.

.

Rozdział 31 - Ciemność cz.II

Danse Macabre*


Nie zadawałam sobie sprawy ze znaczenia słuchu w moim życiu. Nie był on przecież wzrokiem, nie był on potrzebny zbytnio do walki. Liczyły się instynkty i wzrok. A teraz? Teraz słuch jest moim wzrokiem, to dzięki niemu wiem co się dzieje wokół mnie, a choć nie widzę przy jego użyciu pomieszczeń, to mogę „widzieć” ludzi, którzy mnie otaczają. Jeszcze nie jestem w tym całkiem dobra, jeszcze kuleje na tym poziomie. Lecz lepiej jest widzieć słuchem, niż nie widzieć wcale.

***
Tak naprawdę, nigdy nie zdarzyło mi się zapomnieć. Wciąż w mojej głowie pojawia się ten kalejdoskop wydarzeń, wciąż przeżywam to na nowo. A choć morderca powinien zabić wspomnienia, to moje wciąż żyją we mnie. Być. Czym jest bycie, jeśli nie ma punktu trzymającego przy życiu, gdy nic nie chwyta Cię za rękę gdy spadasz z klifu. Czym jest bycie, bez tej jedynej osoby, która była wstanie wzruszyć twoje serce, sprawić, że skruszył się kamień. Moja osoba zniknęła, wymknęła mi się między palcami, niczym dym po znikającym klonie. Jestem, choć marnie się trzymam. Żyję, choć z trudem oddycham. Mówią, że cierpienie z czasem przechodzi. Ja jestem Cierpieniem. Ja jestem Śmiercią. Ja zabijam. Tylko wtedy żyję, tylko to jest sensem mego życia. A gdy przyjdzie czas, że wydarzenia skierują mnie w kierunku mojej Osoby, tej która uciekła mi między palcami. Jeśli historia potoczy się tak, a nie inaczej. To będę wiedzieć, że tak właśnie chciał mój los. Że kończy się ma służba Śmierci. Że przyszedł czas, by przestać cierpieć. Bo znów będzie ten ktoś, kto będzie za mnie oddychał. Ktoś o oczach kradnących rozum, o włosach mącących myśli, z uśmiechem przyspieszającym bicie serca.

***
- Teraz możemy rozmawiać – powiedziałam, patrząc Itakoiemu głęboko w oczy – O co chodzi?
- Znalazłem swojego ojca – rzekł.
Zamurowało mnie. Swojego biologicznego ojca?
- Jest feudałem Kraju Trawy. Chce bym do niego przyszedł, a ja chcę zabrać Cię tam ze sobą. Chcę wziąć z tobą ślub, spełnić wszystkie twoje marzenia.
- A Hanami? – spytałam.
- Oczywiście po tym, jak wykonasz już operację. Rozmawiałem z Liderem, pozwoli nam odejść. Myślę, że Hanami też pozwoli – rzekł, z uśmiechem na ustach.
Spojrzałam na niego, jak na największe dziwadło na ziemi. Miałam zostawić swoją siostrę? Teraz? Kiedy jestem jej najbardziej potrzebna, gdy muszę ją wspierać?
- O czym ty mówisz? Rozmawiałeś z Painem? Może już wymyśliłeś plan przeprowadzki, co? Wypadałoby najpierw zapytać mnie! Nie mogę zostawić swojej siostry, nie teraz! – zaczęłam krzyczeć.
- Aanami – usłyszałam szorstki głos za swoimi plecami – Jesteś taką wielką idiotką, oczywiście, że możesz mnie zostawić. Musisz. Zrobisz mi tylko tą całą operację i odejdziesz. Ułóż sobie życie. Nie możesz marnować go tutaj, w organizacji. Twój los pisany jest inaczej niż mój. Musisz zacząć żyć własnym życiem, nie moim – powiedziała Hanami.
Spojrzałam w jej stronę. Na jej kamienną, niewzruszoną twarz, na której błyszczały białe, ślepe oczy. Była moją siostrą bliźniaczką, choć wyglądała zupełnie inaczej. Była moją rodziną, a teraz chciała bym zniknęła z jej życia.
- Nie mogę – wyszeptałam.
Podeszła do mnie powoli i energicznie spoliczkowała. Zdziwiona złapałam się za policzek, bądź co bądź nie tego się spodziewałam.
- Możesz i zrobisz to. A jeśli nie, to wyślę Cię z Itakoim do Kraju Trawy, choćbym miała cię znokautować. Muszę zatańczyć z tobą na twoim ślubie. O mnie się nie martw. Dzisiaj wyczyszczę swoje wspomnienia. Stanę się kimś innym Aanami, dobrze o tym wiesz. Możliwe, że już nie będę twoją siostrą, gdy coś pójdzie nie tak. Możliwe, że mogę całkowicie zmienić osobowość. Ja jestem mordercą, ty jesteś kobietą, która pragnie rodziny. Więc pójdziesz i ją założysz, a ja będę niańczyć twoje dzieci. Choć prawdopodobnie skończy się na tym, że nauczę ich jakichś śmiercionośnych technik – powiedziała, uśmiechając się.
Zrobiłam to samo i ze łzami w oczach wtuliłam się w nią. Była mokra, co zapewne świadczyło, że medytowała na dworze. Jej pewność siebie oznaczała iż prawdopodobnie zdała sobie sprawę z tego, o co chodzi w całym treningu i co dzięki niemu zyska.
- Zostawię was samych i pójdę się przebrać. Później jeszcze trochę pomedytuje. Pomęczę to wyczuwanie drżenia i chakry. Potrenujemy jeszcze dzisiaj? – zapytała.
- Dobrze. Jesteś pewna… - zaczęłam.
- Trafię do pokoju, nie martw się – wtrąciła i odeszła.
Spojrzałam niepewnie na Itakoiego.
- To znaczy, że przeniesiemy się do Kraju Trawy i rozpoczniemy nowe życie? – zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy, przez który traciłam rozum.
- Tak – odpowiedziałam i pocałowałam go.

