.

.

Rozdział 32 - Oczy Śmierci


Znowu to zrobiłem, choć nigdy tego nie chciałem. W takich momentach oczami wyobraźni wciąż widziałem jej ciemne oczy i czarne włosy rozrzucone w nieładzie po poduszce, czy naszych ciałach. Słyszałem jej oddech, ten chaotyczny i ten spokojny, miarowy, gdy spała z głową na mojej klatce piersiowej. Pamiętam jej uśmiech, wydźwięk jej myśli. Jednakże jej tu nie ma. I muszę robić to z nią.
- O czym myślisz kochanie? - usłyszałem jej drażniący głos nad uchem.
Miałem ochotę złapać ją za szyję i ściskać tak długo, by wreszcie przestała oddychać i wydawać z siebie te ohydne dźwięki. Przy niej czułem się jak dziwka, a to przecież była jej profesja.
- O niczym ważnym - warknąłem w odpowiedzi.
- Czyżbyś był zły? Nie było ci przyjemnie? - spytała wstając z łóżka i ruszyła w stronę stojącej przy ścianie toaletki.
Siadła na krześle przy niej, zupełnie nie przejmując się swoją nagością. W odbiciu lustra patrzyła na mnie swym odrażającym, zielonym wzrokiem, jednocześnie nakładając grubą warstwę zbyt czerwonej - jak na mój gust - pomadki. Uśmiechnęła się do mnie pokazując swe, w miarę białe, równe zęby. Zaczesała swe okropne blond włosy na lewe ramię i wstała. Ponownie nie przejmując się swoim negliżem, podeszła do małego, drewnianego stolika stojącego przy oknie. Usiadła na jednym z krzesełek o złotych ramach i dziwnym kwiatowym obiciem. Chwyciła w swe kościste dłonie - małe, jednak umiejętnie dające przyjemność - paczkę papierosów. Wyjęła jednego i bezceremonialnym ruchem wsadziła go sobie do zbyt czerwonych ust, brudząc biały filtr.
- Chcesz? - zapytała wyciągając paczkę w moją stronę.
Spojrzałem na nią niechętnie. Wstałem z niewygodnego, wyleżanego łóżka, wciągnąłem na nogi swoje spodnie i podszedłem do niej. Wyrwałem jej paczkę z rąk i wyciągając jednego papierosa usiadłem na krześle obok. Zapaliłem go i wsadziłem do ust zaciągając się jego nikotynowym dymem.
- Mów - warknąłem w jej stronę.
Ta uśmiechnęła się składając przy tym usta w dziwaczny sposób i odpowiedziała swym irytującym głosem.
- Tak samo niecierpliwy jak On - rzekła.
Posłałem w jej stronę zimne spojrzenie, na co ona zachichotała.
- I tak samo władczy! - dodała ze śmiechem - dobrze kochanie, co chcesz wiedzieć?
- Mów wszystko co wiesz o Nim i jego planach - rzuciłem wypuszczając w jej stronę stróżkę dymu tytoniowego.
- A co ja mogę wiedzieć? Jestem tylko zwykłą dziwką - zachichotała.
- Owszem, jego ulubioną dziwką. Nie ujmuj sobie swojego znaczenia - rzuciłem podenerwowany.
Irytowały mnie jej gierki. Już zbyt długo to trwało. Już zbyt długo się z nią spotykałem, a wciąż nie uzyskałem żadnych konkretnych odpowiedzi. Jedynie zdawkowe, nic nie znaczące informacje.
- Och nie denerwuj się kochanie. Jeśli chcesz, mogę sprawić, że się zrelaksujesz - rzuciła z lubieżnym uśmiechem na ustach.
- Zrelaksuje się jedynie, gdy powiesz mi co wiesz - warknąłem.
- Dobrze już dobrze. Był władczy, jak ty, przychodził tu i brał to co chciał. Zupełnie jak ty, tylko on, w przeciwieństwie do Ciebie, płacił mi za mój profesjonalizm - powiedziała, puszczając mi oczko. Czasami, choć nieczęsto, po udanej zabawie wymykało mu się kilka słów o jakiejś dziewczynie i jakichś zajebistych, a może to było zabójczych, oczach. Tyle wiem. Spojrzałem na nią. Dobrze wiedziałem, że kłamie. Czułem każdą kością, że kłamie. Czas, by i ona to poczuła.
Wstałem i z papierosem w ustach podszedłem do łóżka, podnosząc z podłogi bluzkę. Nałożyłem ją na siebie i odwróciłem się w jej stronę, patrząc na nią pogardliwie.
Mimowolnie przypomniałem sobie, jak przyszedłem tutaj pierwszy raz. Jak bez ogródek zażądałem informacji. Ta, z uśmiechem na ustach, stwierdziła, że nie wie o czym mówię - kłamała. Chwilę później stwierdziła, że da mi to czego pragnę, jednak w zamian będę z nią sypiać, bo nigdy jeszcze nie spała z demonem - stwierdziła. Pamiętam jej lubieżny uśmiech i iskrzące oczy. Nie zdziwiło mnie to, że wiedziała czym jestem. Mówiono o niej, że kiedyś była kunoichi, która z nieznanych przyczyn zmieniła profesję. Mówiono, że miała dar widzenia i rozróżniania jinchūriki. Teraz jednak widać, jak bardzo upadła i czym się stała. Została zaskakująco dobrą dziwką w podupadłym burdelu Kraju Ognia.
