Znowu to zrobiłem, choć nigdy tego
nie chciałem. W takich momentach oczami wyobraźni wciąż widziałem jej ciemne
oczy i czarne włosy rozrzucone w nieładzie po poduszce, czy naszych ciałach.
Słyszałem jej oddech, ten chaotyczny i ten spokojny, miarowy, gdy spała z głową
na mojej klatce piersiowej. Pamiętam jej uśmiech, wydźwięk jej myśli. Jednakże
jej tu nie ma. I muszę robić to z nią.
- O czym myślisz kochanie? -
usłyszałem jej drażniący głos nad uchem.
Miałem ochotę złapać ją za szyję i
ściskać tak długo, by wreszcie przestała oddychać i wydawać z siebie te ohydne
dźwięki. Przy niej czułem się jak dziwka, a to przecież była jej profesja.
- O niczym ważnym - warknąłem w
odpowiedzi.
- Czyżbyś był zły? Nie było ci
przyjemnie? - spytała wstając z łóżka i ruszyła w stronę stojącej przy ścianie
toaletki.
Siadła na krześle przy niej,
zupełnie nie przejmując się swoją nagością. W odbiciu lustra patrzyła na mnie
swym odrażającym, zielonym wzrokiem, jednocześnie nakładając grubą warstwę zbyt
czerwonej - jak na mój gust - pomadki. Uśmiechnęła się do mnie pokazując swe, w
miarę białe, równe zęby. Zaczesała swe okropne blond włosy na lewe ramię i
wstała. Ponownie nie przejmując się swoim negliżem, podeszła do małego,
drewnianego stolika stojącego przy oknie. Usiadła na jednym z krzesełek o
złotych ramach i dziwnym kwiatowym obiciem. Chwyciła w swe kościste dłonie -
małe, jednak umiejętnie dające przyjemność - paczkę papierosów. Wyjęła jednego
i bezceremonialnym ruchem wsadziła go sobie do zbyt czerwonych ust, brudząc
biały filtr.
- Chcesz? - zapytała wyciągając
paczkę w moją stronę.
Spojrzałem na nią niechętnie.
Wstałem z niewygodnego, wyleżanego łóżka, wciągnąłem na nogi swoje spodnie i
podszedłem do niej. Wyrwałem jej paczkę z rąk i wyciągając jednego papierosa
usiadłem na krześle obok. Zapaliłem go i wsadziłem do ust zaciągając się jego
nikotynowym dymem.
- Mów - warknąłem w jej stronę.
Ta uśmiechnęła się składając przy
tym usta w dziwaczny sposób i odpowiedziała swym irytującym głosem.
- Tak samo niecierpliwy jak On -
rzekła.
Posłałem w jej stronę zimne
spojrzenie, na co ona zachichotała.
- I tak samo władczy! - dodała ze
śmiechem - dobrze kochanie, co chcesz wiedzieć?
- Mów wszystko co wiesz o Nim i
jego planach - rzuciłem wypuszczając w jej stronę stróżkę dymu tytoniowego.
- A co ja mogę wiedzieć? Jestem
tylko zwykłą dziwką - zachichotała.
- Owszem, jego ulubioną dziwką.
Nie ujmuj sobie swojego znaczenia - rzuciłem podenerwowany.
Irytowały mnie jej gierki. Już
zbyt długo to trwało. Już zbyt długo się z nią spotykałem, a wciąż nie
uzyskałem żadnych konkretnych odpowiedzi. Jedynie zdawkowe, nic nie znaczące
informacje.
- Och nie denerwuj się kochanie.
Jeśli chcesz, mogę sprawić, że się zrelaksujesz - rzuciła z lubieżnym uśmiechem
na ustach.
- Zrelaksuje się jedynie, gdy
powiesz mi co wiesz - warknąłem.
- Dobrze już dobrze. Był władczy,
jak ty, przychodził tu i brał to co chciał. Zupełnie jak ty, tylko on, w
przeciwieństwie do Ciebie, płacił mi za mój profesjonalizm - powiedziała,
puszczając mi oczko. Czasami, choć nieczęsto, po udanej zabawie wymykało mu się
kilka słów o jakiejś dziewczynie i jakichś zajebistych, a może to było
zabójczych, oczach. Tyle wiem. Spojrzałem na nią. Dobrze wiedziałem, że kłamie.