***
Głęboki oddech i oczyszczenie umysłu. Tylko to pozwala skupić się choć na moment, na wykonywanym zadaniu. Ostrożne przyglądanie się postaci. Szpiegowanie, śledzenie, poznanie zainteresowań i obyczajów. Znajomość całego planu dnia ofiary jest potrzebna w owej pracy.
Delikatne wsunięcie się do pokoju przez okno i ostrożne, szybkie, lecz ciche przeglądanie szuflad, w celu znalezienia potrzebnych informacji. Sprawne oko przeszukujące dokumenty, wyćwiczone przez lata praktyki, od czasu skończenia szkolenia. Od czasu rozpoczęcia poważnej pracy. Przekartkowanie plików dokumentów, ponowne ich posegregowanie i włożenie do szuflad tak, by nie zostawić śladu po swej obecności. Rozejrzenie się po pomieszczeniu, opukanie wszystkich ścian, w celu znalezienia skrytki.
Usłyszenie cichych kroków na korytarzy i szybkie wymknięcie się przez okno, by ukryć się zaraz za jego ramą i mieć widok na wszystko co dzieje się w pomieszczeniu. Zauważenie starszego, na oko czterdziestoletniego mężczyznę zasiadającego przy biurku i rozpoczynającego papierkową robotę. Ciche wemknięcie się do pomieszczenia i przyłożenie zimnego ostrza kunai’a do szyi.
- Gdzie to jest? – cichy szept, roznoszący się po pomieszczeniu.
Widoczny strach mężczyzny, który jednak próbuje uniknąć odpowiedzi.
- Co? – jego pytanie.
- Dobrze wiesz co, śmieciu – warknięcie mu prosto do ucha.
Celowe działanie by zniszczyć jego ducha walki. Zmiażdżyć go, zrównać z ziemią, sprowadzić na dno, by się załamał i zdradził prawdę. By się otworzył i zaczął mówić.
- Ja… - jego próba wymigania się.
Przyciśnięcie zimnego ostrza, tak by zostawiło czerwony ślad.
- Zapytam grzecznie jeszcze raz, gdzie? – warknięcie.
- W ścianie za obrazem Hokage – jego przerażony szept.
Delikatny uśmiech zadowolenia pojawiający się na ukrytych pod maską ustach. Bardzo dobrze, grzeczny chłopczyk – wypowiedzenie w głowie. Zdjęcie kunai’a z szyi mężczyzny, tylko po to by dać mu nacieszyć się złudną wolnością. Tak by móc go zaskoczyć ostatnim cięciem. Tak właśnie postępują skrytobójcy. Delikatne przyłożenie ostrza do jego pachwiny, tylko po to by przeciąć tętnicę udową. Usłyszenie jego przerażonego okrzyku, zasłoniętego przez rękawiczkę, tak by nikt inny tego nie zrobił. Cichy śmiech do jego ucha i opuszczenie go, zaraz po pośmiertnych drgawkach.
Szybkie lecz ciche podejście do wskazanego przez niego obrazu, zdjęcie go i ujrzenie srebrnej szkatułki, która skrywa w sobie to, co zlecono mi odzyskać. Ponowne nałożenie obrazu, by ukryć wszelkie ślady swej obecności. Skłonienie się nisko, martwemu ciału i wyskoczenie przez okno. Wylądowanie na drzewie naprzeciwko domu i schowanie się w jego konarach. Z góry oglądanie strażników wpadających do budynku. Powolne wycofanie.
- Nieźle.
Zastygnięcie bez ruchu. Jak można dać się tak zajść, jak można dać się tak podejść. Tyle lat ćwiczeń, tyle lat wyrzeczeń, a teraz?
- Czego chcesz? – wypowiedzenie tych słów spokojnie, kosztuje wiele nerwów.
- Och nic takiego, nie martw się. Nie zamierzam Cię zabijać, ani zabrać Ci tego nic nie wartego dokumentu. Jestem tu od Lidera. Czegoś od Ciebie chce. Może on Cię zabije. To by tłumaczyło tyle kłopotu w wysyłaniu mnie, aż tutaj – mówi, z nutką irytacji w zimnym głosie.
- Kim jesteś?
- Och dziecinko. Jestem Sasuke. A ty Yoshito. Chodźmy już – warknął.
Westchnąłem cicho i ruszyłem za nim. Bądź co bądź, nie można ignorować wezwania Lidera, szczególnie jeśli to on Ci płaci, za większość zleceń.

