Danse Macabre*
Nie zadawałam sobie sprawy ze znaczenia słuchu w moim
życiu. Nie był on przecież wzrokiem, nie był on potrzebny zbytnio do walki.
Liczyły się instynkty i wzrok. A teraz? Teraz słuch jest moim wzrokiem, to
dzięki niemu wiem co się dzieje wokół mnie, a choć nie widzę przy jego użyciu
pomieszczeń, to mogę „widzieć” ludzi, którzy mnie otaczają. Jeszcze nie jestem
w tym całkiem dobra, jeszcze kuleje na tym poziomie. Lecz lepiej jest widzieć
słuchem, niż nie widzieć wcale.
***
Tak naprawdę, nigdy nie zdarzyło mi się zapomnieć. Wciąż w
mojej głowie pojawia się ten kalejdoskop wydarzeń, wciąż przeżywam to na nowo.
A choć morderca powinien zabić wspomnienia, to moje wciąż żyją we mnie. Być.
Czym jest bycie, jeśli nie ma punktu trzymającego przy życiu, gdy nic nie
chwyta Cię za rękę gdy spadasz z klifu. Czym jest bycie, bez tej jedynej osoby,
która była wstanie wzruszyć twoje serce, sprawić, że skruszył się kamień. Moja
osoba zniknęła, wymknęła mi się między palcami, niczym dym po znikającym
klonie. Jestem, choć marnie się trzymam. Żyję, choć z trudem oddycham. Mówią,
że cierpienie z czasem przechodzi. Ja jestem Cierpieniem. Ja jestem Śmiercią.
Ja zabijam. Tylko wtedy żyję, tylko to jest sensem mego życia. A gdy przyjdzie
czas, że wydarzenia skierują mnie w kierunku mojej Osoby, tej która uciekła mi
między palcami. Jeśli historia potoczy się tak, a nie inaczej. To będę
wiedzieć, że tak właśnie chciał mój los. Że kończy się ma służba Śmierci. Że
przyszedł czas, by przestać cierpieć. Bo znów będzie ten ktoś, kto będzie za
mnie oddychał. Ktoś o oczach kradnących rozum, o włosach mącących myśli, z
uśmiechem przyspieszającym bicie serca.
***
- Teraz możemy rozmawiać – powiedziałam, patrząc Itakoiemu
głęboko w oczy – O co chodzi?
- Znalazłem swojego ojca – rzekł.
Zamurowało mnie. Swojego biologicznego ojca?
- Jest feudałem Kraju Trawy. Chce bym do niego przyszedł,
a ja chcę zabrać Cię tam ze sobą. Chcę wziąć z tobą ślub, spełnić wszystkie
twoje marzenia.
- A Hanami? – spytałam.
- Oczywiście po tym, jak wykonasz już operację.
Rozmawiałem z Liderem, pozwoli nam odejść. Myślę, że Hanami też pozwoli –
rzekł, z uśmiechem na ustach.
Spojrzałam na niego, jak na największe dziwadło na ziemi.
Miałam zostawić swoją siostrę? Teraz? Kiedy jestem jej najbardziej potrzebna,
gdy muszę ją wspierać?
- O czym ty mówisz? Rozmawiałeś z Painem? Może już
wymyśliłeś plan przeprowadzki, co? Wypadałoby najpierw zapytać mnie! Nie mogę
zostawić swojej siostry, nie teraz! – zaczęłam krzyczeć.
- Aanami – usłyszałam szorstki głos za swoimi plecami –
Jesteś taką wielką idiotką, oczywiście, że możesz mnie zostawić. Musisz.
Zrobisz mi tylko tą całą operację i odejdziesz. Ułóż sobie życie. Nie możesz
marnować go tutaj, w organizacji. Twój los pisany jest inaczej niż mój. Musisz
zacząć żyć własnym życiem, nie moim – powiedziała Hanami.
Spojrzałam w jej stronę. Na jej kamienną, niewzruszoną
twarz, na której błyszczały białe, ślepe oczy. Była moją siostrą bliźniaczką,
choć wyglądała zupełnie inaczej. Była moją rodziną, a teraz chciała bym
zniknęła z jej życia.
- Nie mogę – wyszeptałam.
Podeszła do mnie powoli i energicznie spoliczkowała.
Zdziwiona złapałam się za policzek, bądź co bądź nie tego się spodziewałam.