Czułem każdą kością, że kłamie. Czas, by i ona to poczuła.
Wstałem i z papierosem w ustach
podszedłem do łóżka, podnosząc z podłogi bluzkę. Nałożyłem ją na siebie i
odwróciłem się w jej stronę, patrząc na nią pogardliwie.
Mimowolnie przypomniałem sobie,
jak przyszedłem tutaj pierwszy raz. Jak bez ogródek zażądałem informacji. Ta, z
uśmiechem na ustach, stwierdziła, że nie wie o czym mówię - kłamała. Chwilę
później stwierdziła, że da mi to czego pragnę, jednak w zamian będę z nią
sypiać, bo nigdy jeszcze nie spała z demonem - stwierdziła. Pamiętam jej
lubieżny uśmiech i iskrzące oczy. Nie zdziwiło mnie to, że wiedziała czym
jestem. Mówiono o niej, że kiedyś była kunoichi, która z nieznanych przyczyn
zmieniła profesję. Mówiono, że miała dar widzenia i rozróżniania jinchūriki.
Teraz jednak widać, jak bardzo upadła i czym się stała. Została zaskakująco
dobrą dziwką w podupadłym burdelu Kraju Ognia.
Spojrzałem na nią jak spokojnie
paliła papierosa, siedząc na krześle o złotych ramach i kwiatowym obiciu.
Przyglądała się mi spod grzywki i ocierała nogą o nogę, wprawiając tym swoje
nagie piersi w ruch.
- Cóż - powiedziałem spokojnie -
jeśli nie chcesz po dobroci zdradzić mi wszystkiego, to sam to z Ciebie
wyciągnę.
- Co masz na myśli? - spytała,
krzywiąc się nerwowo.
Przekręciłem głowę w lekko demoniczny sposób,
spuszczając ją na lewe ramię. Wyciągnąłem przed siebie dłoń, a ta nagle
przeobraziła się - wyrosły mi pazury, a skóra przyciemniła.
- Co ty robisz? - warknęła
przerażona.
- Cóż, tyle o mnie wiesz, że
mogłabyś w końcu poznać to, za czym tak bardzo szalejesz - powiedziałem.
Uśmiechnąłem się demonicznie.
Szybko podszedłem do niej, chwyciłem za
szyję i przycisnąłem do ściany.
- Przestań. Jeśli lubisz na ostro,
to trzeba było powiedzieć, a z chęcią bym się tak pobawiła. Puść mnie już -
rzuciła, starając się mnie odepchnąć.
Z uśmiechem na ustach ścisnąłem
mocniej jej szyję.
- Pobawimy się? - spytałem
retorycznie, spuszczając ze smyczy Shi.
Czułem jak uwalniają się ze mnie
pokłady chakry, które zalewają moje ciało i wypełniają wszystkie komórki. Widziałem
jak przeobrażają się moje dłonie, wykształcają pazury. Wiedziałem, że chakra
wokół mnie wizualizuje się w ogony.
Oczy dziewczyny zwęziły się z
przerażenia. Zaczęła szarpać się jak szalona. Kilka razy spróbowała mnie
kopnąć, bądź uderzyć dłonią wypełnioną chakrą, lecz skutecznie jej to
uniemożliwiałem.
- Powiedział, że już niedługo
dostanie to czego chce. Że ta dziewczyna zapewni mu moc, której nikt się nie
oprze, a świat dzięki temu będzie pokojowym miejscem.
Zatrzymałem Shi nim zdążył się
całkowicie uwolnić. Ten warknął poirytowany w mojej głowie.
- Już dawno omamił mnie wizją
pokoju. Obiecał, że jeśli z nim pójdę, to przyczynię się do stworzenia nowego
świata. Byłam wspaniałą kunoichi, a teraz jestem zapomnianą przez niego dziwką.
Opuścił mnie - zaczęła zawodzić, z jej oczu popłynęły rzewne łzy.
