- Waszą misją będzie zabicie córki jednego z
najbogatszych handlarzy Suny, który…
- Jest winny nam sporo kasy? - przerwałam jej.
- Tak, nawet bardzo sporo. Celem jest Ayamee Dai
Fugo – powiedziała, przysuwając mi pod nos zdjęcie.
Na obrazku widniała młoda na oko
dziewiętnastoletnia brunetka o dużych oczach tegoż samego koloru. Ubrana była w
wielokolorowe kimono, lekko rozwiewane przez wiatr. Choć mimo wszystko urodą to
ona nie grzeszyła…
- Cechy szczególne? - spytał Tori.
- Brak.
- A jakaś inna podpowiedź? - spytał.
- Codziennie wieczorem jest w klubie „Motylek”.
Tak, to klub ze striptizem. A do tego jest lesbijką - powiedziała.
Przejechałam sobie ręką po twarzy. Nie no… tylko
się jeszcze za lesbijką nie uganiałam. Zauważyłam, że Tori spojrzał na mnie.
- Plan? - zapytałam, przerywając ciszę.
- Pain kazał mi go ułożyć, gdyż najwięcej o niej
wiem. Mam plan i dwa wyjścia ewakuacyjne. Jak nie wypalą to lecimy na żywioł -
powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
-A oto plan A - zaczęła.
Szłam kamienistą uliczką w duchu przeklinając
Lynn i te jej plany, jednocześnie dziękując Aanami za to, że mnie męczyła ucząc
chodzić na dziesięciocentymetrowych obcasach. Stanęłam przed drzwiami, nad
którymi wisiał szyld „Motylek”. Jeszcze raz naciągnęłam krótką czarną sukienkę
na odsłonięte uda i weszłam do środka.
Uderzył mnie zapach piwa i przyprawiających o
mdłości kobiecych perfum. Przedarłam się przez tłum do baru i rozsiadłam na
jednym z wolnych krzeseł. Nie musiałam szukać mojego celu, dobrze wiedziałam,
gdzie był. Wiedziałam też, że byłam w zasięgu jej wzroku i że na moje
nieszczęście byłam w jej typie. Zamówiłam jakiegoś lekkiego drinka na „odwagę”
i zaczęłam go powoli sączyć. Czułam na sobie pożądliwe spojrzenia mężczyzn oraz
kobiet…
Po chwili usłyszałam skrzypienie drzwi. Czyli
plan czas zacząć. Obróciłam się tyłem do baru, dalej sącząc mojego drinka i
spojrzałam na długowłosą blondynkę w krótkiej czarnej spódnicy, spod której
wystawały czerwone koronki z majtek i również czarnej kamizelce o mocnych
wcięciach, która była narzucona na czerwony koronkowy stanik. Dziewczyna wolnym
krokiem podeszła do stolika mojej ofiary i po krótkiej wymianie zdań przysiadła
się.
Ofiara, ignorując przymilania się blondynki -
czyli nikogo innego jak Lynn - odwróciła wzrok i spojrzała na mnie.
Nawiązałyśmy kontakt wzrokowy. Odstawiłam pustą szklankę po drinku na bar i tą
samą ręką zaczęłam powoli jeździć sobie po udzie. Wzrok kobiety spoczywał na
mojej dłoni, zachłannie wpatrując się w jej ruch. Poruszyła się nieznacznie,
gdy dłonią podsunęłam lekko sukienkę do góry, tak że miała teraz idealny wzgląd
na moją czarną koronkową bieliznę. Wstała i ruszyła w moją stronę. Za nią jak
mur szło dwóch ochroniarzy. Stanęła obok mnie, nadal wpatrując się w moją dłoń,
po czym położyła na niej swoją. Przejechała delikatnie po moim udzie, po czym
nachyliła się do mnie i szepnęła:
- Chodź - posłusznie wstałam i razem z nią
zaczęłam się kierować do pokoi nad lokalem.
Ayamee kroczyła przodem, wciąż trzymając w
uścisku moją dłoń. Weszła do jednego z pokoi, a ochroniarze ustawili się przy
wyjściu. Zostałam pociągnięta do pokoju, a za mną zatrzasnęły się drzwi.