Spojrzałem na nią jak spokojnie paliła papierosa, siedząc na krześle o złotych ramach i kwiatowym obiciu. Przyglądała się mi spod grzywki i ocierała nogą o nogę, wprawiając tym swoje nagie piersi w ruch.
- Cóż - powiedziałem spokojnie - jeśli nie chcesz po dobroci zdradzić mi wszystkiego, to sam to z Ciebie wyciągnę.
- Co masz na myśli? - spytała, krzywiąc się nerwowo.
 Przekręciłem głowę w lekko demoniczny sposób, spuszczając ją na lewe ramię. Wyciągnąłem przed siebie dłoń, a ta nagle przeobraziła się - wyrosły mi pazury, a skóra przyciemniła.
- Co ty robisz? - warknęła przerażona.
- Cóż, tyle o mnie wiesz, że mogłabyś w końcu poznać to, za czym tak bardzo szalejesz - powiedziałem.
Uśmiechnąłem się demonicznie. Szybko podszedłem  do niej, chwyciłem za szyję i przycisnąłem do ściany.
- Przestań. Jeśli lubisz na ostro, to trzeba było powiedzieć, a z chęcią bym się tak pobawiła. Puść mnie już - rzuciła, starając się mnie odepchnąć.
Z uśmiechem na ustach ścisnąłem mocniej jej szyję.
- Pobawimy się? - spytałem retorycznie, spuszczając ze smyczy Shi.
Czułem jak uwalniają się ze mnie pokłady chakry, które zalewają moje ciało i wypełniają wszystkie komórki. Widziałem jak przeobrażają się moje dłonie, wykształcają pazury. Wiedziałem, że chakra wokół mnie wizualizuje się w ogony.
Oczy dziewczyny zwęziły się z przerażenia. Zaczęła szarpać się jak szalona. Kilka razy spróbowała mnie kopnąć, bądź uderzyć dłonią wypełnioną chakrą, lecz skutecznie jej to uniemożliwiałem.
- Powiedział, że już niedługo dostanie to czego chce. Że ta dziewczyna zapewni mu moc, której nikt się nie oprze, a świat dzięki temu będzie pokojowym miejscem.
Zatrzymałem Shi nim zdążył się całkowicie uwolnić. Ten warknął poirytowany w mojej głowie.
- Już dawno omamił mnie wizją pokoju. Obiecał, że jeśli z nim pójdę, to przyczynię się do stworzenia nowego świata. Byłam wspaniałą kunoichi, a teraz jestem zapomnianą przez niego dziwką. Opuścił mnie - zaczęła zawodzić, z jej oczu popłynęły rzewne łzy.
- Nie wiem co ci o mnie powiedział, słoneczko, ale teraz pokaże ci coś, czego jeszcze nigdy nie widziałaś - powiedziałem.
Wyjąłem jedną soczewkę z oka, a jej oczy zadrżały, gdy zauważyła mojego Rinnegana.
- Jak bardzo chcesz cierpieć? - zapytałem retorycznie.
Miałem ochotę torturować ją tak długo, aż umrze z wyczerpania. Jednak jej łzy... Mimowolnie stanęła mi przed oczami Hanami. Jej zapłakane oczy i uśmiech, tak rzadko goszczący na jej twarzy.
Zacisnąłem dłoń w pięść i przywaliłem nią w ścianę. Spojrzałem na jej zapłakaną twarz i za pomocą Tendō (technika Banshō Ten'in - dop. Autorki) połamałem jej wszystkie kości. Umiejętność manipulowania materią była przydatna w takich sprawach. Wyobraziłem sobie jak przyciągam do siebie jej kości i usłyszałem liczne trzaski. Jej głowa zawisła bezwładnie na lewym ramieniu, a oczy zasnuły się mgłą śmierci.
Chwyciłem niedopalonego papierosa leżącego w popielniczce i podszedłem do szafy wbudowanej w jedną ze ścian. Otworzyłem ją, a ze środka wypadło ciało martwego mężczyzny, którego zabiłem po drodze do tego miejsca. Jedynym jego przewinieniem był fakt, że był łudząco do mnie podobny.
Wciągnąłem jego truchło na łóżko i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Następnie przeniosłem ciało dziewczyny i usadowiłem je na krzesełku. Spojrzałem na nią krytycznym wzrokiem i ponownie używając umiejętnością przyciągania i odpychania materii nastawiłem jej wszystkie kości. (technika Shinra Tensei - dop. Autorki)
Wyrzuciłem papierosa na dywan, który w kontakcie z petem zaczął się lekko tlić. Następnie złożyłem odpowiednie pieczęcie i podpaliłem dywan katonem, pozorując w ten sposób pożar. Uchyliłem okno i wyskoczyłem z pomieszczenia znikając w mroku nocy.

