- Kłamiesz! -
krzyknął, chwytając mnie za szyję i przyciskając do ściany. – Powiedz, jak na
imię miał twój ojciec!
- I-ita…chi -
wychrypiałam, co chwilę nabierając powietrza. Uścisk na szyi nie zelżał ani
trochę tylko wzmocnił się.
- Mój brat miał dzieci
z Haruno? - spytał.
Nie no, inteligent,
jak on na to wpadł?
- Nie, urodziłyśmy się
z przestrzeni między nimi. Oczywiście, że tak! Wujku! - krzyknęłam na tyle
głośno na ile mogłam, a nazwanie go wujaszkiem jeszcze bardziej pogorszyło
sprawę, gdyż miałam już coraz mniej powietrza.
- Gadaj gdzie on jest!
Zabije go, a potem was!
- Na pewno -
powiedziałam z ironią. - Za słaby jesteś, by spróbować zaatakować ojca. - Dobrze
wiedziałam, że się wkurzy. Znałam go tylko z opowieści Itachi'ego, ale nigdy nie
lubił być nazywany słabym.
- Zamknij się! -
krzyknął i jeszcze bardziej wzmocnił uścisk.
Spróbował złapać mnie
w swoje genjutsu. Nie ze mną takie numery. Szybko aktywowałam swoje kekkei
genkai i, jak to potocznie mówi moja siostra, przełączyłam na umiejętność
szybkiego zabijania przez rozrywanie synaps. Jeśli kiedykolwiek złapał
człowieka mocny ból głowy, to i tak nie wiedział, jak boli rozrywanie synaps.
Dokładnie sama nie znałam tego bólu, ale moje ofiary znały aż za dobrze.
Moje oczy zmieniły
barwę na szarą i zwęziły się, tak że wyglądały na źrenice zmutowanego kota.
Spojrzałam na niego i poczułam, jak
uścisk stopniowo słabnie. Po kilku dłuższych minutach zelżał całkowicie, a
Sasuke zaczął się zwijać na podłodze i syczeć z bólu. Podobało mi się to i to w
tym wszystkim było najgorsze. Był
odporniejszy na moje ataki, ponieważ posiadał Sharingana, jednak to nie
oznaczało, że nie mogłam go zabić, a gdy moja umiejętność poczuję krew, to
tracę nad nią kontrolę.
Za chwilę pewnie
zabiłabym całą organizacje, gdyby nie to, że poczułam uderzenie w kark. Zapewne
runęłabym ogłuszona na ziemię, gdyby nie fakt, że był to dokładnie punkt, w
który trzeba uderzyć, by dezaktywować moje kekkei genkai nim przejmie nade mną
kontrolę.
Odwróciłam się i zauważyłam za mną Aanami z wkurzoną miną.
Za nią w drzwiach stało całe Akatsuki oraz Itakoi - mój przyjaciel, który był
przybranym synem Paina.
- Co ty robisz?
- Eh… Ten oto tu
leżący nas wujaszek, Sasuke Uchiha, usiłował mnie udusić i wyciągnąć informację
o pobycie naszego ojca, by go zabić, a następnie uśmiercić nas - powiedziałam
na jednym wdechu.
Byłam niemalże pewna,
że moje oczy są zielone i błyskają w nich co raz iskierki wkurzenia - jak
zawsze, gdy byłam bardzo „zdenerwowana”. Ojciec zawsze mówił, że wyglądałam
wtedy jak matka przed aktywowaniem kekkei genkai.
- To jest… Sasuke…
Uchiha? - wysapała moja siostra.
- Ehe, przecież
właśnie to powiedziałam.
- Ale to nie znaczy,
że musiałaś mu rozrywać mózg! Według mnie zdecydowanie wystarczyłoby, gdybyś go
sparaliżowała! – wykrzyczała. - Ale nie, ty jesteś jak ojciec - zawsze musi być
efektywnie!
- Ojciec miał racje,
jesteś bardzo podobna do matki! - powiedziałam i odwróciłam się w stronę
Sasuke.
Uchiha siedział na
podłodze wyraźnie obolały, jednak zauważyłam, że poczuł się bardziej dotknięty,
gdy spojrzał w moje oczy. Jego mina wyrażała ból, jakby zobaczył coś, co
stracił, a chciałby odzyskać. Zwróciłam się z powrotem w stronę zebranych. Jak
zauważyłam zostali tylko Aanami, wciąż ze zdenerwowaną miną, Tori, jak zwykle
obojętny, i Itakoi z uśmiechem na ustach.
- Hana! - powiedział
radośnie. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- Mówiłam ci, żebyś
tak do mnie nie mówił.
- Dobrze, już dobrze
Hanuś!
- Itakoi! -
krzyknęłam, ale w moim głosie nie było słychać złości tylko nutkę rozbawienia.
O ile dało się to usłyszeć w nie emocjonalnym głosie, ale Itakoi był zdolny do
wszystkiego.
- O, patrz! I już
twoje oczka są czerwone, widzisz?! Ja zawsze potrafię cię rozbawić.
- Pfff…
- Dobra, już dobra -
powiedziała Aanami. - Ja wracam do salonu. Idziesz, Tori?
