspólnej łazienki. Głowa mi się kiwała na wszystkie strony, więc zrezygnowana
położyłam ją na jego ramieniu. Zrobiło mi się przyjemnie ciepło. Przymknęłam
oczy, po czym otworzyłam je szybko, czując lodowatą wodę na skórze.
- Oszalałeś! -
wrzasnęłam.
- Tylko tak się
odkleimy!
- Ale mogłeś mnie
uprzedzić! - krzyknęłam, po czym opuściłam nogi na ziemię i unosząc się lekko
nad nią znosiłam w ciszy zimną przymusową kąpiel.
Wciąż mając założone
ręce na jego ramiona, które również się przykleiły, wsłuchiwałam się w muzykę
graną przez spadające krople. Po kilku dłużących się minutach w końcu udało nam
się odkleić od siebie. Cała mokra wyszłam spod prysznica. Czułam na sobie
badające spojrzenie Tori’ego. Zachłannie oglądał każdy mój mięsień widoczny pod
mokrą bluzką. Obróciłam się do niego przodem i zauważyłam, jak jego wzrok pada
na moje piersi. Rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie, lecz on go nie zauważył.
Wzięłam ręcznik, którym przed chwilą wycierałam wodę z włosów, po czym rzuciłam
nim w jego twarz. Gdy ręcznik zsunął się z jego głowy, zauważyłam chęć mordu w
jego oczach, więc zaczęłam uciekać.
Za plecami słyszałam
wyzwiska rzucane pod moim adresem, a najbardziej poruszył mnie śmiech. Byłam
zaskoczona do tego stopnia, że aż się zatrzymałam i spojrzałam z zdziwieniem w
oczach. Gdy zobaczył mój wzrok, znów się zaczął śmiać. Patrzyłam na niego jak
na idiotę, a on się zaśmiewał, zwijając się na ziemi. Zauważyłam, że obok
otwierają się drzwi i wynurza się z nich Itakoi, wywabiony dziwnym odgłosem.
Jego zdziwienie przerastało moje, choć nie byłam pewna, czy tą nutką, która
zatańczyła mi z tyłu głowy, była zdziwieniem, czy może rozbawieniem. Oboje
wpatrywaliśmy się w tarzającego się po podłodze Tori’ego.
Usłyszałam dźwięczny
głos, należący do dziewczyny, również się śmiejący. Tori podniósł się z ziemi i
wpatrywał się we mnie, a głos nadal dźwięczał na korytarzu. Spojrzałam na
Itakoi’ego i jego zszokowaną twarz i głos się wzmógł. Po chwili zrozumiałam, że
to był mój głos, że moje ciało samo z siebie się śmiało. Oblała mnie fala
ciepła i zrobiło mi się przyjemnie we własnym ciele. Z opowiadań Aanami
wiedziałam, że tak się odczuwało radość. Po chwili głos umilkł, a cała nasz
trójka trwała w bezruchu.
- Jak? - wyszeptałam.
- Nie wiem - również
szeptem odparł Itakoi - To pewnie przez atak Tori’ego.
- Ale… ja nie mogę…
Nigdy…
- Chyba wygląda, że
jednak możesz - powiedział Itakoi, przerywając mi.
Spojrzał na nas.
- Dlaczego jesteście
mokrzy?
- Bo ten idiota nas
przykleił do siebie – warknęłam, na co Itakoi wybuchnął śmiechem.
Omijając go i
zdziwionego Tori’ego, ruszyłam do pokoju.
Następnego ranka
obudziło mnie szarpnięcie. Leniwie otworzyłam powieki, znad których ujrzałam
stojącego nade mną Sasuke.
- Wstawaj, czas na
trening - rzucił i wyszedł.
Wstając, przeciągnęłam
się jak kotka. Ruszyłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Gdy się ubrałam,
ruszyłam na salę treningową. Po krótkich ćwiczeniach rozciągających wzięliśmy
się za nie wymagające zbyt wiele siły walki na katany, kunai’e i wszystkie inne
ostre przedmioty. Po kilku godzinach, błyszczący od potu, usiedliśmy przy
ścianie, odpoczywając.