Pomieszczenie było ukryte w egipskich ciemnościach i nic nie było widać.
Poczułam kolejne szarpnięcie i po chwili stykałam
się ciałem z jakimś drugim. Na mojej szyi poczułam delikatne pocałunki, które
przemieniały się w bardziej namiętne i kierowały się ku moim piersiom. Zimne,
chude palce zaczęły delikatnie zsuwać ramiączka od mojej sukienki, a pocałunki,
niczym wierne ich towarzysze, śledziły drogę spadania jednego z nich, po czym
owe muśnięcia przeniosły się na moje usta. Najpierw delikatnie a potem
namiętnie. Najchętniej zabiłabym ją tu i teraz ale po pierwsze plan tego nie
przewidział, a po drugie jej dotyk nawet mi się podobał.
Uchyliłam usta i po chwili czułam jak jej język
penetruje moje wnętrze. Jako że musiałam uśpić jej czujność, zaczęłam oddawać
ów pocałunek. Jej dłonie spoczęły na moich piersiach i zaczęły je na zmianę
ściskać. Spojrzałam na moją przyszłą ofiarę i już miałam aktywować Nonegana,
żeby ją uśmiercić, gdy usłyszałam hałasy na korytarzu.
Ayamee przestała pieścić moje ciało i spojrzała w
kierunku drzwi, nie kryjąc zdenerwowania. Ruszyła w stronę wejścia, a ja
przeklinałam pod nosem sprawce owego hałasu. Dziewczyna otworzyła drzwi i
uderzyła w tors mężczyzny, tak że upadła na ziemię. Jej oczy rozszerzyły się
gwałtownie, gdy zauważyła płaszcz Akatsuki. Wstała i na chwiejnych nogach
zaczęła się lekko cofać do tyłu. Mężczyzna spojrzał na mnie i najwidoczniej
zdziwił go fakt, że moja sukienka była do połowy zsunięta. Teatralnie
wywróciłam oczami i poprawiłam ubranie.
Dziewczyna, która była przerażona próbowała
opanować strach, wbijając sobie paznokcie w dłonie. Zaczęłam do niej
podchodzić, by ją uspokoić i przy okazji zabić. Gdy zauważyła mój ruch i moją
opanowaną twarz, przeraziła się jeszcze bardziej, a ja już wiedziałam, że
wiedziała, jakie miałam intencje. Zebrała w sobie trochę odwagi i nim się
zorientowałam podbiegła do mężczyzny – Tori’ego - kopnęła go w krocze i biegiem
ruszyła przez korytarz.
Ruszyłam za nią. Więc plan A się nie powiódł
przez Tori’ego, który nie wiem co robił w tym barze. Plan B też nie wypalił, bo
on jej nie zabił, więc czas na plan C – powiedziałam sobie w myślach.
Zorientowałam się, że nigdzie nie widać dziewczyny, więc uruchomiłam Nonegana
i postanowiłam poszukać jej myśli. Po kilku minutach dotknęłam jej umysłu
wypełnionego przerażonymi myślami. Zaintrygował mnie fakt, że już zdążyła
umknąć na dwór i biec w stronę domu jej ojca. Odwróciłam się i zauważyłam za
plecami Tori’ego i Lynn.
- Jest na dworze - powiedziałam i biegiem
ruszyłam poza budynek.
Nie przerywając połączenia z umysłem dziewczyny,
który był moim nadajnikiem, biegliśmy w jej stronę. Obcasy ślizgały mi się na
kamiennej ścieżce - w sumie kto mądry rusza do pościgu w
dziesięciocentymetrowych szpilkach?
Po kilku minutach znaleźliśmy ją na opuszczonej
ścieżce prowadzącej przez las do jej domu, znajdującego się poza obszarem Suny.
Odwróciła głowę i krzyknęła przerażona, widząc pościg. Wiedziałam, że nie miała
już sił do dalszego biegu, lecz mimo to dalej uciekała.