***
- Pamiętaj, musisz się skupić - krzyknęłam do Hanami siedzącej na środku pomieszczenia.
Miała zawiązane oczy i uszy.
- Musisz dokładnie wczuć się w ziemię i moją chakrę. Nie staraj się usłyszeć. Staraj się wyczuć to wszystko - wrzasnęłam na nią.
Wiedziałam, że mnie słyszy. Uszy miała zawiązane tylko tak, by nie usłyszała, że się zbliżam.
Zaczęłam biec, starając się przy tym uderzać jak najmocniej w podłoże. Na tym etapie treningu musiała zrozumieć co ma robić, a ja musiałam jej to ułatwić. Jednocześnie uwolniłam swoją chakrę na tyle, by była łatwo wyczuwalna.
- Za bardzo mi to ułatwiasz - mruknęła mi Hanami nad uchem.
Pogrążona w myślach, nie zauważyłam kiedy Hanami do mnie podbiegła i zaczęła poruszać się obok mnie.
Zatrzymałam się chichocząc.
- Rzeczywiście, w takim razie podniesiemy poprzeczkę - rzuciłam.

***
- Jesteś Sasuke Uchiha, prawda? - usłyszałem  za moimi plecami.
- Ta - mruknąłem niechętnie.
- Ten, który zabił Wężowego Sannina? - spytał.
- Ten sam - mruknąłem niechętnie.
- Myślałem, że jesteś starszy - skwitował.
Prychnąłem cicho pod nosem.
- Brat Itachiego Uchihy? - zapytał ponownie.
 Nie odpowiedziałem.
- Tego, który wymordował cały klan? - dopytywał.
- Nie twój interes dzieciaku - warknąłem.
- Ten sam, który zabił Skrytobójczynię? - spytał nagle.
Przystanąłem na chwilę.
 - Mam wiele chwalebnych śmierci na koncie. A cóż ty do tej pory dokonałeś, oprócz małych morderstw na zlecenie Gildii i kilku kradzieży? - rzuciłem.
- Najwyraźniej coś zrobiłem, skoro Pain chce mnie u siebie - powiedział wyraźnie dotknięty.
- Lider zaprasza Cię na rozmowę o pracę, ponieważ jego synkowie się zbuntowali - rzekłem.
Chłopak mruknął coś pod nosem i już się nie odezwał. Uśmiechnąłem się ironicznie.
- Nie można było tak od razu? - spytałem sarkastycznie.
Tamten warknął coś cicho, lecz dalej maszerowaliśmy w ciszy, co było mi całkowicie na rękę.