Zabawne, ale ja zawsze
lepiej dogadywałam się z Itakoi’m niż z Tori’m. Nie lubiłam go i zawsze po
naszym spotkaniu któreś z nas leżało w śpiączce i częściej to był on. Zawsze
konkurowaliśmy na walki umysłowe. Jego Rinnegan z moim potocznie nazywanym tak
Noneganem. Itakoi natomiast był moją bratnią duszą. Interesowały nas różne
rzeczy, mieliśmy inne poglądy, patrzyliśmy inaczej na życie, lecz zawsze się
fantastycznie dogadywaliśmy i byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. On - wesoły, ja
- ponura. Itakoi był przybranym synem Paina. W czasie gdy Konan była w ciąży z
Tori’m, znalazła w lesie koło jeziora dwuletnie dziecko, Itakoi’ego. Zabrała go
do organizacji i zaopiekowała się nim. Gdy odeszła, Pain wychowywał również
jego.
Tori ruszył do salonu
z Aanami, a ja nagle poczułam, jak bardzo jestem głodna. Rzuciłam się do
lodówki i wyciągnęłam jogurt, który, uprzednio trzy razy sprawdzając datę
ważności, zaczęłam jeść.
Podczas wcinania
jogurtu rozmawiałam z Itakoi’m na różne tematy. Od tego „kto się ostatnio we
mnie zabujał?”, po „kiedy ostatnio myłam włosy szamponem miodowym?”. Zbierałam
się właśnie do pójścia do pokoju, żeby się przespać, gdy usłyszałam w głowie
głos Paina.
-Jutro o siódmej rano
macie test. Chcę wiedzieć, czego nauczył was Itachi.
Eh… nienawidziłam, gdy
on to robił. Gdyby był bliżej mnie, zapewne już bym go zaatakowała moim kekkei
genkai.
Po usłyszeniu
komunikatu pożegnałam się z Itakoi’m i poszłam spać. W pokoju zastałam
bliźniaczkę, która układała się do snu. Poszłam się wykąpać i już po chwili
leżałam w łóżku w objęciach mojego przystojnego ziomka Morfeusza.
Wstałam o szóstej i po
krótkim prysznicu i porannej toalecie ubrałam się w stanik sportowy, bluzkę zrobioną z siatki, krótkie szorty i buty do łydek.
Na koniec nałożyłam pas z kaburą na kunai’e i przypięłam katanę. Narzuciłam
jeszcze płaszcz i ruszyłam do kuchni na śniadanie.
Zastałam już
krzątającą się tam Aanami. Postawiła na stole kanapki i dwie herbaty. Wzięłam
się za jedzenie. Po posiłku ruszyłyśmy na polanę, na której miał odbyć się
test. Gdy się tam znalazłyśmy, bez zbędnych ceregieli zaczęliśmy egzamin.
Miałyśmy pokonać każdego członka organizacji.
Zaczęłam pierwsza. Na
pierwszy ogień poszła Karin. Biedaczka. Aktywowałam Nonegana i spojrzałam w jej
umysł za pośrednictwem oczu. Zaczęła się walka. Krótka wymiana ciosów,
mechaniczne - unik, blok, cios, unik, kontra, blok i tak w kółko. Po chwili
leżała jak długa na ziemi, gdy cisnęłam ją kunai’em w brzuch. Cios był celny i
trafiłam pięć centymetrów nad pępkiem, po czym ściągnęli Karin z pola walki.
Kolejny przeciwnik -
Hidan. Znowu mechaniczne ciosy, kilka jutsu i leży. Kolejni przeciwnicy byli
tak samo łatwi.
Gdy nadchodził koniec
zawodników, na polu walki pojawił się Sasuke. Walką była trudniejsza niż inne,
choć żadna nie była łatwa. Byłam
wyczerpana, lecz mogłam dalej walczyć i używać różnych technik. Walka między
Noneganem, a Sharinganem zawsze była wyrównana i tylko szczęście decydowało,
kto wygra.
Po kilkudziesięciu
minutach wymiany ciosów i jutsu Sasuke ruszył ku mnie z Chidori. Dobrze znałam
tą technikę i wiedziałam jak ją odparować, ale nie miałam tyle czakry, by użyć
owego jutsu. Używając kekkei genkai sparaliżowałam jego rękę przez co
błyskawica uderzyła w ziemię daleko przede mną. Znowu poczułam, że Sasuke
usiłuje mnie złapać w genjutsu. Co gorsza, miałam za mało energii, by się temu
przeciwstawić. Zaryzykowałam i włączyłam piaty stopień Nonegana - zabijanie.
Nie udało mi się. Miałam za mało energii, by go kontrolować. Cała ziemia wokół
mnie na średnicy dwudziestu metrów zapłonęła.
Było to tylko
złudzenie. Kolejny etap. Usłyszałam, jak przez mgłę, ryki zabijanych zwierząt.
Później urwał mi się film. Wiedziałam tylko jedno - było źle. Miałam nadzieję,
że nikogo nie zabiję.
Aaaaa ale załatwiła Sasuke na początku, dobrze mu tak! Fragment 'Jego mina wyrażała ból, jakby zobaczył coś, co stracił, a chciałby odzyskać.' to wtedy jak miała zielone oczy i bardzo przypominała Sakure? Hmm czyli Sasek coś do niej ten teges kiedyś? ;>
OdpowiedzUsuńCoraz ciekawsze robi się to jej kekkei genkai!