- Nie wiem co ci o mnie
powiedział, słoneczko, ale teraz pokaże ci coś, czego jeszcze nigdy nie
widziałaś - powiedziałem.
Wyjąłem jedną soczewkę z oka, a
jej oczy zadrżały, gdy zauważyła mojego Rinnegana.
- Jak bardzo chcesz cierpieć? -
zapytałem retorycznie.
Miałem ochotę torturować ją tak
długo, aż umrze z wyczerpania. Jednak jej łzy... Mimowolnie stanęła mi przed
oczami Hanami. Jej zapłakane oczy i uśmiech, tak rzadko goszczący na jej
twarzy.
Zacisnąłem dłoń w pięść i
przywaliłem nią w ścianę. Spojrzałem na jej zapłakaną twarz i za pomocą Tendō (technika Banshō Ten'in - dop. Autorki) połamałem jej wszystkie kości. Umiejętność manipulowania materią była przydatna
w takich sprawach. Wyobraziłem sobie jak przyciągam do siebie jej kości i usłyszałem
liczne trzaski. Jej głowa zawisła bezwładnie na lewym ramieniu, a oczy zasnuły
się mgłą śmierci.
Chwyciłem niedopalonego papierosa
leżącego w popielniczce i podszedłem do szafy wbudowanej w jedną ze ścian.
Otworzyłem ją, a ze środka wypadło ciało martwego mężczyzny, którego zabiłem po
drodze do tego miejsca. Jedynym jego przewinieniem był fakt, że był łudząco do
mnie podobny.
Wciągnąłem jego truchło na łóżko i
rozejrzałem się po pomieszczeniu. Następnie przeniosłem ciało dziewczyny i
usadowiłem je na krzesełku. Spojrzałem na nią krytycznym wzrokiem i ponownie
używając umiejętnością przyciągania i odpychania materii nastawiłem jej
wszystkie kości. (technika Shinra Tensei - dop. Autorki)
Wyrzuciłem papierosa na dywan,
który w kontakcie z petem zaczął się lekko tlić. Następnie złożyłem odpowiednie
pieczęcie i podpaliłem dywan katonem, pozorując w ten sposób pożar. Uchyliłem
okno i wyskoczyłem z pomieszczenia znikając w mroku nocy.
***
- Pamiętaj, musisz się skupić -
krzyknęłam do Hanami siedzącej na środku pomieszczenia.
Miała zawiązane oczy i uszy.
- Musisz dokładnie wczuć się w
ziemię i moją chakrę. Nie staraj się usłyszeć. Staraj się wyczuć to wszystko -
wrzasnęłam na nią.
Wiedziałam, że mnie słyszy. Uszy
miała zawiązane tylko tak, by nie usłyszała, że się zbliżam.
Zaczęłam biec, starając się przy
tym uderzać jak najmocniej w podłoże. Na tym etapie treningu musiała zrozumieć
co ma robić, a ja musiałam jej to ułatwić. Jednocześnie uwolniłam swoją chakrę
na tyle, by była łatwo wyczuwalna.
- Za bardzo mi to ułatwiasz -
mruknęła mi Hanami nad uchem.
Pogrążona w myślach, nie
zauważyłam kiedy Hanami do mnie podbiegła i zaczęła poruszać się obok mnie.
Zatrzymałam się chichocząc.
- Rzeczywiście, w takim razie
podniesiemy poprzeczkę - rzuciłam.
***
- Jesteś Sasuke Uchiha, prawda? -
usłyszałem za moimi plecami.
- Ta - mruknąłem niechętnie.
- Ten, który zabił Wężowego
Sannina? - spytał.
- Ten sam - mruknąłem niechętnie.
- Myślałem, że jesteś starszy -
skwitował.
Prychnąłem cicho pod nosem.
- Brat Itachiego Uchihy? - zapytał
ponownie.
Nie odpowiedziałem.
- Tego, który wymordował cały
klan? - dopytywał.
- Nie twój interes dzieciaku -
warknąłem.
- Ten sam, który zabił
Skrytobójczynię? - spytał nagle.
Przystanąłem na chwilę.