- Dobra teraz
sprawdzimy te twoje kekkei genkai.
- Ok, co mam robić.
- Po kolei będziemy
sprawdzać każdy stopień, bez piątego na razie. Chodź - mruknął, po czym wstał i
poprowadził mnie korytarzem do kuchni.
Przy stole siedział
Hidan. Usłyszałam szeptem polecenie Sasuke.
- Przeczytaj myśli
Hidana. - Już chciałam powiedzieć, że to głupi pomysł, bo i tak nie będzie
wiedział czy dobrze usłyszałam, gdy ten wepchnął mnie siłą przez drzwi do
kuchni.
Aktywowałam Nonegana i
spojrzałam w oczy Hidanowi. Jego myśli były tak obleśne, że myślałam, że zaraz
do niego podejdę i go trzepnę. Przeważnie oceniały moją sylwetkę i biust, lecz
po chwili odkryłam, że on naprawdę sądzi, że lubię na ostro i to w dodatku z
Tori’m. Po usłyszeniu dokładnej oceny mojego ciała z obojętną miną opuściłam
pomieszczenie.
- Wiedziałeś, że
będzie o tym myślał - rzuciłam niedbale.
- Tak, to była kara
wymyślona przez Paina za zrujnowanie salonu – odparł. - Chodź na salę.
Następnym ćwiczeniem
okazało się czytanie mu w myślach. Myślałam, że dowiem się czegoś ciekawego,
lecz on cały czas nawijał o różnych rodzajach broni, a na dodatek kazał mi
mówić, co on myślał, by wiedzieć, czy Nonegan się nie myli. Ćwok.
Później kazał mi
mówić, czy mówi prawdę, czy też kłamie. Za każdym Razem odpowiadałam
bezbłędnie.
Kolejnie, ku mojej
osobistej wielkiej uciesze, kazał mi sparaliżować go. Z wielką chęcią posłałam
ku niemu energię i w niecałe trzy sekundy padł plackiem na ziemię. Usiadłam
spokojnie pod ścianą i zaczęłam medytować, czekając aż paraliż minię. Po długim
czasie w końcu Sasuke wstał i powiedział tym swoim spokojnym głosem, że chciał,
bym paraliżowała po kolei każdy jego członek, a nie całe ciało na raz. Więc od
początku musiałam paraliżować całe jego ciało, od koniuszka małego palca lewej
ręki, do koniuszka piątego palca prawej stopy.
Później, gdy zbliżała
się już pora kolacji, powiedział, bym wykasowała pięć ostatnich minut z jego
pamięci. Weszłam w jego głowę i dotarłam do wspomnień z ostatnich pięciu minut,
po czym skierowałam na nie mały przepływ czakry, a te rozpadły się na kawałki
pod naporem mojej energii. Opuściłam jego umysł. Poczekałam aż się ponownie
uruchomi, czemu towarzyszyło kilkakrotne mrugnięcie powiekami. Gdy go
zapytałam, co robił trzy minuty temu, odpowiedź była jasna: „Nie wiem”. Gdy
w końcu go przekonałam, że na jego
rozkaz usunęłam mu pamięć, ruszyliśmy na kolację.
Wciąż lśniąca od potu
- nawet proste funkcję wymagają użycia nie tylko czakry, ale również siły
fizycznej - usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam z zapałem wcinać przydzieloną
mi porcję. Czułam badawcze spojrzenie Tori’ego jak i Itakoi’ego na ciele. Po
chwili Pain się odezwał:
- Wydaję mi się, że
wczoraj słyszałem śmiech dziewczyny. A skoro Karin i Aanami twierdzą, że się
nie śmiały, więc interesuje mnie, kto to robił.
- Hanami - powiedział
szybko Itakoi, na co wszyscy spojrzeli na niego jakby ten urwał się z
wariatkowa.