***
- Gdzie zgubiłaś Hanami? - usłyszałam męski głos przy uchu, a czyjeś ręce owinęły się wokół mojej talii.
- Jest na dachu - mruknęłam cicho, pozwalając obejmować się mężczyźnie.
- Coś cię martwi? - spytał.
- Hanami. Nie wiem czy podołam tej operacji, jest skomplikowana. Może jakbym poprosiła o to Shizune... Ona byłaby lepsza.
- Przestań, jesteś cudownym lekarzem. Na pewno dasz sobie radę - mruknął mi do ucha - Ale to nie wszystko, prawda?
- Ja... Czy Hanami sobie poradzi jak odejdziemy? Niby usunęła już Toriego z pamięci i nie cierpi, ale jak przypomnę sobie zagubienie w jej oczach po tym wszystkim. Nie wiem czy ona jest tego świadoma, ale pobrała ze mnie przy tym duże ilości chakry. Byłam wręcz wyczerpana... Ale jej cierpienie. Czuła pustkę, jestem pewna. Była przerażona, zagubiona i nie wiedziała co się dzieje. Słyszałam jak w nocy rozmawiała z jaszczurką - powiedziała - Coś zobaczyła - wtedy... Gdy go usuwała. Coś co bardzo nią wstrząsnęło i nie powiedziała mi tego.
- Nie chce cię martwić. Jeżeli będzie gotowa, to ci powie - mruknął.
- Wiem... Poradzi sobie całkiem sama?
- Będzie miała Sasuke i Paina. A i do nas niedaleko. Będzie dobrze - powiedział.
- O czym plotkujecie? - usłyszałam za plecami rozbawiony głos Hanami.
Odkąd obudziła się następnego dnia po zablokowaniu pamięci, często się uśmiechała, co bardzo nas wszystkich dziwiło. Gdy ją o to zapytałam, powiedziała, że czuje się wolna, a to sprawia, że coś łaskocze ją w brzuchu.
- Aanami, musimy porozmawiać - rzuciła szybko, zdenerwowana - Jak zablokowałam wtedy tę pamięć, to w mojej głowie nagle pokazało się wspomnienie matki, którego nigdy nie miałam.
- Co chcesz powiedzieć? - zapytałam wyraźnie zaintrygowana.
- To wspomnienie jakby się odblokowało, gdy pojawiło się wolne miejsce w mojej pamięci. Jakby zostało stworzone przez matkę, gdy jeszcze żyła i uśpione do czasu, aż będzie potrzebne.
- Chcesz powiedzieć, że matka grzebała ci w głowie jak byłyśmy małe?
- Tak - odpowiedziała szybko.
- Jak wyglądała? - zapytałam zazdrosna o to, że Hanami mogła ponownie ją ujrzeć.
Moje wspomnienia były zamazane, niejasne. Nie pamiętałam już nawet jak ona wyglądała. Wiem, że Hanami nie postrzega tego w ten sposób. Możliwość ponownego ujrzenia matki, nawet we wspomnieniach, nie mogła być dla niej miła. Matka zawsze nią gardziła, izolowała ode mnie ze strachu, że jej oczy wyrządzą mi krzywdę.
Hanami uśmiechnęła się lekko i dotknęła dłonią mojej twarzy.
- Zupełnie jak ty - powiedziała cicho. - Miała może trochę dłuższe włosy. Ale nie o to chodzi - powiedziała cicho.