Wybiegłam do przodu, chcąc szybciej ją złapać i
zakończyć tą głupią misję. Już miałam pociągnąć ją za jej długie brązowe włosy,
rozwiewane przez wiatr, gdy poczułam, że lecę w dół i z hałasem runęłam na
ubitą ziemię, brudząc sobie sukienkę. Podniosłam się do siadu i zauważyłam, że
wywaliłam się o kilku centymetrowy pień drzewa, które spadło na ziemię. Jak
mogłam go nie zauważyć? A no tak… Widziałam, tylko myślałam, że był dalej. Nie
no… moja koordynacja oczy-noga była po prostu boska.
Tori przystanął koło mnie, ale Lynn biegła dalej
i już po chwili dopadła przerażona dziewczynę, która z braku sił upadła na
kolana. Wzięła kunai i jednym ruchem podcięła jej gardło. Krew trysnęła na
wszystkie strony przy okazji brudząc dziewczynę, która zaczęła starannie
zacierać ślady mordercy.
Postanowiłam wstać, ale skutecznie uniemożliwił
mi to ból w prawej kostce. Nie no, kostkę sobie skręciłam. Ja to jestem boska…
- powiedziałam w myślach.
- Skręcona - powiedziałam do Tori’ego, widząc
jego pytające spojrzenie.
- Ja nie jestem medykiem - powiedziała za moimi
plecami Lynn.
Nie no, bomba! Jak ja wrócę do siedziby?
Z lekką pomocą blondynki wstałam i oparłam cały
ciężar na lewej nodze. Tori podszedł do ciała i rzucił na nie jakąś kopertę, po
czym podszedł do mnie i wziął mnie na barana. Zaczęliśmy wracać, zacierając
jakiekolwiek ślady pościgu.
Lynn oddaliła się od nas, gdy tylko zaczęliśmy
się zbliżać do granic Suny. O świcie przeszliśmy przez mur graniczny przez
jedną z licznych dziur w tej części fortyfikacji. Nie zaprzestając marszu, Tori
wracał do siedziby, a ja zwisałam uczepiona jego pleców. Dopiero koło południa
zatrzymaliśmy się na krótki postój koło małego jeziorka z wpadającym do niego
wodospadem.
Rozebrałam się do bielizny, spalając tą okropną
sukienkę katonem i kuśtykając, weszłam do wody. Była lodowata, ale to dawało
ukojenie moim napiętym podczas drogi mięśniom. Zmywałam dokładnie, każdy dotyk
i pocałunek Ayamee, choć nie powiem, że nie były one nie przyjemne.
Po jakże starannym umyciu się, ociekając wodą,
wyszłam na suchy ląd. Gdy tylko opuściłam zbiornik, zaczęłam telepać się z
zimna, jak podczas jakiejś padaczki. Szybko odpieczętowałam jeden płaszcz,
który pozbawiony był wzroków Akatsuki i szczelnie się nim opatuliłam. Czułam na
sobie badawczy wzrok Tori’ego, który siedział przy niewielkim, dogasającym już
ognisku, pichcąc coś w małym garnku. Usiadłam obok źródła ciepła i przyjrzałam
się chłopakowi.
- Dlaczego? - spytałam.
- Co? - mruknął.
- Dlaczego się wtrąciłeś? Wszystko szło dobrze.
Plan A miał największe szanse powodzenia, ale nie... - powiedziałam z lekkim i
prawie niewyczuwalnym wyrzutem w głosie.
Zauważyłam, że przygrywa wargi, czyli zastanawiał
się nad wymijająca odpowiedzią, albo nad jakimś nieskutecznym kłamstwem.
- Od początku nie podobał mi się ten plan - powiedział
w końcu.
Była to prawda. Można to było stwierdzić po jego
zachowaniu, gdy Lynn przedstawiała nam plan.
- To nie znaczy, że musiałeś się wtrącać! Mogłam
to zrobić na spokojnie, bez świadków.
- A co byś zrobiła z ochroniarzami! - zaczął
krzyczeć na mnie.
- Zabiłabym, to proste! - wykrzyczałam.
- Nie dałabyś rady!
- Mylisz się! Nigdy nie byłam słaba! Szczególnie
nie jestem teraz! - w moim głosie wyczuwałam zmianę.
- Wszystko przez to twoje kekkei genkai! Bez
niego byłabyś nikim! Zwykłym nic nie wartym shinobi! - wykrzyczał.
