.

.

Rozdział 11 - Informator

Obudziłam się rano z mocnym bólem głowy. Nie pamiętałam kompletnie nic z wczorajszej zabawy. Jedna, wielka czarna plama stawała mi przed oczami, kiedy próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek.
Usłyszałam dochodzące z łazienki szumienie wody. Poczułam suchość w gardle, która przekraczała moje wyobrażenie kaca. Nie ma co, ale impreza w Akatsuki była… hm… bolesna w skutkach. Wstałam do siadu i przeciągnęłam się jak kotka, czując jak zsuwa się ze mnie kołdra. Strumień wody ucichł i już po chwili usłyszałam jakieś krzątanie po łazience.
Rozejrzałam się po pokoju. Panował tutaj istny bałagan, jakby przeszedł tędy huragan czy coś… W śród ubrań zwiniętych na podłodze i porozrzucanych po całym dywanie zauważyłam stanik, który wczoraj miałam na sobie. Znów usiłowałam sobie coś przypomnieć. Spojrzałam na siebie i ze zdumieniem stwierdziłam, że byłam naga!
O mamuniu! Co ja zrobiłam? I najważniejsze, z kim!? - przeleciało mi przez myśl. Rozejrzałam się po pokoju i stwierdziłam, że należy on do Tori’ego. Czyli… że z nim? Ja? O jejciu.
Moje przypuszczenia potwierdziła wynurzająca się z łazienki sylwetka Tori’ego. Był nagi, jeśli nie liczyć przepasającego go na biodrach ręcznika. Nieliczne krople spływały po jego rozbudowanych mięśniach, znacząc mokre ślady na jego jasnej skórze. Mogłabym godzinami śledzić trasy owych kropel, ale moją uwagę przykuło chrząknięcie. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że mi się przygląda. Po chwili zaczął sprzątać bałagan, a ja siedziałam na łóżku, nie mogąc odrzucić z siebie wyobrażenia wczorajszej nocy.
- Tori - szepnęłam niemal niesłyszalnie.
- Tak? - spytał. 
Na dźwięk jego głosu przypomniał mi się kawałek wczorajszego wieczoru - nasz pocałunek i to, jak wylądowaliśmy na łóżku. Przeraziłam się nie na żarty.
- Czy my… no wiesz… - zaczęłam. Podniósł na mnie pytający wzrok. – Czy my spaliśmy ze sobą?- spytałam w końcu.
Zamarł w pozycji, w jakiej trwał. Popatrzył na mnie i westchnął cicho.
- Czy myślisz, że przespałbym się z  pijaną dziewczyną? A szczególnie z tobą? - powiedział.
Za ostatnie zdanie dostał poduszką. Ale nie za bardzo uspokoiła mnie ta wiadomość.
- To dlaczego jestem naga? I ten bałagan? Tu są też twoje ubrania - powiedziałam.
- To... – zaciął się, nie wiedząc co powiedzieć - To jest długa historia, idź się umyć.
- Ale… - zaczęłam.
- Idź - polecił.
Zawinęłam sobie kołdrę wokół piersi, wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Byłam już niedaleko, gdy usłyszałam pukanie. Tori otworzył drzwi i do środka wszedł Pain. Zatrzymałam się w pół kroku. Przyjrzał się najpierw dokładnie Tori’emu, po skierował wzrok na mnie. Nic nie mówiąc, uśmiechnął się niemal niewidzialnie. Ale ja to widziałam!
- Hanami, Tori, zaraz wyruszacie na misje – powiedział, wręczając zdziwionemu chłopakowi kopertę, po czym wyszedł.
Dlaczego przyszedł osobiście wręczyć nam tą cholerną misję? Z tą myślą wkroczyłam do łazienki.
Po szybkim prysznicu wyszłam opatulona ręcznikiem po rzeczy, które jakimś cudem przetrwały naszą powódź w pokoju. Wzięłam mój sportowy stanik, krótkie spodenki i bieliznę, wszystko w kolorze czarnym, i wróciłam do łazienki. Gdy wyszłam, Tori ponownie czyścił ostrze katany. Westchnęłam cicho i zaczęłam zakładać moje długie po kolana buty. Przypięłam jeszcze kaburę i już byłam gotowa do drogi. Tori rzucił mi jakiś plecaczek.
- Zapieczętuj - powiedział.
Chciałam już coś mu odpowiedzieć, ale darowałam sobie i w milczeniu zapieczętowałam plecak. Gdy skończyłam, wstał i ruszył ku wyjściu z pokoju. Nic nie mówiąc, wyszłam za nim. W milczeniu przemierzaliśmy opustoszałą organizację, by już po chwili zachwycać się świeżym powietrzem.
- Gdzie idziemy? - zapytałam.
- Do Suny - odpowiedział krótko i ruszyliśmy w drogę do tej piekielnej wiochy piaskiem płynącej.
Maszerowaliśmy w ciszy przez las, ścieżką wysypaną małymi kamyczkami, na której, jeśliby się dobrze postarać, można by zobaczyć nasze ślady.
- Tori - zaczęłam, chcąc przerwać tę ciszę.
- Tak? - mruknął niechętnie.
- Zrobimy przerwę? - spytałam.
- Hanami… idziemy przez niecałe piętnaście minut - powiedział.
Dla mnie to już minęła co najmniej godzina.
- Tori - nie rezygnowałam.
- Tak?
- A daleko jeszcze? - spytałam. Posłał mi zirytowane spojrzenie.
- Zachowujesz się jak dziecko. Jak ty tak odbywałaś misję z Sasuke, to się nie dziwie, że wróciłaś nieprzytomna - mruknął.
Poczułam z tyłu głowy takie dziwne uczucie - jakby urazę? Zatrzymałam się, siadłam po turecku i skrzyżowałam ręce na piersiach. Tori szedł jeszcze chwilkę, po czym z wyraźnie zdenerwowaną miną odwrócił się w moja stronę.
- Co znowu? - spytał.
Nie odpowiedziałam.
- Hanami – warknął, podchodząc bliżej.
Jej, udało mi się go zdenerwować. Popatrzyłam mu w oczy i, ignorując to męczące uczucie w brzuchu, które nakazywało mi rzucić się na niego i wyprzytulać, siedziałam dalej w swojej pozycji.
- Co ja się z tobą mam – powiedział, podchodząc do mnie.
Jednym ruchem mnie podniósł i przewiesił sobie przez ramię. Nawet nie zdążyłam zareagować, a już zwisałam w powietrzu głową w dół, przez co mój kapelusz prawie spadł na ziemię.