***
Wyjrzałem za okno swego tymczasowego pokoju. Zaraz będę musiał iść tam, chociaż nie chcę. Zaraz będę musiał zrobić z nią to, chociaż nie chce. A wszystko dla Niej. Oczami wyobraźni wciąż widzę jej czarne, długie włosy i czarne oczy ufnie się we mnie wpatrujące. Nocami śnie o je ustach i cichych jękach rozkoszy, podczas stosunku. W jej ciele, widzę Jej ciało. Wygimnastykowane, silne, sprężyste. Widzę jej uśmiech, który pojawiał się tak rzadko, na jej niewzruszonej twarzy, widzę ból na jej twarzy gdy przyjmowała na siebie cios. Widzę jak zapada się pod wodą, przez siłę mojej bestii i budzę się z krzykiem. Spojrzałem w lustro, na swoje ciemne, długie włosy, związane w niedbały kucyk na plecach i niebieskie – sztuczne tęczówki, lecz widziałem ją, jak zwykle. Jej ciało zakryte milionami rurek podtrzymującymi życie. Uderzyłem pięścią w ścianę i opuściłem pomieszczenie, by jak zwykle iść tam, gdzie być mnie nie powinno. Iść tam dla Niej.

***

Ciemna, pusta sala, pośrodku której stoi tylko jedna postać. Kobieta, która przechadza się z jej jednego końca na drugi. Kręci po sali zniecierpliwiona w oczekiwaniu na coś, co zaraz ma się zacząć. Wie, że to nastąpi, bo sama to zaplanowała, bo sama tego chciała.
***
Idzie środkiem drogi powoli, jak zawsze to robił. Czuje na plecach smród skrytobójcy. Czuje na plecach zapach szpiega. Idzie przed siebie, nie obracając do tyłu, ignorując zagrożenie. Dobrze wie skąd i kiedy nadejdzie atak, dobrze wie, bo czyta przeciwnikowi w myślach. Jednak idzie przed siebie, jakby nigdy nic. Idzie do niej.
Atak.
***
Głęboki oddech i dźwięk dzwoneczka przywiązanego na końcu senbona. Uśmiech na ustach. Szybki obrót w lewo, gdy broń przelatywała obok prawego ucha. Kolejne dźwięki przeszywające ciszę panującą w pomieszczeniu. Dziewczyna z uśmiechnięta czeka na ich nadejście, by w ostatnim momencie uskoczyć, umknąć. Szybki unik i salto w tył, by nie wpaść na kolejną broń rzuconą w miejsce, w którym stała przed chwilą. Podbiegnięcie w stronę ściany, którą wyczuła instynktownie w niedalekiej odległości.
***
Uskoczenie w bok i złapanie za nogę atakującego. Lekki uśmiech na twarzy jako reakcję na zdziwienie przeciwnika. Rzucenie agresorem o ziemię i szybkie podbiegnięcie, by móc zadać kilka celnych ciosów, by móc zadać ból. Irytacja, gdy przeciwnik zamienia się w obłok dymu i szybki odwrót, gdy słyszy szybkie kroki za sobą. Mocny kopniak posłany w brzuch przeciwnika i odrzucenie go wysoko w górę.