- Możesz i zrobisz to. A jeśli nie, to wyślę Cię z Itakoim
do Kraju Trawy, choćbym miała cię znokautować. Muszę zatańczyć z tobą na twoim
ślubie. O mnie się nie martw. Dzisiaj wyczyszczę swoje wspomnienia. Stanę się
kimś innym Aanami, dobrze o tym wiesz. Możliwe, że już nie będę twoją siostrą,
gdy coś pójdzie nie tak. Możliwe, że mogę całkowicie zmienić osobowość. Ja
jestem mordercą, ty jesteś kobietą, która pragnie rodziny. Więc pójdziesz i ją
założysz, a ja będę niańczyć twoje dzieci. Choć prawdopodobnie skończy się na
tym, że nauczę ich jakichś śmiercionośnych technik – powiedziała, uśmiechając
się.
Zrobiłam to samo i ze łzami w oczach wtuliłam się w nią.
Była mokra, co zapewne świadczyło, że medytowała na dworze. Jej pewność siebie oznaczała
iż prawdopodobnie zdała sobie sprawę z tego, o co chodzi w całym treningu i co
dzięki niemu zyska.
- Zostawię was samych i pójdę się przebrać. Później
jeszcze trochę pomedytuje. Pomęczę to wyczuwanie drżenia i chakry. Potrenujemy
jeszcze dzisiaj? – zapytała.
- Dobrze. Jesteś pewna… - zaczęłam.
- Trafię do pokoju, nie martw się – wtrąciła i odeszła.
Spojrzałam niepewnie na Itakoiego.
- To znaczy, że przeniesiemy się do Kraju Trawy i
rozpoczniemy nowe życie? – zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy, przez który
traciłam rozum.
- Tak – odpowiedziałam i pocałowałam go.
***
Głęboki oddech i oczyszczenie umysłu. Tylko to pozwala
skupić się choć na moment, na wykonywanym zadaniu. Ostrożne przyglądanie się
postaci. Szpiegowanie, śledzenie, poznanie zainteresowań i obyczajów. Znajomość
całego planu dnia ofiary jest potrzebna w owej pracy.
Delikatne wsunięcie się do pokoju przez okno i ostrożne,
szybkie, lecz ciche przeglądanie szuflad, w celu znalezienia potrzebnych
informacji. Sprawne oko przeszukujące dokumenty, wyćwiczone przez lata
praktyki, od czasu skończenia szkolenia. Od czasu rozpoczęcia poważnej pracy. Przekartkowanie
plików dokumentów, ponowne ich posegregowanie i włożenie do szuflad tak, by nie
zostawić śladu po swej obecności. Rozejrzenie się po pomieszczeniu, opukanie
wszystkich ścian, w celu znalezienia skrytki.
Usłyszenie cichych kroków na korytarzy i szybkie
wymknięcie się przez okno, by ukryć się zaraz za jego ramą i mieć widok na
wszystko co dzieje się w pomieszczeniu. Zauważenie starszego, na oko
czterdziestoletniego mężczyznę zasiadającego przy biurku i rozpoczynającego
papierkową robotę. Ciche wemknięcie się do pomieszczenia i przyłożenie zimnego
ostrza kunai’a do szyi.
- Gdzie to jest? – cichy szept, roznoszący się po
pomieszczeniu.
Widoczny strach mężczyzny, który jednak próbuje uniknąć
odpowiedzi.
- Co? – jego pytanie.
- Dobrze wiesz co, śmieciu – warknięcie mu prosto do ucha.
Celowe działanie by zniszczyć jego ducha walki. Zmiażdżyć
go, zrównać z ziemią, sprowadzić na dno, by się załamał i zdradził prawdę. By
się otworzył i zaczął mówić.
- Ja… - jego próba wymigania się.
Przyciśnięcie zimnego ostrza, tak by zostawiło czerwony
ślad.
- Zapytam grzecznie jeszcze raz, gdzie? – warknięcie.
- W ścianie za obrazem Hokage – jego przerażony szept.
Delikatny uśmiech zadowolenia pojawiający się na ukrytych
pod maską ustach. Bardzo dobrze, grzeczny chłopczyk – wypowiedzenie w głowie.