- Hanami się nie
śmieje, ona nie może - powiedziała Aanami.
- Ale to ona. Prawda,
Tori?
- No - mruknął ledwie
słyszalnie.
- Ale… - zaczęła moja
siostra.
- Nie wiem dlaczego –
przerwałam jej - Po prostu moje ciało zaczęło się śmiać. Nie miałam nad tym
kontroli… tak jak te niekontrolowane łzy, które czasami mi płyną. Lub jak to,
że nie mam kontroli nad moimi oczami. Po prostu się śmiałam - powiedziałam, po
czym szybko wstałam z krzesła.
Ruszyłam do pokoju,
gdzie w łazience wzięłam długi prysznic, dając mięśniom odpoczynek. Wychodząc z
łazienki spojrzałam w lustro. Moje oczy były czarne niczym smoła - czyli moja
obojętność powróciła.
06. Będziesz moim niewolnikiem
Obudził mnie dręczący
dzwonek budzika. Z wielką niechęcią zwlokłam się z łóżka i ruszyłam ku drzwiom
łazienki. Aanami już nie było - ranny ptaszek. Dziś mogłam sobie poleniuchować,
gdyż sesnsei Sasuke dał mi wolne, a tak naprawdę to poleciał na misję, ale to
takie małe „ale”.
Po wzięciu kąpieli w
zimnej wodzie - chyba mam już powód, żeby wcześniej wstawać - chwyciłam jakieś
ubranie z szafki i nałożyłam na siebie. Nie przeglądając się w lustrze ruszyłam
do kuchni. Zastałam tam wujka Hidana, Paina - zastanie go w kuchni było wręcz
niemożliwe - i Tori’ego. Podeszłam do lodówki i chwyciłam pierwszy lepszy serek
waniliowy. Usiadłam na swoim miejscu, czyli pomiędzy nieobecną Aanami i Sasuke,
po czym z zapałem zaczęłam pałaszować jedzenie. Poczułam na sobie czyjś pilny
wzrok.
- No, co? - spytałam.
- Bluzka… -
odpowiedział spokojnie Tori.
Spojrzałam na swoją
bluzkę. Ku mojemu nieszczęściu zauważyłam, że był to prezent, który dostałam od
Itakoi’ego na siedemnaste urodziny. Dlaczego ku nieszczęściu? Gdyż posiadała
ona dekolt niemalże do pępka, a także napis ciągnący się z lewej piersi na drugą,
z małą przerwą w miejscu wycięcia, głoszący „Zgwałć mnie jak nigdy wcześniej”.
Westchnęłam.
- Itakoi - mruknęłam
niemalże niesłyszalnie.
- Tori, Hanami,
pójdziecie do sklepu - powiedział tym swoim władczym tonem Pain.
- Ale... - zaczęłam.
- Żadnych ale. Za pięć
minut przed organizacją. Tu macie kasę – przerwał mi i rzucił na stół małą
kopertę, po czym opuścił pomieszczenie.
Gdy dokończyłam swój
serek zauważyłam, że byłam sama w kuchni. Z wielką niechęcią ruszyłam do
pokoju, gdzie nałożyłam buciki i krótkie sportowe spodenki. Wyszłam na korytarz
i po kilku minutach znalazłam się przed organizacją.
Odetchnęłam świeżym
powietrzem. Przysiadłam na małym kamieniu obok jeziora, wpatrując się w
horyzont przede mną. Po chwili poczułam, że ktoś przyszedł, a dokładniej
mówiąc, Tori. Nic się nie odzywał tylko stał nade mną. Przejechałam dłonią po
twarzy i wstałam. Nie obdarzając go spojrzeniem, skumulowałam czakre w nogach
po czym spokojnie, spacerkiem, zaczęłam przechodzić przez jezioro.
- Gdzie idziemy? -
spytałam w końcu, gdy zostawiliśmy daleko za sobą jeziorko, zastępując je
żwirową drogą.
