.

.

Rozdział 3 - Wielki Czarny Książe

- Kryć się! - krzyknęłam. Wszyscy pospiesznie umknęliśmy od ognia, oddalając się mniej więcej 40m od Hanami.
- Co jest? - wykrzyczał zdumiony Tori.
- Eh… Hanami włączyła piąty stopień Nonegana, a nie miała tyle energii, by go kontrolować. Przejął on nad nią kontrolę. Teraz będzie zabijać wszystko, zwiększając coraz bardziej średnicę ognia, aż zabraknie jej czakry. Wtedy zacznie ją pobierać ze mnie…
- Co z tym zrobić? Jak ją kiedyś unieszkodliwialiście? - wykrzyczał Suigetsu, który się pozbierał po walce z moją siostrą.
- Zwykle wystarczał cios w kark, aczkolwiek  nie przy takim polu rażenia. Potrzebuje Sharingana i kogoś, kto by ją ogłuszył albo zablokował jej ręce.
- Sasuke, Tori, pomóżcie Aanami - powiedział Pain.
Całą trójką podbiegliśmy bliżej Hanami.
- Sasuke, ty zaatakujesz od lewej strony. Nie oszczędzaj jej i staraj się nie patrzeć w oczy. Nawet jeżeli masz Sharingana,  to nie znaczy to, że nie mogłaby cię zabić. Tori, ty zachodzisz ją od tyłu i nie wchodź jej do głowy – poleciłam, po czym razem z wujaszkiem zaczęliśmy okrążać moją siostrę.
Uaktywniłam swojego Sharingana i upewniłam się czy Sasuke zrobił to samo. Ruszyliśmy na nią, rzucając kunai’ami, shurikenami i wszystkim innym, co wpadło nam w ręce. Nieliczne pociski w nią trafiły, co rozwścieczyło ją jeszcze bardziej. Popełniłam ten błąd, że spojrzałam w jej oczy. Ogromna fala bólu zalała moją głowę choć wiedziałam, że to nie jest nawet część tego, co potrafiła Hanami podczas niekontrolowanego ataku.
Resztkami sił, powstrzymywałam się, by nie runąć na ziemię i nie zacząć zwijać się z bólu. Zwyciężając nad instynktem samozachowawczym, ruszyłam na siostrę z kataną w rękach. Zaatakowałam. Hanami umiejętnie unikała wszelakich ciosów, jednocześnie starając się zabić mnie Noneganem. Po nieudanych próbach poczułam uderzenie w brzuch i wyleciałam kilkadziesiąt metrów w górę, po czym lotem swobodnym runęłam na ziemię i rozwaliłam trzy drzewa.
Ledwo trzymając się na nogach wstałam. Nie rozumiałam, jak znalazłam się na górze. Spojrzałam na swój brzuch. Wylewała się z niego czerwona ciecz… krew. Hanami, wkurzona nieudanymi próbami, przestała się bawić i uderzyła mnie z kopniaka w brzuch, przez co wyleciałam w powietrze. Spojrzałam na pole walki. Sasuke nie poddawał się i dalej atakował Hanami z daleka, choć widziałam, że sam ledwo się trzymał - rozrywanie synaps nie jest przyjemne, nie polecam przynajmniej tego.
Zauważyłam, jak Tori zakrada się do mojej siostry. Sprawnym ruchem zablokował jej za plecami ręce, przytrzymując nadgarstki. Zaczęła się wyrywać. Nic sobie z tego nie robiąc, przybliżył swoją twarz do jej ucha i coś powiedział. Hanami zamarła. Jej oczy zmieniły kolor na czarny, a ona sama runęła na ziemię i gdyby nie Tori, spadłaby na mokrą trawę.