Poczułam w brzuchu taką dziwną zmianę, a w oczach
napięcie, łzy… Tak, łzy… Usiłowały wypłynąć z moich oczy, ale je
powstrzymywałam . Czułam się tak dziwnie… Odechciało mi się wszystkiego.
- Jesteś nikim! - krzyczał dalej. - Nawet porządnie
biegać nie umiesz! - Jego słowa sprawiały, że miałam chęć wbić sobie kunai’a
prosto w serce. Był to pierwszy raz, gdy miałam takie odczucie, gdy ktoś mnie
obrażał.
- Jesteś nikim! Jesteś jednym wielkim,
bezużytecznym dziwolągiem, który nie ma stałego kolory oczu! - wykrzyczał.
To dotknęło mnie najbardziej. Nienawidziłam, jak
ktoś mówił, że jestem dziwolągiem, a zdarzało
się to często. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy. Tori, z odrazą
i wzgardą wymalowaną na twarzy, przyglądał się mi. Ale jego wyraz się zmienił,
gdy zauważył kapiące po brodzie strużki słonych kropel.
- Hanami… ja…- zaczął spokojnie, takim dziwnym
głosem.
- Nienawidzę cię - powiedziałam cicho.
- Przepraszam, ja nie chciałem - mówił dalej.
- Nienawidzę cię - powtórzyłam głośniej.
- Ja nie wiem dlaczego… Hanami… Wybacz – nie
rezygnował.
-Nienawidzę cię – krzyknęłam, po czym złożyłam
pieczęcie i zniknęłam w kłębie dymu.
Nie obchodziło mnie to, że zanim teleportuje się
do siedziby będę musiała składać te cholerne pieczęcie kilka razy, gdyż
odległość była zbyt daleka. Nie obchodził mnie fakt, że nie będę miała siły, by
wstać na nogi. Liczyło się tylko to, by się od niego oddalić. Jego słowa wciąż
krążyły w mojej głowie i raniły.
Pierwszy raz, ktoś sprawił, że przez jego słowa
zaczęły płynąć mi łzy, które nadal kapały po mojej twarzy. Pierwszy raz czułam,
jakby moje serce było rozrywane na pół. Pierwszy raz miałam ochotę się zabić.
Przeteleportowałam się na jakąś polane daleko od
miejsca, gdzie został Tori. Siedziałam na trawie i wpatrywałam się w jeden
punkt. W głowie wciąż grzmiały mi jego słowa, jakby je powtarzał co chwile. Nie
miałam siły na nic… Nie miałam siły, by żyć.
Już miałam składać pieczęcie by, teleportować się
kawałek dalej w stronę siedziby, gdy poczułam jak czyjeś ręce unieruchamiają
moje. Zarzucone mi coś na oczy. Zaczęłam się szarpać, by się uwolnić i po
chwili poczułam uderzenie w kark.
Zemdlałam. Gdzie jesteś mój Książę?- zapytałam
wracając na swoją równinę. Ale go nigdzie nie było…
Mówisz uwielbiam, ja - udowodnij.
Mówisz współczuję, ja - to okaż.
Mówisz przepraszam, ja - żartujesz.
Mówisz kocham, ja - oszukujesz.
Gdy mówisz nienawidzę, to boli
Gdy mówisz jesteś nikim, to boli.
Gdy mówisz oszukuję, to boli.
Gdy mówisz jesteś potworem, to boli.
Chce słyszeć uwielbiam, by powiedzieć udowodnij.
Chce słyszeć współczuję, by powiedzieć to okaż.
Chce słyszeć przepraszam, by powiedzieć żartujesz.
Chce słyszeć kocham, by powiedzieć oszukujesz.
Chce słyszeć dobrze, by móc uwierzyć.
Chce słyszeć ufaj, by móc zawierzyć.
Chce słyszeć dobrze, nie słyszeć źle.
By móc zrozumieć, że kocham Cię.
Najpierw było mega, pierwszy raz spotykam się z pomysłem na lesbijczy-plan-na-zabicie-ofiary, fajny pomysł :D
OdpowiedzUsuńAle potem.. och mi zrobił się chyba tak samo przykro jak Hanami kiedy Tori mówił jej to wszystko! No i teraz przez niego ktoś ją porwał?! Achhhhh ;ccccc