***
Szybkie odbicie od ściany połączone z saltem do tyłu, w chwili, gdy senbony wbiły się w mur. Wylądowanie na ziemi, szybki obrót by złapać zmierzające w jej kierunku igły. Przechwycenie kilku z nich i wyrzucenie w stronę, z której nadchodzą. Precyzyjne, szybkie rzuty, które wywołały ciche syknięcie zranionej osoby, tej, która próbuje okaleczyć ją.
***
Wytarcie krwi z policzka połączone z warknięciem zdenerwowania. To już dawno powinno być skończone. Wyciągnięcie lewej ręki przed sobą i zebranie w niej odpowiedniej ilości chakry, następnie energiczne przecięcie nią powietrza, które spowodowało wysłanie w stronę przeciwnika niszczącej fali wiatru, która potrafiła przeciąć wszystko na swojej drodze. Lekki uśmiech i wyszeptanie: Jūha Shō.
***
Szybka ucieczka, przed furią zdenerwowanej siostry, która mści się za atak senbonami. Cichy śmiech rozbawienia rozchodzący się po pomieszczeniu. Ponowne podbiegnięcie od ściany, wbiegnięcie na nią i przyczepienie się za pomocą chakry sufitu, w chwili, gdy igły z brzękiem odbijają się od muru i spadają na ziemię. Złapanie kilku z nich w ostatniej chwili, nim wbiły się w ciało i ponowne odrzucenie ich w stronę atakującej.

Czerń. Czerń otaczająca ją z każdej strony, cisza, którą przerywają tylko jej oddechy. Nagle pojawiają się igły, widzi je dzięki swemu słuchowi, te jednak pozbawione są denerwującego dźwięku dzwoneczków, te są cichsze, szybsze. Szybki unik i złożenie dłoń w dobrze sobie znaną pieczeń, ciche Kage Bunshin no Jutsu i pojawienie się kilkunastu klonów, widzianych za pomocą słuchu.
***
Ciche Suiton: Suiryūben i zauważenie, jak kropelka rosy na palcu, przemienia się w klonobójcze jutsu o dużym polu rażenia. Utworzenie wodnej kuli, z której wyrastają macki atakujące klony i uśmiercające je, gdyż od tej techniki nie można uciec. Złożenie dłoni w odpowiednie pieczęcie oraz wyszeptanie Katon: Gōkakyū no Jutsu, przyłożenie dłoni do ust i wypuszczenie fali ognia w stronę przeciwnika, który chował się w koronie drzewa nade mną. Szybkie złożenie pieczęci i wypowiedzenie Doton: Moguragakure no Jutsu, by umknąć przeciwnikowi nim zniknie kula wywołana Katonem. Zapadnięcie się pod ziemię i przemieszczanie w stronę przeciwnika, by wyłonić się tuż przed nim, gdy ten spadnie na ziemię uciekając przed ogniem. Złożenie dłoni w pieczęć Ptaka, wyszeptanie Doton: Doryūsō i wyskoczenie zaraz przy przeciwniku, który przestraszony uskoczy prosto w postawioną na niego pułapkę. Która składa się z kolców, wyrastających z ziemi, stworzonych przez Dotona. Tego ataku nie może przewidzieć.