Zdjęcie kunai’a z szyi mężczyzny, tylko po to by dać mu nacieszyć się złudną
wolnością. Tak by móc go zaskoczyć ostatnim cięciem. Tak właśnie postępują
skrytobójcy. Delikatne przyłożenie ostrza do jego pachwiny, tylko po to by
przeciąć tętnicę udową. Usłyszenie jego przerażonego okrzyku, zasłoniętego
przez rękawiczkę, tak by nikt inny tego nie zrobił. Cichy śmiech do jego ucha i
opuszczenie go, zaraz po pośmiertnych drgawkach.
Szybkie lecz ciche podejście do wskazanego przez niego
obrazu, zdjęcie go i ujrzenie srebrnej szkatułki, która skrywa w sobie to, co
zlecono mi odzyskać. Ponowne nałożenie obrazu, by ukryć wszelkie ślady swej
obecności. Skłonienie się nisko, martwemu ciału i wyskoczenie przez okno.
Wylądowanie na drzewie naprzeciwko domu i schowanie się w jego konarach. Z góry
oglądanie strażników wpadających do budynku. Powolne wycofanie.
- Nieźle.
Zastygnięcie bez ruchu. Jak można dać się tak zajść, jak
można dać się tak podejść. Tyle lat ćwiczeń, tyle lat wyrzeczeń, a teraz?
- Czego chcesz? – wypowiedzenie tych słów spokojnie,
kosztuje wiele nerwów.
- Och nic takiego, nie martw się. Nie zamierzam Cię
zabijać, ani zabrać Ci tego nic nie wartego dokumentu. Jestem tu od Lidera.
Czegoś od Ciebie chce. Może on Cię zabije. To by tłumaczyło tyle kłopotu w
wysyłaniu mnie, aż tutaj – mówi, z nutką irytacji w zimnym głosie.
- Kim jesteś?
- Och dziecinko. Jestem Sasuke. A ty Yoshito. Chodźmy już
– warknął.
Westchnąłem cicho i ruszyłem za nim. Bądź co bądź, nie
można ignorować wezwania Lidera, szczególnie jeśli to on Ci płaci, za większość
zleceń.
***
Wyjrzałem za okno swego tymczasowego pokoju. Zaraz będę
musiał iść tam, chociaż nie chcę. Zaraz będę musiał zrobić z nią to, chociaż
nie chce. A wszystko dla Niej. Oczami wyobraźni wciąż widzę jej czarne, długie
włosy i czarne oczy ufnie się we mnie wpatrujące. Nocami śnie o je ustach i
cichych jękach rozkoszy, podczas stosunku. W jej ciele, widzę Jej ciało.
Wygimnastykowane, silne, sprężyste. Widzę jej uśmiech, który pojawiał się tak
rzadko, na jej niewzruszonej twarzy, widzę ból na jej twarzy gdy przyjmowała na
siebie cios. Widzę jak zapada się pod wodą, przez siłę mojej bestii i budzę się
z krzykiem. Spojrzałem w lustro, na swoje ciemne, długie włosy, związane w
niedbały kucyk na plecach i niebieskie – sztuczne tęczówki, lecz widziałem ją,
jak zwykle. Jej ciało zakryte milionami rurek podtrzymującymi życie. Uderzyłem
pięścią w ścianę i opuściłem pomieszczenie, by jak zwykle iść tam, gdzie być
mnie nie powinno. Iść tam dla Niej.
***
Ciemna, pusta sala, pośrodku której stoi tylko jedna
postać. Kobieta, która przechadza się z jej jednego końca na drugi. Kręci po
sali zniecierpliwiona w oczekiwaniu na coś, co zaraz ma się zacząć. Wie, że to
nastąpi, bo sama to zaplanowała, bo sama tego chciała.
***
Idzie środkiem drogi powoli, jak zawsze to robił. Czuje na
plecach smród skrytobójcy. Czuje na plecach zapach szpiega. Idzie przed siebie,
nie obracając do tyłu, ignorując zagrożenie. Dobrze wie skąd i kiedy nadejdzie
atak, dobrze wie, bo czyta przeciwnikowi w myślach. Jednak idzie przed siebie,
jakby nigdy nic. Idzie do niej.
Atak.
***
Głęboki oddech i dźwięk dzwoneczka przywiązanego na końcu
senbona. Uśmiech na ustach. Szybki obrót w lewo, gdy broń przelatywała obok
prawego ucha. Kolejne dźwięki przeszywające ciszę panującą w pomieszczeniu.