- Niedaleko w tą
stronę jest wioska, gdzie u jednego sprzedawcy Akatsuki się zaopatruje –
powiedział. - Szkoda, że nie wzięłaś płaszcza - mruknął.
Westchnęłam, po czym
odpieczętowałam płaszcz zapieczętowany na nadgarstku. Nałożyłam go na siebie.
- Lepiej?
- Tak.
Dalej podążaliśmy w
ciszy, jeśli nie liczyć uderzeń stóp o ziemię i lekkich, niemalże
niesłyszalnych oddechów.
Po kilku godzinach
marszu – no, dobra, niecałej godzinie - ujrzeliśmy przed sobą budynki
miasteczka, czy raczej wioski. Tori szedł przodem, nie zatrzymując się ani na
chwilkę. Skręcił kilka razy, co chyba nie było potrzebne i miało mnie zgubić,
chociaż nie wiem po co miałby mnie zgubić, skoro ja na prostej drodze się
zagubię. Po kilku zakrętach stanęliśmy przed drzwiami jakiegoś rozwalającego
się sklepiku. Chłopak pchnął owe drewno, co nosiło dumną nazwę drzwi, i
znaleźliśmy się w środku. Pomieszczenie nie różniło się za bardzo od tego
drewna stojącego w wejściu, nosiło dumną nazwę sklep, choć było bardzo marną
imitacją owego butiku.
Tori podszedł do lady
i zawołał sprzedawcę. Ten wygramolił się wolnym krokiem zza kotary, a gdy nas
zauważył na jego twarzy pojawił się mój odwieczny kompan, który towarzyszy
każdej mojej ofierze - strach. Westchnęłam i zaczęłam bez głębszego
zainteresowania oglądać sklepowe półki. Marnie tu było, być może dlatego, że
większość towarów zabierało Akatsuki i nie płaciło dużo. No cóż, takie było już życie przestępcy.
Usłyszałam jak
sprzedawca próbuje podnieść głos, jakby chciał powiedzieć, że czegoś nie chce
nam sprzedać. Podeszłam do Tori’ego i popatrzyłam na niego. Wyraźnie odczytał
moje nieme pytanie, bo po chwili poczułam znajome dotknięcie na umyśle. Grr…
najchętniej bym go za to zabiła. Powiedział do mnie w umyśle: Stawia opór, nie chce sprzedać sake.
Twierdzi, że nie zostanie mu dla baru, który zaopatruje się w jego sklepie.
Kolejny raz
westchnęłam - to chyba wejdzie mi w nawyk.
Spojrzałam na listę,
którą Tori trzymał w dłoniach i myślałam, że tam wykituje. Kto normalny chce
kupić sześćset butelek sake? Oni chcą wesele urządzić, czy co? Westchnęłam i
uruchomiłam Nonegana na funkcję paraliżowanie. Spojrzałam sprzedawcy w oczy,
który po chwili otworzył je ze zdumienia, czując, że stracił panowanie nad
swoimi dłońmi.
- A teraz zechcesz nam
sprzedać sake? - spytał powoli Tori.
- Ale… - zaczął, co
przerwało mu odczucie braku czucia w lewej nodze.
- Więc? - kolejne
pytanie z ust Tori’ego.
- Ale… - znowu chciał
coś powiedzieć, lecz skutecznie przerwało mu to natychmiastowe spadnięcie na
tyłek.
- Więc? - spokojnie
zapytał mój kompan.
- No, dobra… Ale
musicie poczekać godzinę - powiedział.
Czułam, jak wzbiera we
mnie dziwne odczucie, które gotowało mi krew w żyłach. Zapewne to była złość i
gdyby nie ręka Tori’ego na moim ramieniu, to zamieniłabym go w truchło z
dymiącym mózgiem.
- Poczekamy –
powiedział, po czym wyprowadził mnie ze sklepu.
Zaczęliśmy spacerować
po ulicy. Ku mojemu zdumieniu, zauważyłam dwa studia tatuażu, jedno pirsingu i
fryzjerkę. Przystanęłam przy barze, o którym wspominał sklepikarz.