Uśmiech satysfakcji na twarzy, gdy przeciwnik nadziewa się na kolce, lekkie zawiedzenie, gdy ten wciąż nie kona. Przywołanie go do siebie dzięki manipulowaniu siłami przyciągania i odpychania – dzięki Tendō odziedziczonemu po ojcu.
***
 Upadek na kolana spowodowany wyczerpaniem.
***
Energiczne szarpnięcie za włosy.
***
Wykonanie przewrotu w tył, mimo zmęczenia obejmującego ciało.
***
Przyłożenie zimnego kunai’a do szyi i napawanie się szybkimi oddechami przegranego. Wyszeptanie „Dobranoc” i szybki ruch ręką.
***
 Krew tryskająca na ziemię z rany zadanej przez senbona. Ciche warknięcie, gdy poczuła ból w lewym ramieniu. Upadek na ziemię i złapanie za ranę, z której wypływa zapewne karmazynowa krew.
***
 Wytarcie kunaia o ubranie zabitego i powolne oddalenie się, zmierzając w jej kierunku.

***
- Usunęłaś dzwoneczki – powiedziałam, kierując słowa w stronę Aanami.
- Owszem, a ty mnie zaatakowałaś. Nieźle Ci idzie – rzekła, pomagając mi wstać.
- Może i tak, ale to bardzo męczące – mruknęłam – Ledwo się trzymam na nogach. Która godzina? – spytałam.
- Jest już późno. Choć opatrzę Cię i...- zaczęła.
- To już czas – odpowiedziałam, z uśmiechem na ustach, choć tak naprawdę nie było mi do śmiechu – Chodźmy.
Opuściłyśmy salę ćwiczeń i weszłyśmy do naszego pokoju. Aanami zaczęła leczyć moją ranę, zadaną przez jej senbona.
- Jesteś pewna, że chcesz zrobić to teraz? Bo wiesz, straciłaś trochę chakry i… - zaczęła Aanami.
- Rozmyśliłaś się? Twierdzisz, że nie powinnam tego robić? – spytałam nagle.
- Nie – odpowiedziała stanowczo.
- To dobrze. Więc zaczynamy – stwierdziłam, gdy skończyła mnie leczyć.
- Dobrze – powiedziała.
- Jak coś, oddaj mi trochę swojej chakry, jeśli się będzie dało – rzekłam z uśmiecham.
Nie czekając na jej odpowiedź zaczęłam składać dłonie w odpowiednie pieczęci i przeniosłam się do wnętrza swojego umysłu. Skierowałam wiązkę energii we wspomnienia związane z Torim, by je zablokować. Usunąć ze swojego umysłu. Było to niebezpieczne, gdyż wiązało się bezpośrednio z moim życiem. To nie były jedynie wspomnienia przesłuchiwanych, nie związane ze mną. To byłam ja. Możliwe, że razem z jakimś wydarzeniem związanym z Torim, utracę bezpośrednio możliwość wykonywania jakiegoś jutsu, zapomnę jak się je robi. Istniało również ryzyko, że wszystkie inne wspomnienia się odblokują i zaleją moją świadomość, że przestanę być sobą, a stanę się tymi wszystkimi ludźmi, których myśli czytałam. Gotowa byłam jednak podjąć wszelkie ryzyko, by tylko zapomnieć, by uleczyć rany, których nie może zasklepić czas.
Dzieciństwo, pocałunek, granatowowłosy, walka, wspólna noc, miłość, zabijanie, seks, „Kocham Cię”, przekleństwo, mutacja, życie, zabijanie, miłość, jego pokój, jego życie, on.
Wszystko pojawiało się nagle, szybko i znikało. Krzyknęłam głośno, bo było to cholernie bolesne, jakby wyrywano ze mnie fragment ciała. Miażdżono wątrobę, bawiono się w berka ze śledzioną, rozrywano płuca i zakleszczano ostrza na sercu, utrudniając bicie, utrudniając życie. Krzyknęłam głośno upadając na podłogę, wymiotując i plując krwią. Krzyknęłam głośno zalewając się łzami, zakrywając uszy przed brzęczącym głosem znikających rozmów, przed denerwującym dźwiękiem jego głosu. Krzyknęłam gdy część mnie zanikała, tworząc pustkę, wyrwę, nie do wypełnienia. Krzyknęłam, czując na sobie ciało przytulającej mnie Aanami. Słysząc pomiędzy brzękami rozmów bicie jej serca, czując wlewającą się we mnie jej chakrę.
Miłość, pożądanie, pragnienie, smutek, strach, radość, miłość, życie, pokój, wieczność, wspomnienia…
Wszystko zanikało, a on usunął się z mojej pamięci… kim był on? Kim był? O czym ja myślę?
Odsunęłam dłonie od swoich uszu, przetarłam śmierdzące krwią i wymiotami usta i wytarłam załzawione oczy.
- Hanami? – usłyszałam zaniepokojony głos mojej siostry – Wszystko w porządku?
- Tak, co się stało? – zapytałam, nie bardzo rozumiejąc o co się pyta.
- Próbowałaś usunąć z pamięci Toriego, udało się? – zapytała.
Spojrzałam na nią, choć wiedziałam, że jej nie zobaczę. Przecież byłam ślepa.
- Kim jest Tori? – zapytałam ją jak idiotkę.
Ta zaśmiała się z ulgą.
- Nie ważne – odrzekła – Chodźmy spać. Musisz odpocząć przed jutrem.
- Owszem muszę – powiedziałam i dałam się jej poprowadzić do łazienki.
***
Złapałem się komody, przy której stałem, czując niewyobrażalny ból głowy.
- Coś się stało? – usłyszałem jej głos przy uchu i poczułem jej dłonie owijające się wokół mej talii.
- Nic – odpowiedziałem, gdy ból przeszedł.
- Co Ci się stało w policzek? – dopytywała.
- Miałem mały pojedynek po drodze – odpowiedziałem.
Odwróciłem się w jej stronę i wpiłem w jej usta.