Dziewczyna z uśmiechnięta czeka na ich nadejście, by w ostatnim momencie
uskoczyć, umknąć. Szybki unik i salto w tył, by nie wpaść na kolejną broń
rzuconą w miejsce, w którym stała przed chwilą. Podbiegnięcie w stronę ściany,
którą wyczuła instynktownie w niedalekiej odległości.
***
Uskoczenie w bok i złapanie za nogę atakującego. Lekki
uśmiech na twarzy jako reakcję na zdziwienie przeciwnika. Rzucenie agresorem o
ziemię i szybkie podbiegnięcie, by móc zadać kilka celnych ciosów, by móc zadać
ból. Irytacja, gdy przeciwnik zamienia się w obłok dymu i szybki odwrót, gdy słyszy
szybkie kroki za sobą. Mocny kopniak posłany w brzuch przeciwnika i odrzucenie
go wysoko w górę.
***
Szybkie odbicie od ściany połączone z saltem do tyłu, w
chwili, gdy senbony wbiły się w mur. Wylądowanie na ziemi, szybki obrót by
złapać zmierzające w jej kierunku igły. Przechwycenie kilku z nich i wyrzucenie
w stronę, z której nadchodzą. Precyzyjne, szybkie rzuty, które wywołały ciche
syknięcie zranionej osoby, tej, która próbuje okaleczyć ją.
***
Wytarcie krwi z policzka połączone z warknięciem
zdenerwowania. To już dawno powinno być skończone. Wyciągnięcie lewej ręki
przed sobą i zebranie w niej odpowiedniej ilości chakry, następnie energiczne
przecięcie nią powietrza, które spowodowało wysłanie w stronę przeciwnika
niszczącej fali wiatru, która potrafiła przeciąć wszystko na swojej drodze. Lekki
uśmiech i wyszeptanie: Jūha Shō.
***
Szybka ucieczka, przed furią zdenerwowanej siostry, która
mści się za atak senbonami. Cichy śmiech rozbawienia rozchodzący się po
pomieszczeniu. Ponowne podbiegnięcie od ściany, wbiegnięcie na nią i
przyczepienie się za pomocą chakry sufitu, w chwili, gdy igły z brzękiem
odbijają się od muru i spadają na ziemię. Złapanie kilku z nich w ostatniej
chwili, nim wbiły się w ciało i ponowne odrzucenie ich w stronę atakującej.
Czerń. Czerń otaczająca ją z każdej strony, cisza, którą
przerywają tylko jej oddechy. Nagle pojawiają się igły, widzi je dzięki swemu
słuchowi, te jednak pozbawione są denerwującego dźwięku dzwoneczków, te są
cichsze, szybsze. Szybki unik i złożenie dłoń w dobrze sobie znaną pieczeń,
ciche Kage Bunshin no Jutsu i
pojawienie się kilkunastu klonów, widzianych za pomocą słuchu.
***
Ciche Suiton:
Suiryūben i zauważenie, jak kropelka rosy na palcu, przemienia się w
klonobójcze jutsu o dużym polu rażenia. Utworzenie wodnej kuli, z której
wyrastają macki atakujące klony i uśmiercające je, gdyż od tej techniki nie
można uciec. Złożenie dłoni w odpowiednie pieczęcie oraz wyszeptanie Katon: Gōkakyū no Jutsu, przyłożenie
dłoni do ust i wypuszczenie fali ognia w stronę przeciwnika, który chował się w
koronie drzewa nade mną. Szybkie złożenie pieczęci i wypowiedzenie Doton: Moguragakure no Jutsu, by
umknąć przeciwnikowi nim zniknie kula wywołana Katonem. Zapadnięcie się pod
ziemię i przemieszczanie w stronę przeciwnika, by wyłonić się tuż przed nim, gdy
ten spadnie na ziemię uciekając przed ogniem. Złożenie dłoni w pieczęć Ptaka,
wyszeptanie Doton: Doryūsō i
wyskoczenie zaraz przy przeciwniku, który przestraszony uskoczy prosto w
postawioną na niego pułapkę. Która składa się z kolców, wyrastających z ziemi,
stworzonych przez Dotona. Tego ataku
nie może przewidzieć.
Uśmiech satysfakcji na twarzy, gdy przeciwnik nadziewa się
na kolce, lekkie zawiedzenie, gdy ten wciąż nie kona. Przywołanie go do siebie
dzięki manipulowaniu siłami przyciągania i odpychania – dzięki Tendō odziedziczonemu po ojcu.
***
Upadek na kolana spowodowany wyczerpaniem.