- Mam wiele chwalebnych śmierci na koncie. A
cóż ty do tej pory dokonałeś, oprócz małych morderstw na zlecenie Gildii i
kilku kradzieży? - rzuciłem.
- Najwyraźniej coś zrobiłem, skoro
Pain chce mnie u siebie - powiedział wyraźnie dotknięty.
- Lider zaprasza Cię na rozmowę o
pracę, ponieważ jego synkowie się zbuntowali - rzekłem.
Chłopak mruknął coś pod nosem i
już się nie odezwał. Uśmiechnąłem się ironicznie.
- Nie można było tak od razu? -
spytałem sarkastycznie.
Tamten warknął coś cicho, lecz
dalej maszerowaliśmy w ciszy, co było mi całkowicie na rękę.
***
- Gdzie zgubiłaś Hanami? -
usłyszałam męski głos przy uchu, a czyjeś ręce owinęły się wokół mojej talii.
- Jest na dachu - mruknęłam cicho,
pozwalając obejmować się mężczyźnie.
- Coś cię martwi? - spytał.
- Hanami. Nie wiem czy podołam tej
operacji, jest skomplikowana. Może jakbym poprosiła o to Shizune... Ona byłaby
lepsza.
- Przestań, jesteś cudownym
lekarzem. Na pewno dasz sobie radę - mruknął mi do ucha - Ale to nie wszystko,
prawda?
- Ja... Czy Hanami sobie poradzi
jak odejdziemy? Niby usunęła już Toriego z pamięci i nie cierpi, ale jak
przypomnę sobie zagubienie w jej oczach po tym wszystkim. Nie wiem czy ona jest
tego świadoma, ale pobrała ze mnie przy tym duże ilości chakry. Byłam wręcz
wyczerpana... Ale jej cierpienie. Czuła pustkę, jestem pewna. Była przerażona,
zagubiona i nie wiedziała co się dzieje. Słyszałam jak w nocy rozmawiała z
jaszczurką - powiedziała - Coś zobaczyła - wtedy... Gdy go usuwała. Coś co
bardzo nią wstrząsnęło i nie powiedziała mi tego.
- Nie chce cię martwić. Jeżeli
będzie gotowa, to ci powie - mruknął.
- Wiem... Poradzi sobie całkiem
sama?
- Będzie miała Sasuke i Paina. A i
do nas niedaleko. Będzie dobrze - powiedział.
- O czym plotkujecie? - usłyszałam
za plecami rozbawiony głos Hanami.
Odkąd obudziła się następnego dnia
po zablokowaniu pamięci, często się uśmiechała, co bardzo nas wszystkich
dziwiło. Gdy ją o to zapytałam, powiedziała, że czuje się wolna, a to sprawia,
że coś łaskocze ją w brzuchu.
- Aanami, musimy porozmawiać -
rzuciła szybko, zdenerwowana - Jak zablokowałam wtedy tę pamięć, to w mojej
głowie nagle pokazało się wspomnienie matki, którego nigdy nie miałam.
- Co chcesz powiedzieć? -
zapytałam wyraźnie zaintrygowana.
- To wspomnienie jakby się
odblokowało, gdy pojawiło się wolne miejsce w mojej pamięci. Jakby zostało
stworzone przez matkę, gdy jeszcze żyła i uśpione do czasu, aż będzie
potrzebne.
- Chcesz powiedzieć, że matka
grzebała ci w głowie jak byłyśmy małe?
- Tak - odpowiedziała szybko.
- Jak wyglądała? - zapytałam
zazdrosna o to, że Hanami mogła ponownie ją ujrzeć.
Moje wspomnienia były zamazane,
niejasne. Nie pamiętałam już nawet jak ona wyglądała. Wiem, że Hanami nie
postrzega tego w ten sposób. Możliwość ponownego ujrzenia matki, nawet we
wspomnieniach, nie mogła być dla niej miła. Matka zawsze nią gardziła,
izolowała ode mnie ze strachu, że jej oczy wyrządzą mi krzywdę.
Hanami uśmiechnęła się lekko i
dotknęła dłonią mojej twarzy.
- Zupełnie jak ty - powiedziała
cicho. - Miała może trochę dłuższe włosy. Ale nie o to chodzi - powiedziała
cicho.