------
(*) taniec śmierci. Nawiązanie do momentu walki. 
Nowy rozdział. Wstawiam nie sprawdzony, bo nie chciało mi się czekać, aż wróci z korekty ;P Rozdział pisany pod natchnieniem tej oto muzyki co jest wstawiona, na którą trafiłam, dzięki mojemu chłopakowi. Wielbmy go, bo gdyby nie to, to nie napisałabym rozdziału ;)
O co chodzi z tą melodią? Otóż jeżeli się ją włączy i przeczyta w odpowiedni sposób, to tekst powinien wpasować się w muzykę. Jeśli ktoś zechce to mogę powiedzieć, jak to przeczytać "dobrze". 
Ten fragment z muzyką, był pisany jako swego rodzaju taniec. Nie wiem czy wyszło ;)

Pozdrawiam, Hanami

2 komentarze:

  1. Achh ale skomplikowany ten rozdział!
    Sceny Toriego i Hanami przeplatają się ze sobą i jeszcze ta melodia (nie wiem czy oglądałaś, ale kojarzy mi się to z jednym genialnym fragmentem z filmu Step Up) Rozumiem, że Tori jest z jakąś typkom dla dobra Hanami, no a ona.. Jednak to zrobiła! ;c Mam nadzieję, że w jakichś okolicznościach ta pamięć jej wróci, bo przecież ona nie może od tak zapomnieć! Od tak uciekać od problemów..
    Widzę, że pojawił się jeszcze jakiś Yoshito, ciekawe kim on będzie ;D
    W każdym razie, tylko przez dwa głupie słowa zwróciłam uwagę na twoją historię i bardzo się cieszę z tego powodu, mam nadzieję, że już myślisz nad następnym rozdziałem i dodasz go niedługo :D
    Zapraszam do siebie:
    anayanna-story.blogspot.pl
    Pozdrawiam, buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Whoa! Tak bardzo dużo komentarzy ;) Nie mam nic przeciwko, wręcz przeciwnie. Zwykle mało osób mnie komentuje ;P
      Miło mi powitać Ciebie w gronie moich czytelników. Bardzo się cieszę, że ściągnęło Cię w moje skromne progi skromne 'Danse Macarbe' :p
      Nie zdradzę nic (wcale nie przez to, że jeszcze tego nie wymyśliłam ;P)
      Co do Yoshito, to mam wobec niego pewne plany ;)
      Co do nowego rozdziału to jakiś tam plan mam, ale muszę się nad tym jeszcze zastanowić. Może spróbuje coś napisać w moje ferie, czyli opublikuje dopiero w lutym. Ale nie jest to pewne, bo nie wiem czy będę miała wenę... i czy w ferie nie będę pisać drugiej części książki ;/
      Oglądałam Step Up, wszystkie części. Takie sceny to są we wszystkich tanecznych filmach ;) Ale nie inspirowałam się nimi, tylko "Danse Macabre" ;P
      Z chęcią zajrzę jak znajdę trochę czasu.
      Pozdrawiam, Hanami.

      Usuń