- Tak naprawdę, to nie było jedno wspomnienie, lecz dwa. W jednym z nich miała różowe włosy i zielone oczy... Tak jak wyglądała przed dołączeniem do Akatsuki, aktywowaniem Nonegana i przed... naszymi urodzinami. Mówiła mi "Jesteś moim skarbem, moim ukochanym" - powiedziała.
Spojrzałam wyraźnie zdziwiona na Hanami.
- A może to nie było twoje wspomnienie... Tylko kogoś innego - mruknęłam wystraszona, nie rozumiejąc tego wszystkiego.
- Po co miałaby mi wgrywać i ukrywać to wspomnienie. Dlaczego w ogóle manipulowała moimi wspomnieniami - powiedziała chowając twarz w dłoniach.
- Nie wiem - rzekłam przytulając ją.
- A to drugie wspomnienie? - spytał Itakoi.
- To było już późniejsze. Miała już ciemne włosy. Patrzyła na mnie jak zawsze zimnym wzrokiem i mówiła "Jesteś moim skarbem, moim mścicielem. Pomścij nasz klan tak, jak nakazały Ci to geny. Będziesz zagubiona i samotna, nikt Ci nie pomoże - oprócz mnie. Jeśli będziesz mnie potrzebować znajdziesz mnie w północnej części Ame, w miejscu o którego istnieniu wie tylko jedna osoba. Będę tam czekać"
- Jak myślisz o co chodziło? - spytałam.
- Myślę, że wiem. Gorsze, że... To wspomnienie... Było zaraz przed jej śmiercią - powiedziała - Za dobrze pamiętam ten dzień, by tego nie zauważyć.
- A jeśli ona nie umarła? - spytałam, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. - W tym wspomnieniu... Powiedziała, że będzie czekać... A co jeśli jedynie odeszła od nas i wciąż żyje? - spytałam, głosem przepełnionym nadzieją. Tyle chciałam jej powiedzieć.
- Nie Aanami. Ona nie żyje. Ojciec pochował ją własnymi rękoma. A Itachi nie skłamałby w takiej kwestii. Musiała nie wiedzieć, że umrze - stwierdziła.
- Masz rację - rzucił Itakoi - Ale to nie zmienia faktu, że powinnaś odnaleźć to miejsce. Mogła tam coś zostawić - powiedział.
- Masz rację - stwierdziłam - Powinnaś tam pójść.
Hanami przyjrzała się mi uważnie i skinęła głową.
- Co to za rozmowy na środku korytarza - rzucił Pain pojawiając się nagle obok nas.
Nie odpowiedzieliśmy.
- Ech... Aanami, przyszły zamówione przez ciebie rzeczy. Masz już wszystko potrzebne do operacji - powiedział i odszedł.
Pełna napięcia spojrzałam na Itakoiego i na Hanami, która uśmiechnęła się szeroko.
- Co powiesz na ostatnią walkę, którą możesz wygrać? Bo jak już odzyskam wzrok to skopie Ci dupę za te wszystkie moje porażki - rzekła i ruszyła w stronę sali.
Zachichotałam. Pocałowałam Itakoiego w policzek i ruszyłam za nią.
Ciekawe czy matka w moich wspomnieniach też coś ukryła. I o co chodziło z tym klanem. A ta pierwsza wizja?