- Tak naprawdę, to nie było jedno
wspomnienie, lecz dwa. W jednym z nich miała różowe włosy i zielone oczy... Tak
jak wyglądała przed dołączeniem do Akatsuki, aktywowaniem Nonegana i przed...
naszymi urodzinami. Mówiła mi "Jesteś moim skarbem, moim ukochanym" -
powiedziała.
Spojrzałam wyraźnie zdziwiona na
Hanami.
- A może to nie było twoje
wspomnienie... Tylko kogoś innego - mruknęłam wystraszona, nie rozumiejąc tego
wszystkiego.
- Po co miałaby mi wgrywać i ukrywać
to wspomnienie. Dlaczego w ogóle manipulowała moimi wspomnieniami - powiedziała
chowając twarz w dłoniach.
- Nie wiem - rzekłam przytulając
ją.
- A to drugie wspomnienie? -
spytał Itakoi.
- To było już późniejsze. Miała
już ciemne włosy. Patrzyła na mnie jak zawsze zimnym wzrokiem i mówiła
"Jesteś moim skarbem, moim mścicielem. Pomścij nasz klan tak, jak nakazały
Ci to geny. Będziesz zagubiona i samotna, nikt Ci nie pomoże - oprócz mnie.
Jeśli będziesz mnie potrzebować znajdziesz mnie w północnej części Ame, w
miejscu o którego istnieniu wie tylko jedna osoba. Będę tam czekać"
- Jak myślisz o co chodziło? -
spytałam.
- Myślę, że wiem. Gorsze, że... To
wspomnienie... Było zaraz przed jej śmiercią - powiedziała - Za dobrze pamiętam
ten dzień, by tego nie zauważyć.
- A jeśli ona nie umarła? -
spytałam, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. - W tym wspomnieniu...
Powiedziała, że będzie czekać... A co jeśli jedynie odeszła od nas i wciąż
żyje? - spytałam, głosem przepełnionym nadzieją. Tyle chciałam jej powiedzieć.
- Nie Aanami. Ona nie żyje. Ojciec
pochował ją własnymi rękoma. A Itachi nie skłamałby w takiej kwestii. Musiała
nie wiedzieć, że umrze - stwierdziła.
- Masz rację - rzucił Itakoi - Ale
to nie zmienia faktu, że powinnaś odnaleźć to miejsce. Mogła tam coś zostawić -
powiedział.
- Masz rację - stwierdziłam -
Powinnaś tam pójść.
Hanami przyjrzała się mi uważnie i
skinęła głową.
- Co to za rozmowy na środku
korytarza - rzucił Pain pojawiając się nagle obok nas.
Nie odpowiedzieliśmy.
- Ech... Aanami, przyszły
zamówione przez ciebie rzeczy. Masz już wszystko potrzebne do operacji -
powiedział i odszedł.
Pełna napięcia spojrzałam na
Itakoiego i na Hanami, która uśmiechnęła się szeroko.
- Co powiesz na ostatnią walkę,
którą możesz wygrać? Bo jak już odzyskam wzrok to skopie Ci dupę za te
wszystkie moje porażki - rzekła i ruszyła w stronę sali.
Zachichotałam. Pocałowałam
Itakoiego w policzek i ruszyłam za nią.
Ciekawe czy matka w moich
wspomnieniach też coś ukryła. I o co chodziło z tym klanem. A ta pierwsza
wizja?
***
- Jesteśmy na miejscu - mruknąłem.
***
- Gotowa? – zawołałam do Hanami
stojącej na środku pomieszczenia, w którym ćwiczyłyśmy.
- Jak zawsze – odpowiedziała mi.
Uśmiechnęłam się i złożyłam dłonie
w odpowiednie pieczęcie, a moje pięści zostały otoczone wiatrem. Wypowiedziałam
Nadeshiko-Ryū Kōha Reppūken i
ruszyłam na siostrę.
Podbiegłam do niej i zaczęłam
atakować. Ta umiejętnie unikała moich pięści, co mnie za bardzo nie zadowalało.
Jednak wiatr z jutsu sprawiał, że mimowolnie odrzucało Hanami ode mnie, nawet
jeśli nie dotykałam bezpośrednio jej ciała.