- Co robimy? -
spytałam.
- Nie wiem. Może
chodźmy do baru.
- Nie, to nudne… Już
wiem! Zakład!
- Jaki zakład? -
spytał podejrzliwe, a ja wiedziałam, że już się zgodzi, za długo przebywał w
towarzystwie Kakuzu.
- Widziałeś studia
tatuażu?
- No…
- Proponuję zakład -
kto zrobi sobie najwięcej tatuaży w godzinę.
- Mhm… Dobrze byłoby
jeden wzór mieć…
- Gwiazdki! Tatuujemy
sobie gwiazdki - rzuciłam.
- Hm… trochę takie…
- Jak wygrasz będę
twoją niewolnicą przez miesiąc, a jak ja wygram to ty będziesz moim
niewolnikiem.
- Kusząca propozycja.
Dobra, zgadzam się. Za godzinę w tym miejscu - powiedział i odszedł.
Gdybym mogła, zapewne
bym się uśmiechnęła, lecz wiedziałam, że moja twarz wykrzywia się w dziwny
sposób, który za żadne skarby nie przypomina nawet marnej imitacji
uśmiechu. Ruszyłam do drugiego studia.
Weszłam wolnym krokiem do pomieszczenia, czemu towarzyszył dźwięk małego
dzwoneczka uczepionego drzwi. Szybko podszedł do mnie koleś, zapewne właściciel
interesu, lecz gdy zobaczył mój płaszcz jego zapał do kasy zmienił się w
strach.
- Czym mogę służyć?
-Tatuaż. A raczej
tatuaże. Chcę sobie wytatuować gwiazdki na ręce – rzuciłam, po czym zdjęłam
płaszcz i zajęłam miejsce na stołku.
Godzinę później,
spotkaliśmy się z Torim w umówionym miejscu. Był wyraźnie z siebie zadowolony.
- Ty pierwszy -
rzuciłam tym swoim wypranym z emocji głosem.
Uniósł prawą rękę,
odwrócił wewnętrzną stroną dłoni do góry, uchylił płaszcz i moim oczom ukazały
się trzy gwiazdki wytatuowane przy samym końcu dłoni a początku przedramienia.
Prychnęłam cicho, aczkolwiek na tyle głośno, by on usłyszał, po czym zaczęłam
zdejmować płaszcz. Tori przyglądał mi się uważnie. Zsunęłam rękaw prawego płaszcza
i zauważyłam wielkie zdumienie na jego twarzy, gdy jego oczom ukazała się moja
wytatuowana ręka od ramienia, mniej więcej na wysokości piersi, do nadgarstka.
Był to wielki zbiór gwiazdek, różnej wielkości, poukładanych na całej ręce, po
wewnętrznej stronie też.
- Będziesz moim
niewolnikiem - rzuciłam, po czym zaczęłam iść przed siebie.
- Gdzie ty idziesz? -
zapytał się wciąż zdumiony Tori.
- No, do tego sklepu…
- To w drugą stronę.
Westchnęłam, po czym
zawróciłam się, po drodze zakładając płaszcz. Gdy znaleźliśmy się pod sklepem,
zauważyliśmy wóz w całości załadowany skrzynkami z sake i jakimiś innymi
rzeczami. Tori wszedł do środka „zapłacić”, a ja zajęłam miejsce koło woźnicy.
Gdy chłopak wyszedł, zajął miejsce obok mnie, po czym złapał za lejce i
ruszając równie leniwe konie, jak ja, rozpoczęliśmy drogę powrotną do
organizacji.
Aaaa ale to z tym klejem było słodkie :D Normalnie już zakochałam się w parze HanaTori! ;3 Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. No i fajna była ta akcja ze śmiechem. Uhuhuhh Tori niewolnik? Ciekawe jakież to zadania wymyśli mu Hanami ^^
OdpowiedzUsuń