- Co robisz? - spytałam swoim zimnym głosem.
- Nie chciałaś iść, więc cię niosę. Zrobiłaś się strasznie nieznośna - mruknął na tyle cicho, że prawie tego nie usłyszałam.
- Tak mam, gdy nie wiem, co robiłam w nocy - odpowiedziałam.
- Mówiłem, nic się nie stało.
- Ale byłam goła.
- Rozebrałaś się, bo… - zawiesił  się, a ja kątem oka zauważyłam, że się rumieni.
- Bo? - spytałam.
- Bo było ci gorąco - mruknął.
- A ty? - spytałam.
- Ciuchy mi się wysypały z szafy, jak ją otworzyłem.
- Kłamiesz!
- Wcale nie!
- Ja chyba lepiej wiem, kiedy ktoś kłamie - powiedziałam podniesionym głosem, po czym upadłam na ziemie, bardzo zgrabnie lądując na tyłku.
- Ej!
- Nie krzycz do mnie - powiedział spokojnie i zaczął iść dalej.
Szybko się podniosłam, podbiegłam do niego i metr przed nim wybiłam się w górę. Przeskoczyłam go i z gracją godną kota wylądowałam przed nim. Skumulowałam trochę czakry w pięści i uderzyłam go w brzuch, przez co ten poleciał kilka metrów do tyłu. Zdziwiło mnie, że nie zareagował i nie próbował się bronić. Na pewno słyszał mój bieg, chociaż starałam się być cicha i szybka.
Upadł na ziemię w gęstym obłoku kurzu, z którego wynurzył się chwilkę później z szyderczym uśmiechem na ustach.  Szykowałam się na atak zewnętrzny, ale on postanowił jednak skorzystać ze swojego kekkei genkai i zaatakować mój umysł. Gdy tylko poczułam, że próbuje się wedrzeć, zasłoniłam swoje myśli barierą, a sama ruszyłam atakować.
Podbiegłam do niego i zamierzyłam się prawym sierpowym, wykonał zręczny unik, nie przestając atakować mnie umysłowo. Głowa bolała mnie niemiłosiernie pod jego naporem na moje bariery, ale nie przestawałam walczyć. Atakowałam raz lewą pięścią, raz prawą, ale udało mu się tego unikać. Po chwili przypuściłam atak lewą ręką, a gdy ten się wychylił w prawo, by uniknąć ciosu, zrobiłam szybko obrót i z bekhendu uderzyłam go w prawy policzek. Może i nie był to mocny cios i na pewno nic mu nie zrobił, ale wystarczył, by go zdekoncentrować. Korzystając z jego chwilowej nieuwagi, kopnęłam go z kolana w brzuch. Z jego ust lekko zaczęła spływać krew. Ból sprawił, że oprzytomniał i teraz to ja musiałam robić uniki.
Stwierdziłam, że był znacznie szybszy niż wtedy, gdy miał czternaście lat. Jego ataki mknęły ku mojemu ciału z dużą prędkością, a ja nie mogłam ich wszystkich ominąć. Dostałam z prawego sierpowego po oku, a następnie lewą pięścią w miednice. Już miałam mu oddać, gdy on zaprzestał ataku na mój umysł. Zatrzymałam się z ręką gotową do zadania ciosu.
- Chodźmy lepiej.
- Ja nigdzie nie idę, póki mi nie powiesz! - już miałam siąść powrotem, gdy on podszedł do mnie i znów przerzucił mnie przez ramię.
Nie wierciłam się, bo po co? Nie musiałam się męczyć, a jego ramię było nawet wygodne.
Gdy słońce chyliło się ku już zachodowi, niepostrzeżenie wkradliśmy się do wioski piasku, uprzednio zdejmując stroje Akatsuki. Ruszyliśmy główną ulicą w stronę budynku Kazekage, by kilka alejek przed owym gmachem skręcić w lewo. Zmienialiśmy drogę jeszcze kilka razy, by w końcu stanąć pod jakimś barem w biednej dzielnicy Suny. Westchnęłam. Znowu musieliśmy się po jakimś zapchlonym zadupiu włóczyć.