W pewnym
momencie bliźniaczka odskoczyła ode mnie i zaczęła składać pieczęć Tygrysa.
Umówiłyśmy się, że skoro ona nie
widzi, to ja nie będę używać kekkei genkai. Równie dobrze sama mogłabym nie
używać wzroku, ale Hanami nie przystała na ten pomysł, mówiąc, że nie chce mnie
oślepiać przed czasem. Tak więc, mimo iż dobrze znałam jutsu, które zaraz
wykona to nie starałam się go skopiować Sharinganem.
Przyłożyła dłoń do ust, krzyknęła Katon: Karyūdan i wypluła w moją stronę
płomień ognia. Uskoczyłam w chwili, gdy jutsu miało uderzyć we mnie, co
skończyło się rozwaloną, przez siłę techniki, posadzką.
Nie będąc jej dłużna, machinalnie
złożyłam pieczęć Barana, wypowiedziałam
Fūton: Kamikaze, a wiatr sformułował
się w kilkanaście małych tornad, które ruszyły na białowłosą. Ta dzięki
umiejętności wyczuwania chakry, w odpowiednim momencie zaczynała ich unikać.
Byłam zadowolona z jej postępów, bądź co bądź nie widziała, a walczyła ze mną
jak równy z równym, w dodatku używając technik. Co prawda nie były one mocno
skomplikowane i zabójcze, ale daleko jej i w sumie mi też było do poziomu ojca,
który na Ślepych Treningach wykonywał tak bardzo zaawansowane techniki, których
ja nie jestem w stanie wykonać normalnie. Być może Hanami dałaby sobie z nimi
radę, zawsze była lepsza w opanowywaniu tych trudniejszych technik. Mi
przychodziło to z trudem.
Zatrzymałam się na środku
pomieszczenia, starając się zlokalizować Hanami, która jakby gdzieś zniknęła.
Widziałam jedynie kątem oka ruch, co sprawiało, że miałam mniejsze niż większe
pojęcie, gdzie się znajdowała. Wcale się sobie nie dziwiłam, odziedziczyła ona
bowiem szybkość ojca i jeśli chciała, to potrafiła zaskakująco szybko znikać
bądź atakować. Nagle w moją stronę zaczęły lecieć senbony, wykonane z
błyskawicy.
- Ahh tak, Chidori Senon – rzuciłam w jej stronę na co ona zachichotała.
Zaczęłam biec w przeciwnym
kierunku, starając się nie zostać trafiona techniką Hanami. Strasznie nie
lubiłam jak używała na mnie jakiegokolwiek Chidori,
szczególnie w zamkniętych przestrzeniach, gdyż trudno było od tego uciec.
Nagle Hanami pojawiła się przede
mną i zaatakowała pięścią. Przystanęłam i sparowałam atak, jednocześnie
atakując również ją. Ta odskoczyła w górę, złożyła pieczęcie, wypowiedziała Katon: Gōenka, co sprawiło, że w moją
stronę zaczęły spadać meteoryty, które po uderzeniu w posadzkę stworzyły wokół
mnie płonące kratery.
W międzyczasie Hanami znów
umknęła. Zdenerwowana jej zabawą w kotka i myszkę, zaczęłam składać pieczęcie Tygrys - Wół - Pies - Królik – Wąż wypowiedziałam Fūton: Daitoppa. Zerwała się fala wiatru, która miała moc łamania
drzew. Miałam nadzieję tym atakiem zatrzymać Hanami w biegu. Usłyszałam odgłos
uderzania w ścianę i ciche jęknięcie. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem,
wiedząc, że mój plan się powiódł i białowłosa jest przez uderzenie osłabiona na
tyle, by nie móc dalej uciekać.
Wydostałam
się z okręgu kraterów i podbiegłam w jej stronę. Dziewczyna wstała z ziemi,
uśmiechając się ironicznie, jednocześnie wycierając stróżkę krwi z kącika ust.
-
Czas zakończyć zabawę – wypowiedziałyśmy niemalże jednocześnie i zaczęłyśmy
składać pieczęcie.