***
Energiczne szarpnięcie za włosy.
***
Wykonanie przewrotu w tył, mimo zmęczenia obejmującego
ciało.
***
Przyłożenie zimnego kunai’a do szyi i napawanie się
szybkimi oddechami przegranego. Wyszeptanie „Dobranoc” i szybki ruch ręką.
***
Krew tryskająca na ziemię z rany zadanej przez
senbona. Ciche warknięcie, gdy poczuła ból w lewym ramieniu. Upadek na ziemię i
złapanie za ranę, z której wypływa zapewne karmazynowa krew.
***
Wytarcie kunaia o ubranie zabitego i powolne
oddalenie się, zmierzając w jej kierunku.
***
- Usunęłaś dzwoneczki – powiedziałam, kierując słowa w
stronę Aanami.
- Owszem, a ty mnie zaatakowałaś. Nieźle Ci idzie –
rzekła, pomagając mi wstać.
- Może i tak, ale to bardzo męczące – mruknęłam – Ledwo
się trzymam na nogach. Która godzina? – spytałam.
- Jest już późno. Choć opatrzę Cię i...- zaczęła.
- To już czas – odpowiedziałam, z uśmiechem na ustach,
choć tak naprawdę nie było mi do śmiechu – Chodźmy.
Opuściłyśmy salę ćwiczeń i weszłyśmy do naszego pokoju.
Aanami zaczęła leczyć moją ranę, zadaną przez jej senbona.
- Jesteś pewna, że chcesz zrobić to teraz? Bo wiesz,
straciłaś trochę chakry i… - zaczęła Aanami.
- Rozmyśliłaś się? Twierdzisz, że nie powinnam tego robić?
– spytałam nagle.
- Nie – odpowiedziała stanowczo.
- To dobrze. Więc zaczynamy – stwierdziłam, gdy skończyła
mnie leczyć.
- Dobrze – powiedziała.
- Jak coś, oddaj mi trochę swojej chakry, jeśli się będzie
dało – rzekłam z uśmiecham.
Nie czekając na jej odpowiedź zaczęłam składać dłonie w
odpowiednie pieczęci i przeniosłam się do wnętrza swojego umysłu. Skierowałam
wiązkę energii we wspomnienia związane z Torim, by je zablokować. Usunąć ze
swojego umysłu. Było to niebezpieczne, gdyż wiązało się bezpośrednio z moim
życiem. To nie były jedynie wspomnienia przesłuchiwanych, nie związane ze mną.
To byłam ja. Możliwe, że razem z jakimś wydarzeniem związanym z Torim, utracę
bezpośrednio możliwość wykonywania jakiegoś jutsu, zapomnę jak się je robi.
Istniało również ryzyko, że wszystkie inne wspomnienia się odblokują i zaleją
moją świadomość, że przestanę być sobą, a stanę się tymi wszystkimi ludźmi,
których myśli czytałam. Gotowa byłam jednak podjąć wszelkie ryzyko, by tylko
zapomnieć, by uleczyć rany, których nie może zasklepić czas.
Dzieciństwo, pocałunek, granatowowłosy, walka, wspólna
noc, miłość, zabijanie, seks, „Kocham Cię”, przekleństwo, mutacja, życie,
zabijanie, miłość, jego pokój, jego życie, on.
Wszystko pojawiało się nagle, szybko i znikało. Krzyknęłam
głośno, bo było to cholernie bolesne, jakby wyrywano ze mnie fragment ciała.
Miażdżono wątrobę, bawiono się w berka ze śledzioną, rozrywano płuca i
zakleszczano ostrza na sercu, utrudniając bicie, utrudniając życie. Krzyknęłam
głośno upadając na podłogę, wymiotując i plując krwią. Krzyknęłam głośno
zalewając się łzami, zakrywając uszy przed brzęczącym głosem znikających
rozmów, przed denerwującym dźwiękiem jego głosu. Krzyknęłam gdy część mnie
zanikała, tworząc pustkę, wyrwę, nie do wypełnienia. Krzyknęłam, czując na
sobie ciało przytulającej mnie Aanami. Słysząc pomiędzy brzękami rozmów bicie
jej serca, czując wlewającą się we mnie jej chakrę.
Miłość, pożądanie, pragnienie, smutek, strach, radość,
miłość, życie, pokój, wieczność, wspomnienia…
Wszystko zanikało, a on usunął się z mojej pamięci… kim
był on? Kim był? O czym ja myślę?