Z rezygnacją weszłam za Torim do owego budynku. Tak jak się spodziewałam, był to bar dla podejrzanych typów. Znajdowało się tam mnóstwo pijanych, obleśnych i, nie zapominajmy dodać, otyłych facetów, po których na kilometr można było poznać, że należą do bandy, która łupi handlarzy na ścieżkach.
Ruszyliśmy w stronę baru, który był okupywany tylko i wyłącznie przez bród i brudne kufle po piwie. Zacisnęłam ręce w pięści, gdy jakiś pijany mężczyzna klepnął mnie w pośladek, ale bez słowa ruszyłam dalej, w duchu obiecując sobie, że Tori mi później za to zapłaci. Gdy znajdowaliśmy się pod barem, zmieniliśmy kierunek i ruszyliśmy do stolika, który był zajęty tylko przez jednego człowieka w czarnym płaszczu. Usiedliśmy na wolnych krzesłach i poczekaliśmy, aż barman przyniesie nam kufle pełne chmielowego trunku. Gdy owa ciecz stanęła przede mną, popatrzyłam z dezaprobatą na kufel, który czystością nie grzeszył i z powodzeniem mógł służyć jako popielniczka i pewnym ruchem odsunęłam go od siebie.
Osoba naprzeciwko poruszyła się. Razem z Torim popatrzyliśmy w jej stronę. Kaptur okalający jej twarz spadł za sprawą jej ręki i przed naszymi oczami ukazał się dziewczęcy uśmiech. Była to blondynka, mniej więcej w moim wieku, z szerokim uśmiechem na twarzy - nigdy się do tego nie przyznam, ale zazdrościłam jej go - i niebieskimi oczami.
- Nazywam się Lynn i jestem waszym informatorem. A wy? - powiedziała.
Popatrzyłam na Tori’ego.
- Ja jestem Shi Akuma*, a to jest Yami Anasura* – przedstawił nas chłopak, na co dziewczyna kiwnęła głową.
- Waszą misją… - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Kim jesteś w tej wiosce, że zostałaś naszym informatorem? – zapytałam.
- Jestem… Hm… Kimś ważnym dla Kazekage.
- Prawą ręka? - dopytywałam.
- Nie. Jestem jego kochanką - powiedziała i uśmiechnęła się promiennie.

Zmierzyłam ją wzrokiem, ale nie skomentowałam tego. Nie spodziewałam się togo po Gaarze, o którym tak często gadał wujek Naruto. Żeby miał kochankę i to tak młodą, która na dodatek zdradza wioskę, pracując dla Akatsuki? Ludzie czasami po prostu potrafią zaskoczyć…

-Waszą misją będzie… - zaczęła.

1 komentarz:

  1. Interesujący poranek.. Ciekawe co się działo :D
    Podoba mi się sposób w jaki Hanami wydobywa z ludzi informacje, choć niestety tutaj jej się nie udało xD Twardy zawodnik z tego Toriego xD
    Ooo Gaara i kochanka o.O

    OdpowiedzUsuń