***
Poczułam, jak ktoś blokuje mi ręce za plecami, następnie lekkie szarpnięcie i opierałam się o czyjś idealnie wyrzeźbiony tors. Instynktownie moje ciało, nad którym już nie panowałam, zaczęło się wyrywać. Uścisk zacisnął się, a ja zarejestrowałam czyjś ciepły oddech przy moim karku, stopniowo zmierzający ku mojemu uchu. Następnie ktoś wyszeptał moje imię z czułością w głosie. Jakby mówił do kochanki, albo do dziecka, do kogoś, kogo kocha, ale boi się do tego przyznać. Nonegan się dezaktywował, a ja wpatrywałam się przez chwilę w nicość. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa i niechybnie uderzyłabym w ziemię, gdyby nie czyjeś silne ręce.
Znalazłam się na czarnej równinie. Nie było tu nic prócz wszechogarniającego mroku. Mimo to czułam, jak czyjeś silne ramiona trzymają mnie w swoim uścisku. Był ciepły, nawet bardzo, jego skóra w dotyku przypominała aksamitną sukienkę, którą kiedyś nosiła moja mama. Mogłam umrzeć w tych męskich ramionach i nadal byłabym szczęśliwa. Z daleka słyszałam lekko przyspieszony oddech, ale to nie to zwracało moją uwagę. Najbardziej intensywne było miarowe pukanie, puk puk puk. Wydawało mi się, jakby to było pukanie serca. Ile bym dała, by ów narząd należał do mnie. By jego właściciel, kimkolwiek by nie był, uczynił mnie jego współwłaścicielką.
Chciałabym wiedzieć jak to jest być kochana, lecz bardziej chciałabym wiedzieć, jak to jest kochać… Chciałabym zawsze zostać na tej równinie i wsłuchiwać się w miarowe bicie serca i lekko przyspieszony oddech. Siedzieć w uścisku splecionym z rozgrzanych ramion. Czuć pracę każdego mięśnia.
Nagle do tego pukania dołączyło drugie. Przyspieszone. Jakby biło tak głośno, by to pierwsze mogło je usłyszeć. Jakby chciało zwrócić na siebie uwagę. Powoli zagłębiałam się w tą nicość przy pięknej piosence dwóch serc, słysząc tylko: puk puk, puk puk, puk puk… Lecz nagle muzyka ucichła. Już został tylko jeden przyspieszony bęben. Otoczka utkana z męskich ramion znikła, a w zamian pojawił się chłód pościeli. Aksamitna sukienka zmieniła się w bawełniany płaszcz. A mój wielki Książę z ciemności zniknął. Równina powoli zanikała i z każdym uderzeniem bębna powracała świadomość.
- Nie, dlaczego!?! Mój książę! Wróć! - krzyczałam, lecz on już nie słyszał… był za daleko, a ja się nie dowiem, kim był.

Leniwie otworzyłam powieki. Obraz był rozmazany, lecz po dłuższej chwili powracała normalna ostrość. Czułam, jak czyjaś ciepła  dłoń uściska moją. Mój Książę? - pomyślałam.
Spróbowałam odwrócić głowę i przyjrzeć się dokładniej osobie. Ale ona, jakby to zauważając, szybko puściła moją dłoń. Usłyszałam kroki i skrzypnięcie drzwi. A ostatnią rzeczą, którą zarejestrowałam, były granatowe włosy.

Z wielkim wysiłkiem siadłam na łóżku. Poczułam bandaże na moich rękach. Odkryłam pościel i zauważyłam, że nogi też mam zabandażowane. Usiłowałam przypomnieć sobie cokolwiek. Dlaczego miałam ranne ręce i brzuch? Jak się tutaj znalazłam? Nie znałam odpowiedzi na te pytania. Jedyne, co pamiętałam to lekko przyspieszony oddech, ciepły uścisk z ramion, moją tęsknotę po ich utracie i dwa bębny, co raz wydające głośne: puk puk, puk puk, puk puk. Ostatnie, co mi zostało po spotkaniu z moim Wielkim Czarnym Księciem.

1 komentarz:

  1. Oooo będzie HanaTori? Nie spodziewałam się tego ;D Rozdział fajny, ale króciutki. Miałam wspomnieć już wcześniej, ale zapomniała.. Pain ma dwóch dzieciaków?! o.O Dobre :D Jakoś nie wyobrażam go sobie w roli ojczulka, ciekawe czemu Konan odeszła. No i jak teraz wygląda sytuacja Sasuke - Itachi? Sasuke dalej chce go zabić, czy zna prawdę o masakrze klanu? Mam nadzieję, że szybko to wyjaśnisz ;3

    OdpowiedzUsuń