Odsunęłam dłonie od swoich uszu, przetarłam śmierdzące
krwią i wymiotami usta i wytarłam załzawione oczy.
- Hanami? – usłyszałam zaniepokojony głos mojej siostry –
Wszystko w porządku?
- Tak, co się stało? – zapytałam, nie bardzo rozumiejąc o
co się pyta.
- Próbowałaś usunąć z pamięci Toriego, udało się? –
zapytała.
Spojrzałam na nią, choć wiedziałam, że jej nie zobaczę.
Przecież byłam ślepa.
- Kim jest Tori? – zapytałam ją jak idiotkę.
Ta zaśmiała się z ulgą.
- Nie ważne – odrzekła – Chodźmy spać. Musisz odpocząć
przed jutrem.
- Owszem muszę – powiedziałam i dałam się jej poprowadzić
do łazienki.
***
Złapałem się komody, przy której stałem, czując niewyobrażalny
ból głowy.
- Coś się stało? – usłyszałem jej głos przy uchu i
poczułem jej dłonie owijające się wokół mej talii.
- Nic – odpowiedziałem, gdy ból przeszedł.
- Co Ci się stało w policzek? – dopytywała.
- Miałem mały pojedynek po drodze – odpowiedziałem.
Odwróciłem się w jej stronę i wpiłem w jej usta.
------
(*) taniec śmierci. Nawiązanie do momentu walki.
Nowy rozdział. Wstawiam nie sprawdzony, bo nie chciało mi się czekać, aż wróci z korekty ;P Rozdział pisany pod natchnieniem tej oto muzyki co jest wstawiona, na którą trafiłam, dzięki mojemu chłopakowi. Wielbmy go, bo gdyby nie to, to nie napisałabym rozdziału ;)
O co chodzi z tą melodią? Otóż jeżeli się ją włączy i przeczyta w odpowiedni sposób, to tekst powinien wpasować się w muzykę. Jeśli ktoś zechce to mogę powiedzieć, jak to przeczytać "dobrze".
Ten fragment z muzyką, był pisany jako swego rodzaju taniec. Nie wiem czy wyszło ;)
Pozdrawiam, Hanami
Achh ale skomplikowany ten rozdział!
OdpowiedzUsuńSceny Toriego i Hanami przeplatają się ze sobą i jeszcze ta melodia (nie wiem czy oglądałaś, ale kojarzy mi się to z jednym genialnym fragmentem z filmu Step Up) Rozumiem, że Tori jest z jakąś typkom dla dobra Hanami, no a ona.. Jednak to zrobiła! ;c Mam nadzieję, że w jakichś okolicznościach ta pamięć jej wróci, bo przecież ona nie może od tak zapomnieć! Od tak uciekać od problemów..
Widzę, że pojawił się jeszcze jakiś Yoshito, ciekawe kim on będzie ;D
W każdym razie, tylko przez dwa głupie słowa zwróciłam uwagę na twoją historię i bardzo się cieszę z tego powodu, mam nadzieję, że już myślisz nad następnym rozdziałem i dodasz go niedługo :D
Zapraszam do siebie:
anayanna-story.blogspot.pl
Pozdrawiam, buziaki
Whoa! Tak bardzo dużo komentarzy ;) Nie mam nic przeciwko, wręcz przeciwnie. Zwykle mało osób mnie komentuje ;P
UsuńMiło mi powitać Ciebie w gronie moich czytelników. Bardzo się cieszę, że ściągnęło Cię w moje skromne progi skromne 'Danse Macarbe' :p
Nie zdradzę nic (wcale nie przez to, że jeszcze tego nie wymyśliłam ;P)
Co do Yoshito, to mam wobec niego pewne plany ;)
Co do nowego rozdziału to jakiś tam plan mam, ale muszę się nad tym jeszcze zastanowić. Może spróbuje coś napisać w moje ferie, czyli opublikuje dopiero w lutym. Ale nie jest to pewne, bo nie wiem czy będę miała wenę... i czy w ferie nie będę pisać drugiej części książki ;/
Oglądałam Step Up, wszystkie części. Takie sceny to są we wszystkich tanecznych filmach ;) Ale nie inspirowałam się nimi, tylko "Danse Macabre" ;P
Z chęcią zajrzę jak znajdę trochę czasu.
Pozdrawiam, Hanami.