***
- Jesteśmy na miejscu - mruknąłem.

***
- Gotowa? – zawołałam do Hanami stojącej na środku pomieszczenia, w którym ćwiczyłyśmy.
- Jak zawsze – odpowiedziała mi.
Uśmiechnęłam się i złożyłam dłonie w odpowiednie pieczęcie, a moje pięści zostały otoczone wiatrem. Wypowiedziałam Nadeshiko-Ryū Kōha Reppūken i ruszyłam na siostrę.
Podbiegłam do niej i zaczęłam atakować. Ta umiejętnie unikała moich pięści, co mnie za bardzo nie zadowalało. Jednak wiatr z jutsu sprawiał, że mimowolnie odrzucało Hanami ode mnie, nawet jeśli nie dotykałam bezpośrednio jej ciała.
         W pewnym momencie bliźniaczka odskoczyła ode mnie i zaczęła składać pieczęć Tygrysa.
Umówiłyśmy się, że skoro ona nie widzi, to ja nie będę używać kekkei genkai. Równie dobrze sama mogłabym nie używać wzroku, ale Hanami nie przystała na ten pomysł, mówiąc, że nie chce mnie oślepiać przed czasem. Tak więc, mimo iż dobrze znałam jutsu, które zaraz wykona to nie starałam się go skopiować Sharinganem.
Przyłożyła dłoń do ust, krzyknęła Katon: Karyūdan i wypluła w moją stronę płomień ognia. Uskoczyłam w chwili, gdy jutsu miało uderzyć we mnie, co skończyło się rozwaloną, przez siłę techniki, posadzką.
Nie będąc jej dłużna, machinalnie złożyłam pieczęć Barana, wypowiedziałam Fūton: Kamikaze, a wiatr sformułował się w kilkanaście małych tornad, które ruszyły na białowłosą. Ta dzięki umiejętności wyczuwania chakry, w odpowiednim momencie zaczynała ich unikać. Byłam zadowolona z jej postępów, bądź co bądź nie widziała, a walczyła ze mną jak równy z równym, w dodatku używając technik. Co prawda nie były one mocno skomplikowane i zabójcze, ale daleko jej i w sumie mi też było do poziomu ojca, który na Ślepych Treningach wykonywał tak bardzo zaawansowane techniki, których ja nie jestem w stanie wykonać normalnie. Być może Hanami dałaby sobie z nimi radę, zawsze była lepsza w opanowywaniu tych trudniejszych technik. Mi przychodziło to z trudem.
Zatrzymałam się na środku pomieszczenia, starając się zlokalizować Hanami, która jakby gdzieś zniknęła. Widziałam jedynie kątem oka ruch, co sprawiało, że miałam mniejsze niż większe pojęcie, gdzie się znajdowała. Wcale się sobie nie dziwiłam, odziedziczyła ona bowiem szybkość ojca i jeśli chciała, to potrafiła zaskakująco szybko znikać bądź atakować. Nagle w moją stronę zaczęły lecieć senbony, wykonane z błyskawicy.
- Ahh tak, Chidori Senon – rzuciłam w jej stronę na co ona zachichotała.
Zaczęłam biec w przeciwnym kierunku, starając się nie zostać trafiona techniką Hanami. Strasznie nie lubiłam jak używała na mnie jakiegokolwiek Chidori, szczególnie w zamkniętych przestrzeniach, gdyż trudno było od tego uciec.
Nagle Hanami pojawiła się przede mną i zaatakowała pięścią. Przystanęłam i sparowałam atak, jednocześnie atakując również ją. Ta odskoczyła w górę, złożyła pieczęcie, wypowiedziała Katon: Gōenka, co sprawiło, że w moją stronę zaczęły spadać meteoryty, które po uderzeniu w posadzkę stworzyły wokół mnie płonące kratery.
W międzyczasie Hanami znów umknęła. Zdenerwowana jej zabawą w kotka i myszkę, zaczęłam składać pieczęcie Tygrys - Wół - Pies - Królik – Wąż wypowiedziałam Fūton: Daitoppa. Zerwała się fala wiatru, która miała moc łamania drzew. Miałam nadzieję tym atakiem zatrzymać Hanami w biegu. Usłyszałam odgłos uderzania w ścianę i ciche jęknięcie. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, że mój plan się powiódł i białowłosa jest przez uderzenie osłabiona na tyle, by nie móc dalej uciekać.
Wydostałam się z okręgu kraterów i podbiegłam w jej stronę. Dziewczyna wstała z ziemi, uśmiechając się ironicznie, jednocześnie wycierając stróżkę krwi z kącika ust.
- Czas zakończyć zabawę – wypowiedziałyśmy niemalże jednocześnie i zaczęłyśmy składać pieczęcie.
Po zakończeniu sekwencji pieczęci, krzyknęłam głośno Uzusenpūhi no Jutsu, wzywając tym samym huragan ognia i w odpowiedzi usłyszałam Ranton: Reizā Sākasu. W powietrzu dało się wyczuć skoki energii elektrycznej. Zauważyłam, że z dłoni białowłosej zaczynają wystrzeliwać błyskawice. Gdy nasze techniki niemalże się zetknęły, pomiędzy nimi, znikąd, pojawił się Pain i wypowiedział Fūjutsu Kyūin i wielka kula energii pochłonęła nasze techniki. Ściany sali zatrzęsły się, gdy Nagato uwolnił energię w postaci podmuchu wiatru, który odepchnął mnie i Hanami w przeciwne strony.
- Koniec zabawy – powiedział.
Razem z bliźniaczką zaczęłyśmy się głośno śmiać, ze zmęczenia, wyczerpania i rozbawienia zaistniałą sytuacją. Dawno bowiem nie zatraciłyśmy się w walce aż tak bardzo, by ktoś musiał interweniować. Prawdę powiedziawszy, bardzo dawno nie walczyłyśmy ze sobą dla zabawy.
- Dobra robota Hanami, nieźle Ci już idzie – powiedziałam, podchodząc do niej i pomagając jej wstać.
- Tak, pamiętaj, że już niedługo to ty będziesz uderzać w ściany. Niech tylko odzyskam wzrok – powiedziała masując się po lewym barku, który najwyraźniej był złamany.
Zachichotałam w odpowiedzi.