Po
zakończeniu sekwencji pieczęci, krzyknęłam głośno Uzusenpūhi no Jutsu, wzywając tym samym huragan ognia i w odpowiedzi
usłyszałam Ranton: Reizā Sākasu. W
powietrzu dało się wyczuć skoki energii elektrycznej. Zauważyłam, że z dłoni
białowłosej zaczynają wystrzeliwać błyskawice. Gdy nasze techniki niemalże się
zetknęły, pomiędzy nimi, znikąd, pojawił się Pain i wypowiedział Fūjutsu Kyūin i wielka kula energii
pochłonęła nasze techniki. Ściany sali zatrzęsły się, gdy Nagato uwolnił
energię w postaci podmuchu wiatru, który odepchnął mnie i Hanami w przeciwne
strony.
-
Koniec zabawy – powiedział.
Razem
z bliźniaczką zaczęłyśmy się głośno śmiać, ze zmęczenia, wyczerpania i
rozbawienia zaistniałą sytuacją. Dawno bowiem nie zatraciłyśmy się w walce aż
tak bardzo, by ktoś musiał interweniować. Prawdę powiedziawszy, bardzo dawno
nie walczyłyśmy ze sobą dla zabawy.
-
Dobra robota Hanami, nieźle Ci już idzie – powiedziałam, podchodząc do niej i
pomagając jej wstać.
-
Tak, pamiętaj, że już niedługo to ty będziesz uderzać w ściany. Niech tylko
odzyskam wzrok – powiedziała masując się po lewym barku, który najwyraźniej był
złamany.
Zachichotałam
w odpowiedzi.
***
Staliśmy pod budynkiem starego
więzienia, które teraz służyło Akatsuki za kryjówkę. Spojrzałem za siebie, na
chłopaka który niepewnie wpatrywał się w budynek.
- Nie bój się, może cię nie zje -
rzuciłem ironicznie i ruszyłem do wejścia.
- Wcale się nie boję -
odpowiedział urażony i ruszył za mną.
Zaczęliśmy wchodzić po starych,
zakurzonych schodach, na których widoczne były niedawne ślady stóp. Ktoś,
oprócz Paina przebywał w kryjówce, a ja byłem przekonany, że była to Hanami. Obejrzałem
się niepewnie na chłopaka i cicho westchnąłem. Jeśli są tu kopie Sakury to
będzie ciekawie.
Usłyszałem głośny huk i ściany
lekko zadrżały.
- Co się dzieje? - spytał chłopak,
wyczuwalnie drżącym głosem.
- Nic takiego. Zapewne Pain się
wkurzył - rzuciłem.
Chłopak zatrzymał się za moimi
plecami. Westchnąłem cicho.
- Ech... Mówiłem - nie bój się.
- Wcale się nie boję - warknął
urażony.
Nagle z pokoju przed nami
wyskoczyły bliźniaczki. Ich ciała były zakurzone, zakrwawione i pokiereszowane.
Aanami ostrożnie, jakby wcale nie specjalnie pomagała iść Hanami uprzedzając o
przeszkodach.
- Cześć - mruknęła czarnowłosa, gdy mnie
zobaczyła.
Hanami rozejrzała się po
korytarzu, jakby błądząc wzrokiem lub nasłuchując. Zdziwiło mnie to lekko, lecz
nic nie powiedziałem. Odwróciła się w naszym kierunku i zamarła.
- Cześć - powiedziała niby patrząc
na nas, lecz nieobecnym wzrokiem.
- Cześć - mruknąłem.
Z pokoju, z którego wyszły,
wyłonił się również Pain i Itakoi.
- Już jesteście - rzekł.
- Tak, właśnie przyszliśmy -
odpowiedziałem.
- Wszystko poszło według planu? -
spytał.
- Tak. Było bardzo nudno -
rzuciłem.
- Dziewczyny, Itakoi, poznajcie
nowego członka Akatsuki - rzekł Pain.
- Yoshito Shin - przedstawił się
chłopak.
Spojrzałem w jego stronę i
zauważyłem jak przygląda się dziewczynie, która zadrżała na dźwięk jego
nazwiska. Jakby go znała.