***
Staliśmy pod budynkiem starego więzienia, które teraz służyło Akatsuki za kryjówkę. Spojrzałem za siebie, na chłopaka który niepewnie wpatrywał się w budynek.
- Nie bój się, może cię nie zje - rzuciłem ironicznie i ruszyłem do wejścia.
- Wcale się nie boję - odpowiedział urażony i ruszył za mną.
Zaczęliśmy wchodzić po starych, zakurzonych schodach, na których widoczne były niedawne ślady stóp. Ktoś, oprócz Paina przebywał w kryjówce, a ja byłem przekonany, że była to Hanami. Obejrzałem się niepewnie na chłopaka i cicho westchnąłem. Jeśli są tu kopie Sakury to będzie ciekawie.
Usłyszałem głośny huk i ściany lekko zadrżały.
- Co się dzieje? - spytał chłopak, wyczuwalnie drżącym głosem.
- Nic takiego. Zapewne Pain się wkurzył - rzuciłem.
Chłopak zatrzymał się za moimi plecami. Westchnąłem cicho.
- Ech... Mówiłem - nie bój się.
- Wcale się nie boję - warknął urażony.
Nagle z pokoju przed nami wyskoczyły bliźniaczki. Ich ciała były zakurzone, zakrwawione i pokiereszowane. Aanami ostrożnie, jakby wcale nie specjalnie pomagała iść Hanami uprzedzając o przeszkodach.
 - Cześć - mruknęła czarnowłosa, gdy mnie zobaczyła.
Hanami rozejrzała się po korytarzu, jakby błądząc wzrokiem lub nasłuchując. Zdziwiło mnie to lekko, lecz nic nie powiedziałem. Odwróciła się w naszym kierunku i zamarła.
- Cześć - powiedziała niby patrząc na nas, lecz nieobecnym wzrokiem.
- Cześć - mruknąłem.
Z pokoju, z którego wyszły, wyłonił się również Pain i Itakoi.
- Już jesteście - rzekł.
- Tak, właśnie przyszliśmy - odpowiedziałem.
- Wszystko poszło według planu? - spytał.
- Tak. Było bardzo nudno - rzuciłem.
- Dziewczyny, Itakoi, poznajcie nowego członka Akatsuki - rzekł Pain.
- Yoshito Shin - przedstawił się chłopak.
Spojrzałem w jego stronę i zauważyłem jak przygląda się dziewczynie, która zadrżała na dźwięk jego nazwiska. Jakby go znała.
- Bliźniaczki...
- Uchiha - wtrącił Yoshito.
- I mój syn Itakoi - powiedział niechętnie Pain. - Aanami, przygotuj Hanami do operacji - dodał.
Spojrzałem niepewnie na białowłosą, która, mimo iż zaintrygowana Yoshito, nie patrzyła na niego, lecz na mnie. Nagle pojąłem dlaczego mi się przyglądała - ona nas nie widziała.
- Yoshito, za mną - zarządził Pain.
- Dobrze. Na razie, kuzyneczki - rzucił i ruszył za rudowłosym.
Obejrzałem się na niego, lecz nie skomentowałem. Pain zdradził mi prawdę, że Sakura nie pochodziła z Konohy. Powiedział mi kim, tak naprawdę, była.
Aanami zaczęła odprowadzać Hanami. Gdy zniknęły za zakrętem, Itakoi spojrzał na mnie.
- Dobrze myślisz, ona nie widzi. Ale nie martw się, Aanami przywróci jej wzrok. I Pain znów będzie miał Oczy Śmierci na usługach - rzekł.
- Tym razem dwie pary - odpowiedziałem.
Itakoi spojrzał w ślad za chłopakiem i pokręcił głową, po czym ruszył za dziewczynami. Ja również odszedłem we własnym kierunku.
Co knujesz Liderze? - zapytałem sam siebie.