- Bliźniaczki...
- Uchiha - wtrącił Yoshito.
- I mój syn Itakoi - powiedział
niechętnie Pain. - Aanami, przygotuj Hanami do operacji - dodał.
Spojrzałem niepewnie na białowłosą,
która, mimo iż zaintrygowana Yoshito, nie patrzyła na niego, lecz na mnie.
Nagle pojąłem dlaczego mi się przyglądała - ona nas nie widziała.
- Yoshito, za mną - zarządził
Pain.
- Dobrze. Na razie, kuzyneczki -
rzucił i ruszył za rudowłosym.
Obejrzałem się na niego, lecz nie
skomentowałem. Pain zdradził mi prawdę, że Sakura nie pochodziła z Konohy.
Powiedział mi kim, tak naprawdę, była.
Aanami zaczęła odprowadzać Hanami.
Gdy zniknęły za zakrętem, Itakoi spojrzał na mnie.
- Dobrze myślisz, ona nie widzi. Ale
nie martw się, Aanami przywróci jej wzrok. I Pain znów będzie miał Oczy Śmierci
na usługach - rzekł.
- Tym razem dwie pary -
odpowiedziałem.
Itakoi spojrzał w ślad za
chłopakiem i pokręcił głową, po czym ruszył za dziewczynami. Ja również
odszedłem we własnym kierunku.
Co knujesz Liderze? - zapytałem
sam siebie.
***
Miał być jutro, ale miałam chwilę czasu więc dodałam dzisiaj ;) Mam nadzieję, że się podoba ^^
R E K L A M A
Dobrze, że zabił tą typke, bo nie mogłam go sobie wyobrazić z kimś innym niż Hanami!
OdpowiedzUsuńStrasznie intryguje mnie postać tego młodego, kuzyn dziewczyn ;> Nieźle, pomysł ze wspomnieniami super, jestem mega ciekawa czy to dziecko żyje czy o co w końcu chodzi :D
Achh no i cały ten klan.. Same tajemnice :D
Oby operacja się udała!
Co do komentarza u mnie:
Ostatnio czytałam wszystkie notki od początku i faktycznie Ana wydaje się taka.. nazbyt idealna.. No ale kij xD Cieszę się, że ogółem historia się podoba ;D
Buziaki, pozdrawiam ;3
Osobiście mimo iż, wymyśliłam tą postać to bardzo mnie irytowała ;P
UsuńCieszę się, że Ci się podoba :) E tam... nie same tajemnice, bez przesady.
Pozdrawiam, Hanami
A właśnie teraz mi się przypomniało co miałam ci jeszcze wspomnieć w komentarzu - mianowicie, jak będziesz mi wysyłała notkę do korekty to poinformuj mnie o tym na blogu, bo rzadko w sumie wchodzę na pocztę, a nie chce żebyś musiała długo czekać ;D
UsuńO mega! Cudowny szablon *_* Piękny noo.
OdpowiedzUsuńA co do opowiadania to super ciekawe i fajnie napisane. Zazdroszczę pomysłów i tych długich notek :D
Jeżeli lubisz KakaSaku to zapraszam :)
Dziękuję ;* Trochę nad nim posiedziałam, miło mi, że komuś się podoba ;P
UsuńDziękuję jeszcze raz ;) Notki wychodzą jakoś same z siebie, a pomysły.. hmm... sama nie wiem skąd się biorą ^^
Pewnie, już się zbieram do sprawdzania, akurat siedzę w domu, to raczej jeszcze dzisiaj ci je wyśle ;D
OdpowiedzUsuńJuż wysłałam ;D
UsuńPo przeczytaniu czegoś tak długiego nie wiem, od czego zacząć komentarz...
OdpowiedzUsuńPo 1., uwielbiam Twoje opisy walk ^^
Po 2., ciekawi mnie fakt blokowania wspomnień przez Sakurę.
Po 3., mam głęboką nadzieję, że operacja się uda.
To by było na tyle...
Pozdrawiam i weny życzę! :)
W porównaniu z rozdziałem 24 to ten jest króciutki :P
UsuńDziękuję ;)
Dziękuję i również pozdrawiam,
Hanami