***

Miał być jutro, ale miałam chwilę czasu więc dodałam dzisiaj ;) Mam nadzieję, że się podoba ^^

 R E K L A M A

9 komentarzy:

  1. Dobrze, że zabił tą typke, bo nie mogłam go sobie wyobrazić z kimś innym niż Hanami!
    Strasznie intryguje mnie postać tego młodego, kuzyn dziewczyn ;> Nieźle, pomysł ze wspomnieniami super, jestem mega ciekawa czy to dziecko żyje czy o co w końcu chodzi :D
    Achh no i cały ten klan.. Same tajemnice :D
    Oby operacja się udała!

    Co do komentarza u mnie:
    Ostatnio czytałam wszystkie notki od początku i faktycznie Ana wydaje się taka.. nazbyt idealna.. No ale kij xD Cieszę się, że ogółem historia się podoba ;D
    Buziaki, pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście mimo iż, wymyśliłam tą postać to bardzo mnie irytowała ;P
      Cieszę się, że Ci się podoba :) E tam... nie same tajemnice, bez przesady.
      Pozdrawiam, Hanami

      Usuń
    2. A właśnie teraz mi się przypomniało co miałam ci jeszcze wspomnieć w komentarzu - mianowicie, jak będziesz mi wysyłała notkę do korekty to poinformuj mnie o tym na blogu, bo rzadko w sumie wchodzę na pocztę, a nie chce żebyś musiała długo czekać ;D

      Usuń
  2. O mega! Cudowny szablon *_* Piękny noo.
    A co do opowiadania to super ciekawe i fajnie napisane. Zazdroszczę pomysłów i tych długich notek :D

    Jeżeli lubisz KakaSaku to zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;* Trochę nad nim posiedziałam, miło mi, że komuś się podoba ;P
      Dziękuję jeszcze raz ;) Notki wychodzą jakoś same z siebie, a pomysły.. hmm... sama nie wiem skąd się biorą ^^

      Usuń
  3. Pewnie, już się zbieram do sprawdzania, akurat siedzę w domu, to raczej jeszcze dzisiaj ci je wyśle ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przeczytaniu czegoś tak długiego nie wiem, od czego zacząć komentarz...
    Po 1., uwielbiam Twoje opisy walk ^^
    Po 2., ciekawi mnie fakt blokowania wspomnień przez Sakurę.
    Po 3., mam głęboką nadzieję, że operacja się uda.

    To by było na tyle...

    Pozdrawiam i weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W porównaniu z rozdziałem 24 to ten jest króciutki :P
      Dziękuję ;)
      Dziękuję i również pozdrawiam,
      Hanami

      Usuń